Buka - Kochane monstrum tekst piosenki (lyrics)
[Buka - Kochane monstrum tekst piosenki lyrics]
Mój ostatni rapowany kawałek w życiu, chyba
Ale nigdy nie mów nigdy
Więc idę do barku i biorę tę szklankę
I tak nie chciałem przyjść na to party
Ty może tu colę mi polej
Ci do głowy olej poleci
Się znamy na żartach, gadam, gadam, słucham
Chyba wystarczy
Zegarek mi mruga i mówi mi: "Watch this"
Dwunasta jest – głucha – kukułka się skarży
Niech wraca już Buka, z wędrówki do kapci
Bo leżą tam w chacie, obok wycieraczki
Gdzie patrzy szlafrok na powroty bacznie
Okulary, dziadku, zostawiłeś w aucie
Znów idę do barku, zgubiłem gdzieś szklankę
Mówiłem o spaniu, ale "Roof is on fire"
I jak tu wracać, ugasić go mamy
Lubię whisky bez szpanu i po co ananas
Tak Ci z oczu kochana, że patrzę jak nalać
Znów idę do barku, ale nie mogę trafić
Tralalala, kanarku, co – śpiewam
Jak potrafię "Trochę za mało rapu o
Rapie albo Braggadacio"
Nie wiem, co gadasz do mnie, wystarczy
Pauza – Coś tam miałem nawijać
Ale w sumie pominę
Robię do złej gry minę, nie grymasimy
Idę po minę
Mam go w kieszeni ciągle
Chętnie mi odpali jointa
Pierwszy do butelki, ostatni do końca
Jakby co to się nie znamy gościu –
Przestań ciągle w palce kąsać!
Z kieszeni wydostać łotrze chcesz
Się Kochane monstrum
Pamaparamparam, cześć, dawno mnie nie było
Chyba nie zapomniałeś, o panu Antonimie, co?
Dalej, dalej, nosie, po ścieżce do zimy
O losie, napiszę Ci wiersze Tuwima
Przejrzysty to klimat, "gonimy lokomotywa"
Co Ty ortografie między "liściami" odkrywasz?
Chyba tak, może nie, co ja gadam, "ocb"
Nie wypada tu po tylu latach, ale jest OK
W sumie, tu miej dumę, że mężu dzielny
Orężu nie przymierzasz codziennie, wiesz
Węzy pękły, ale przysięgę, składasz na wieki
Więc wiesz, gdzie jestem
Z kieszeni słyszę ten głos i kwestię:
"Przepraszam, Mateusz, już czas by napii się"
Ale nie tak bezpiecznie –
Trzeba rozpii butelki
Głośno wydzierać się, biegać po stołach
Do panien dobierać się
Rano w telefonie sprawdzać
Numery te, które wybrałeś, by rzec pii:
"Siema ziom, ja trzeźwy dzwonię
Wpadaj! Na balkonie stoję
Jestem astronautą"!
Co ja gadam w ogóle, w tym kombinezonie
Rano napiszę "sorry" albo znowu zadzwonię
Mam go w kieszeni ciągle
Chętnie mi odpali jointa
Pierwszy do butelki, ostatni do końca
Jakby co to się nie znamy gościu –
Przestań ciągle w palce kąsać!
Z kieszeni wydostać łotrze chcesz
Się Kochane monstrum