Bisz - Lira I Łuk tekst piosenki (lyrics)
Jarosław Jaruszewski
[Bisz - Lira I Łuk tekst piosenki lyrics]
Kto sens przywraca tej grze
Nie musisz pamiętać mnie, to mi zwisa i chuj
U do L do I do S do S do E do S to król
W rękach błyszczy mikrofon, moja lira i łuk
Od zawsze musiałem łączyć
W sobie przeciwności, ale to niełatwe
Na kartce chciałem polifonii więc
Musiałem zrobić orkiestrację
Delikatnie zdołałem dostroić
Przeciwstawne głosy w moje harfie
Lecz finalnie każde wyjątkowe solo w
Chórze trwoni swój charakter
Złote środki to jest wielkie pasma
Namiętności i równiutkie ścięcie
Nie dają nic więcej niż przeciętnе szczęście
To istocie w antypody wojny
Co nie zna proporcji, a
Tym bardziеj konwencji
Polem bitwy jest tu ludzkie serce
Co jak ptak w klatce się jak struna
Szarpie bardziej niż szczęśliwy
Chcę być wolny
Stoję tu sam jak ukośnik, w połowie
Zarazem po słowie i przed
Czas linearny to mrzonki więc rapgrę tu sobie
W pół złożę i przebiję się
Jestem by łączyć skrajności to historia
O akrobacie i pchle
Czy chciałem dokładnie takiej przyszłości?
Zarazem chciałem i
Nie jestem żadną falą jestem spektrum fal i
Gdy czas wygładzi na wykresach grzbiety
Tak jak Oceanos podniosę się z dna i
Znów połknę rapgrę i wytrę makniety
Jestem rzeką rapu i ponad
Nią mostem, źródłem
Oceanem i podziemnym prądem
Nic mi nie ujmiesz bezczelny dzieciaku mówiąc
Kto na rapie robi większą forsę
Jak czarny koń czas dla mnie biegnie
Nie zajmuje mnie kto zajmie miejsce
Pierwsze czy drugorzędne to kwestie
Kamień się toczy, padają kręgle
Rapgrze daję życie i odbieram
Piszę pieśni i odstrzelam MC's
Rapgrze dałem życie ale nie dam śmierci
Dam lirykę i muzykę cięciw
Ja to schody do niej wciąż
Niepokonane dla niej wiecznie młody
Bo wykuty w skale
Pielę jej ogrody, piszę Odyseję, niosą fale
Chcą mi wejść na głowę, by spocząć na laurach
Noszę ją wysoko - skaczą mi do gardła
Jestem nie do zdarcia, oni są jak Marsjasz
A ja jak Apollo i moja jest rapgra
Nie wiedziałeś to już wiesz
Kto sens przywraca tej grze
Nie musisz pamiętać mnie, to mi zwisa i chuj
U do L do I do S do S do E do S to król
W rękach błyszczy mikrofon, moja lira i łuk
Kolizyjny tor - mam do tego pociąg
I nie dałbym, ale dałem się już za to pociąć
Niebezpieczna broń, ale też czuły instrument
Jeden majk - wszystko czego potrzebuję
Ta ma Gucci, ten ma Supreme, ja mam wyjebane
Król jest nagi
Bo moje bogactwo wciąż nieprzebrane
Co mogę poradzić? To co zwiecie życiem
To przygodna forma ludzkich ograniczeń i
Se na niej ćwiczę
Jestem na czele więc mówię za
Siebie - to logiczne jestem pionierem
Poszerzam teren pierdoląc biznes
Choć moje cele dla ciebie są nieekonomiczne
Gdzie najlepiej narodzić na nowo
Się? W piździe nie muszę o sobie trąbić
Bo to jest rap nie Big Ben
Wjeżdżam na banię jak czołg Bisz to
Kurwa one man think tank
Co za frajda mieć wskazówki i
Tarczę jak Big Ben
Kładę jabłka na ich główki
I strącam jak Wilhelm
Struny i cięciwy doskonale naciągnięte
Stara łucznicza mądrość do każdego
Z czasem przyjdzie
No bo ziomuś zbyt się napniesz
To ci żyłka pęknie
A jak rozluśnisz i popuścisz
To ci gówno wyjdzie
Bez funduszy, ale jestem filantropem
Stary czuję fun duszy kiedy
Funduję im złote strzały
Widzę w ich oczach pustkę
Choć wszyscy tacy piękni
Ich usta są jak muszle, ale gdzie są perły
Szanuję kartki jak ludzi
Jeśli to łapiesz big up
Lecz jeśli brudzisz papier za papier
Trzymaj go w ryzach
Daję rap po to by poskładać Cię
A nie rozerwać wyciągnąłem z bagna mój los
Dziś rap to loteria
Pokolenia się zmieniają Penelopa pruje całun
Przecież mnie przewyższają
Ale ona czuje zawód
Puste słowo "miłość" póki nie
Stanie się ciałem dla niej pruję falę
Wracam po nią tak jak obiecałem
Moja lira i łuk, moja lira i łuk
Moja lira i łuk, moja lira i łuu