Bisz - Zbieg tekst piosenki (lyrics)
Jarosław Jaruszewski
[Bisz - Zbieg tekst piosenki lyrics]
Ten przymus by pierwszym być (zawsze)
Idealny synuś i kto z
Niego wyrósł? Tak spięty, aż śmieszy typ
Zdobycze, zabiegi
Dążenia - ta cała gonitwa za chuj wie czym
Wciąż jakbym uciekał
Choć pierwszy na metach ostatni
Się czułem w tym
Z niesmakiem patrzę na przestrzenie lat
Gdzie niewiele się zmienia tu
W tej samej klatce wciąż robiłem to
Czego świat chce, a nie ja, cóż
Choć to czego ja chcę to też
Jest przypadkiem przeznaczonym w genach
Znów
Tylе pieprzenia o niezalеżności, gdy czuję do
Kości, że wolności nie ma, spójrz
Życie to flipper
A my wszyscy kulki na pochyłym stole gra
Od narodzin: rampy, tunele, aż
Znowu skończymy na dole, tak
Wygrane, przegrane, minusy, bonusy
Bierzemy za swoje, a
Wciąż uciekamy
Ty też jesteś zbiegiem okoliczności i
Wyższych niż twoje praw
Twoja niezgoda jednocześnie konieczna
I bezcelowa jest
Jak nie buntować się kiedy w atrapę
Zamienia się w dłoniach ster
Znaczenie dokonań topnieje stopniowo
I czujesz, że coraz mniej
Obchodzi cię wszystko czym żyją dokoła
Bo to już nie twoja rzecz
Lecz nie uciekniesz nawet jeśli chciałbyś
Życie mija cię kiedy nie patrzysz
Nigdy już nie będzie tak jak dawniej
Kochaj dni, bo wszystkie są ostatnie
Życie mija cię kiedy nie patrzysz
Nigdy już nie będzie tak jak dawniej
Nie uciekniesz nawet jeśli chciałbyś
Jedno co możesz to czasami szczęście
Lecz częściej to pecha mieć (szczęście?)
Krótkie momenty dostrojów gdy rzeczywistość
Nie wypiera cię
A ty nie wypierasz siebie i jesteś
Ponad dokoła rozbrzmiewa muzyka sfer
Nie ty to wybierasz
Kapryśny gest Boga co czasem wybiera cię
Zbiega się we mnie sto tysięcy
Wątków zaplatając jeden sznur
Choć robię co mogę wciąż jestem wytworem
Mój golem to zlepek snów
I nawet jak piękne to każdy
Pod spodem ma kolec, tak wiele róż
Kochamy wciąż za to złudzenie lecz
Ich przeznaczeniem jest ból
I nie wiem jak mam to powiedzieć
Bez klucza tu stoi sezam słów
Świadomość tego jest strumieniem
Znaczenie - musiałbyś wyłowić je sam tu
To moja sztuka nad klepsydrą
Rzeki skupione przesiewanie piasku
By raz na milion ziarenek wyłowić
Dla ciebie ten odłamek blasku
To nie tak, że tu robię z siebie ofiarę
Ja tylko składam ją za wszystko w co wierzę
Pod niebem które tak jak ja jest zagadką
A ołtarz to codzienna droga
Pełna małych cudów
I żeby ruszyć w nią dalej już pora
Żegnaj blady królu
Lecz nie uciekniesz nawet jeśli chciałbyś
Życie mija cię kiedy nie patrzysz
Nigdy już nie będzie tak jak dawniej
Kochaj dni, bo wszystkie są ostatnie
Życie mija cię kiedy nie patrzysz
Nigdy już nie będzie tak jak dawniej
Nie uciekniesz nawet jeśli chciałbyś