Biały Tunel - 180 Stopni tekst piosenki (lyrics)
[Biały Tunel - 180 Stopni tekst piosenki lyrics]
Zaterkotała pod blokiem walizką, już blisko
To żadna wesoła turystka
Nie jedzie z lotniska
Chce robić coś tak, by żyć jak fejmy
Zestaw jej marzeń bardziej cenny
Niż pointy modlitw, one poszły w kąt
W mieście za barem więcej jeszcze piła
Te wymarzone dzieci, czy by je szczepiła?
A tu stary boss jej, wali czosnkiem
A jej ex gdzieś to jest expert
W ojca firmie tnie krzewy
A w jej głowie te śpiewy:
O nie, o nie, o nie-e o nie, o nie!
O stoosiemdziesiąt stopni
Jak umiesz, to mi obróć ten dzień
Dwoma kołami na trawie, a dwoma na bruku
Zawsze gdy stawia tak auto
Mąż irytacji daje upust
Mąż to słowo kiedyś z baśni
A teraz niech ktoś jej to wyjaśni
Czemu dla niej brzmi obleśnie, fuj
Rjebjata, ale coś za młodo
Fest chata, lecz nie sprosta snobom
Małżonek i te ogrody – nuda
Zbije skarbonę, się do miasta uda
Choćby za bar, jak jej psiapsi
I jej szefowie, ci bogatsi
Elo, mężu! Elo, wiosko!
Nie disco polo, ona chce Nosowską
O nie, o nie, o nie-e o nie, o nie!
O stoosiemdziesiąt stopni
Jak umiesz, to mi obróć ten dzień
Trzasnął drzwiami biura, pisze znowu któraś
Ta, co nie umie parkować czy
Ta co ogarnia bar?
Tyrał jego ojciec, tyra teraz on
W czego sens nie wierzy żadna z nich
Płaci stówę dziewce, choć dotykać nie chce
Przed kimś chce wreszcie poczuć się jak pan
Ej, kto żyje sezony, a kto tylko pilot
Wspomnień przewija co dnia?
O nie, o nie, o nie-e o nie, o nie!
O stoosiemdziesiąt stopni
Jak umiesz, to mi obróć ten dzień