DonGURALesko - Raskolnikov tekst piosenki (lyrics)
[DonGURALesko - Raskolnikov tekst piosenki lyrics]
Gdy jak Raskolnikov nie masz dokąd pójść
Wokół ludzie, twarze, światła, tysiąc okien
Świata balon, a ty trzymasz w ręku gwóźdź
Kiedy nie masz dokąd pobiec ani po co
Ani potem ani teraz ani tu
Nie ma słońca za dnia, ukojenia nocą
W tłumie obcych ryczy wodospadu szum
To była piękna słoneczna niedziela
Żółte suche powietrze jak u Faulknera
Próbuję zakląć wtedy tam, w tu i teraz
Zjeść i wypluć w 24 literach
Wtedy byłem taki duży, dzisiaj jestem mały
Płoną na stosach wszystkie moje ideały
Co ubłagać miały los, ale go nie powstrzymały
Co trwać miały jak skały
Lecz się porozsypywały a ja nie wiem jak
Zetrzeć twoje diamentowe łzy
Rzucam ochłapy marzeń niech się
Szarpią o nie psy
Niech warczą i szczerzą kły
Nie starczą im twoje sny
Na górze fiołki na dole my
Obcy w tłumie, defiluje z nurtem rzeki
Widzę tamto lato spod opadłej powieki
Wiem, minęły wieki i nic już nie jest pewne
Pamiętam tylko, że pachniało drewnem
Kiedy nie masz dokąd uciec nawet wzrokiem
Gdy jak Raskolnikov nie masz dokąd pójść
Wokół ludzie, twarze, światła, tysiąc okien
Świata balon, a ty trzymasz w ręku gwóźdź
Kiedy nie masz dokąd pobiec ani po co
Ani potem ani teraz ani tu
Nie ma słońca za dnia, ukojenia nocą
W tłumie obcych ryczy wodospadu szum
Latem szwendam się po ulicach
Jak bezdomny kot
W uszach mam szum, w głowie mam mrok
Jak mam pracować - to nie mam rąk
Jak mam uciekać - to nie mam dokąd
I nie mam skąd nie jestem stąd
Jestem zewsząd takich jak ja było paru
Lecz odeszło bo zobaczyli przyszłość
Więc poszli w przeszłość
Całe królestwo jest warte tyle co
Ta para z ust… chyba coś przeczuwasz
Gdy tak siedzisz dopijając zimną kawę
Wyglądasz, jakbyś zdawała sobie sprawę
Że zaraz wyjdę przez tamte drzwi
I będę spał na ulicy
Nic nie będzie mi się śnić
Nie będę jeść nie będę pić
Nie będę się nawet modlić
W tłumie najłatwiej się upodlić
Kolejno odlicz tysiąc werbli w podzięce
Piłat umywa ręce patrząc w lustro w łazience
Jesteś materii jeńcem
Tym genialnym szaleńcem
Potępieńcem malowanym Malczewskiego pędzlem
Czy czymś więcej? Mniej więcej
Czy czymś mniej?
Ogniu ze mną krocz, wietrze ze mną wiej
Kiedy nie masz dokąd uciec nawet wzrokiem
Gdy jak Raskolnikov nie masz dokąd pójść
Wokół ludzie, twarze, światła, tysiąc okien
Świata balon, a ty trzymasz w ręku gwóźdź
Kiedy nie masz dokąd pobiec ani po co
Ani potem ani teraz ani tu
Nie ma słońca za dnia, ukojenia nocą
W tłumie obcych ryczy wodospadu szum
Wietrze ze mną wiej ogniu ze mną krocz
Wodo ze mną płyń ziemio ze mną bądź