Bezczel, PTP (Północny Toruń Projekt), Sobota - Rzeźnia tekst piosenki (lyrics)
Sobota [Michał Sobolewski]
[Bezczel, PTP Północny Toruń Projekt, Sobota - Rzeźnia tekst piosenki lyrics]
To nie dlatego, że mówią o mnie
Że mam talent
Po prostu gram stale, robię to już lat parę
Nie wiem czasem
Jak dalej pomieszczę się w tą skalę
Jeśli wbijam w szereg, to robię z kurwą to
Bo rap to twardy kawał chleba
A nie miękki flow
Gdy pętli grom uderza z nieba, pędzi sztorm
Ze wszystkich stron słychać tylko Hip-Hop!
Pod bit Zela do Bezczela
Zachrypnięta a capella brożas teraz
Na białostocki melanż mam zaproszenie
Muzyka łączy miasta, choć wielu ma złudzenie
Wczoraj u Ciebie, a jutro u nas
Gościu nie kumasz, że diamenty tu masz
To nasza duma, nie zgadza się suma
Bo klapki na oczach ma niejeden tuman
Robimy swoje mimo absurdów w tej grze
Zejdź ze sceny zrób miejsce
Młodych wilków wataha do przodu prze
Tych kilka ksyw na stałe wyryj w pamięci
Wkrótce będziemy dla was błogosławieni
Jak wszyscy święci
Ej ziom, ej ziom, puść to, puść to
W miasto, w miasto, głośniej, głośniej
Swój styl, swój styl, forsuj, forsuj
Chuj z tym, chuj z tym, mocniej, mocniej
SOB, BSTOK, PTP, TRN - my robimy to to tak
Gdy wchodzimy na bity, robimy hity
Nabity wokal jak spluwa
Spluwam słowa prosto w twarz
Teraz nadszedł nasz czas
Nie ma opcji by zatrzymać nas
Nie ma opcji by powiedzieć pass
Ja dopiero się rozkręcam
A wokal podbija bass
A ty bujaj się na dwa, a nie, nie, nie
Nie na raz
Lecimy chłopaku na tracku bez strachu
I na pełnym baku
To północ i zachód więc leszcze do
Piachu i numer ten katuj
Polewaj mi brachu i zrób hałas!
Skumaj ten flow nabijamy cannabis, jaramy
Nawijamy to na double tempo
Płyta to unikat - wiem to
Łupie bass, wali tętno bo my to te ziomy
Do których należy przyszłość
PTP, Sobota, Bezczel, Białystok
Polewamy czystą, wypijamy wszystko
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
Bo to my tu robimy tą prawdziwą rzeź
Move bitch, get out the way
Z buta punch, głupia tańcz jak u SOB
I czy jadę pod bit tu
W double speed czy slooow
Mamy labę ja i mój label na ich słabe flow
Nie jesteśmy normalni
Ale też nie próżne matoły
Niebanalni, na jedną zwrotę cztery
Różne flow i
Tą haryzmę jak Tupac Shakur dzieciaku
Cały ten show biznes z buta potraktuj
Atakuj tych łaków i
Jeśli jesteś z nami za tym rapem murem
Zatem łapy w górę
Krzycz jak najmocniej potrafisz chórem
Krzycz jeżeli jesteś z nami
Za tym rapem murem
Jesteś z nami za tym rapem zatem łapy w górę
Na pewno nie wyrosnę z tego, nie ma szans
Na pewno nie zostawię muzy, wciąż żyje w nas
I nie pytaj ziom mnie dlaczego nie mówię pass
To gówno nigdy się nie nudzi
Więc jeszcze raz
Nie wiem i nie chcę wiedzieć
Bo to raczej nie mój problem
Chcę naprzód lecieć
Przecież gra nie toczy się o drobne
Jak wiecie nie odpoczywam
Z życiem dawno na wojnie
Zmieciesz śmiecie pod dywan
Nie pozbywasz się ich w ogóle
To do mnie nie podobne
Ja z miejsca wchodzę w tą grę
Pretensja to nie dobre
Płaci pięknym za nadobne
Potencjał ma twój problem
Lecz rozbijasz się o groble
Uśmiercam twoje fobie
Wpisz tylko "Sobota" w google
Kolejny dzień, znowu jestem na haju
Czasem nie da się wytrzymać na
Trzeźwo w tym pojebanym kraju
Ziomy ciągle namawiają
Bo to samo mają z banią
Najebiają ciągle, ale cały czas mają za mało
To co było, a co jest i co jeszcze nas czeka
To temat rzeka, nie ma człowieka
Co by się nie wściekał
Staram się być z daleka
Staram się trzymać dystans
Do tego wszystkiego czego nie
Będę mógł wykorzystać
Ej ziom, ej ziom, puść to, puść to
W miasto, w miasto, głośniej, głośniej
Swój styl, swój styl, forsuj, forsuj
Chuj z tym, chuj z tym, mocniej, mocniej