Chada, Sobota - Rap zaufania tekst piosenki (lyrics)

Sobota [Michał Sobolewski]

[Chada, Sobota - Rap zaufania tekst piosenki lyrics]

Jestem tutaj od lat
Weź posłuchaj mnie ziomuś
Robię czystkę w tej grze
Na wzór świętych z Bostonu
Czy ty też tak to czujesz?
Powiedziałem jej tak, teraz kurwa żałuję
Mleko już się rozlało
Nie szukaj we mnie świadka
Masz tu rap zaufania
Co się niesie po klatkach
Nie mów mi co mam mówić
Nie mów mi co mam myśleć
Ja tu gram pierwsze skrzypce
W tym jebanym przemyśle
Z dala od jakichś dziwek
Trudno jest mi zrozumieć sens
Ich marnych nagrywek gadasz coś za plecami
Dla mnie to żadna krzywda
Ale kurwa pamiętaj, że się ze mną nie igra
Piszesz Chada przegrywa, odnajduję w tym siłę
Pokazuję dziś Polsce, jak się bardzo myliłeś


Teraz lamusy cisza
Prawdą z ludźmi się dzielę
Kurwa, jak po mojemu, nie proszę o zbyt wiele
To nie sejmowe wotum, to zaufania rap
Dla jebanego rządu, jest jak parszywy rak
Bronimy swych poglądów, zwątpienia tu brak
Tak było od początku
Odkąd przyszedł na świat
Odkąd pamiętam brat robię dla ulicy
Wcześniej robiłem hajs, teraz robię liryki
Kładę na bity bolesną szczerość ściero
Tutaj Sobota, Chada, masz sprawdź to dzieło

Jestem pewien krytyki, kibicuję złodziejom
Jesteś z tych
Którzy pewnie tego nie zrozumieją
Dla mnie złodziej brzmi dumnie
Dobre słowo i serce
Za tym wszystkim po prostu
Kryję się nieco więcej
Ramię sprawiedliwości, węszy tutaj od rana
Nawija Tomasz Chada, dla sądu syn Bogdana
Teraz brzmi to ponuro, tego to jestem pewien
Kiedy słyszysz te wersy
Pewnie robisz pod siebie
Jeszcze wszystko przed Tobą
Jeszcze bracie wyskoczysz
No bo w końcu na Boga, ile może wiać w oczy
Trzymasz kukiełkę Chady
No i wbijasz w nią szpilkę
Chcesz mi płacić za ciszę
Ale ja nie zamilknę
Co się mażesz jak dziecko
Nie przeproszę tu za nic
Te słowa to konieczność
Ciągle nie spuszczam z tonu
Weź tego nie kwestionuj, masz tu rap zaufania
Wszystko dla ciebie ziomuś
To nie sejmowe wotum, to zaufania rap
Dla jebanego rządu, jest jak parszywy rak
Bronimy swych poglądów, zwątpienia tu brak
Tak było od początku
Odkąd przyszedł na świat
Odkąd pamiętam brat robię dla ulicy
Wcześniej robiłem hajs, teraz robię liryki
Kładę na bity bolesną szczerość ściero
Tutaj Sobota, Chada, masz sprawdź to dzieło

Teraz gorsza część Chady
Mówi ci idź do diabła
Masz tu pieprzoną pieśń, o podrzynaniu gardła
Moja wiara wypadła, kiedyś z szóstego piętra
Chciałbyś więcej szczegółów
Lecz niewiele pamiętam
Weź nikomu nie ufaj, podpowiada rozsądek
No i słusznie
Bo potem kurwy straszą cię sądem
Przejebałem majątek ale to mnie nie boli
Bardziej w sidłach niewoli
Niż w złotej aureoli, balet wyszedł mi bokiem
Biorę głęboki oddech, nie podchodzę do okien
Mam z tym pieprzony problem
Chciałbym cię nie pamiętać
Droga szczęścia nie tędy, zanim
Kurwa coś powiesz, wypluj wybite zęby
Teraz słowa dokończą, to co zaczęły czyny
Przecież kurwa nie mówię
Że nie jestem bez winy
Z ciężkim sercem nawijam
O tym że z nami koniec
A, myślałem że zawsze staniesz
Po mojej stronie
To nie sejmowe wotum, to zaufania rap
Dla jebanego rządu, jest jak parszywy rak
Bronimy swych poglądów, zwątpienia tu brak
Tak było od początku
Odkąd przyszedł na świat
Odkąd pamiętam brat robię dla ulicy
Wcześniej robiłem hajs, teraz robię liryki
Kładę na bity bolesną szczerość ściero
Tutaj Sobota, Chada, masz sprawdź to dzieło

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować