Bronx7, Perky - Konsternacja tekst piosenki (lyrics)

[Bronx7, Perky - Konsternacja tekst piosenki lyrics]

Nie latam z latarkami szukając tej sensacji
Ci wszyscy tacy mali cudzym życiem napędzani
Plotki, przeniesienie informacji
Niesprawdzonych, ocenionych
A ta chwila może gruz załatwić
Nie ruszają mnie te ich tematy
Smutne historie, a każdy pragnie być bogatym
Przeplatanie prawdy,  fałszu co po za tym
Nędzne życia, rządne wiary
Nie masz dusz bez skazy
Zaryte gęby za maskami
Na momencik luz zapalmy
Pojebane czasy przez pojebanie władzy
Ye ye ye

Co sie odpierdala kurwa mać
Wrzeszczę gdy uczucia niszczą mi otchłań
Rozpiera mnie duma to zostań
Ten diabeł niech w innych objęciach kona
Ja widzę to po oczach
Właściwi ludzie na nie przypadkowym miejscu


Chęć bycia idealnym pozbawiona sensu
Każdy ma jakieś wady, akceptuj
Nie ma takiej persony jak ty
Wiecznie sie zjawia ktoś próbujący mamić
Ja uporałam sie z demonami
Oddzielam na kosmos farsy
Nie niszczyć przez strachy
Nie mów do mnie aluzjami

Znowu o tym co dotyka głębiej mnie
Znowu myśli tonę, za dużo myślę wiesz
Po co zadaje mętlik

Life is one pobudził cie crack
Woła wstań noc za krótka
Sesh - my good time
Kumam ten mrok, rozmówcy ton
Nie widze skał z góry spadających
Więc dlaczego miałabym iść stąd
Wybieram broń rażenia na zło
Biorę co mi pozostało
Nie kierując się na bezimienność
Zaufanie trendom muszą zrobić skandal
A ta pasja gdzieś zażarta
Przez pieniądz wygasa
Jak odjebało od fejmu, to może być ciężko
I error i error
Mroku ostatnio mniej, a lubię go przywołać
I wtedy wychodzi mój cień
I może tak już zostać
Jadowite węże wokół szyi udusiły lęk
Nie chce znać utraty osobowości
Nie chce fazy rem
Moje sny to na film scenariusze
Samopiszące się
Takie coś to pierdole szczerze
Bo to co z serca, to zawsze jest szczere
Rzadziej rozum gra u mnie większą cenę
Stawka na siebie, stawka na 7

Szukam celu, a nie wyjścia
Bo nie chce wyjść poza tory to blizny
Których nie widać - Lazarus jak David Bowie
Oni ślepi na mój los i vice versa
Coś zakłóca bicie serca
Rzucę zwrotę na ten bit
A ziomal pakę na miasto trzeba robić kwit
Kurwa i tak bym nie zasnął oh
Odpalimy w furze bata i opowiesz mi o bólu
Wiem, że trudno mnie zrozumieć
Ale chociaż spróbuj (tylko spróbuj)
Buch, buch - w płucach nikotyna
Uh, uh -jak Ty się nazywasz?
Powiesz mi teraz, bo jutro może mnie nie być
Znowu o tym co dotyka głębiej mnie
Znowu myśli tonę, za dużo myślę wiesz
Po co zadaje mętlik

I znowu bezsenność szary dzień, codzienność
A chce pale tylko lolów na pale
Nabijaj wrogów ich wysokie progi
Są dla mnie trochę za niskie
Tak samo jak loty
Jebie mnie co o kim mówisz
Jebią mnie te ploty skumaj, że mam wyjebane
Kładę na zwrotę swój styl
Nie podjebany jak Twój
Komu jak nie mi lej drin
Do pełna, a nie po pół
Karty w rekawie, bo stół
Jest pełny talii bez dam
Uciekam tylko przed złem
Za rękę trzymając świat
Ciśnienie zeszło, ale weszło nowe
Dla Ciebie mała skoczyłbym nawet w ogień
Ja pierdole

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować