Dudek P56, Peja - Jak Pragnę tekst piosenki (lyrics)
Łukasz Dudziński
[Dudek P56, Peja - Jak Pragnę tekst piosenki lyrics]
Powiedz czego chcesz
Pragnę zamienić na uśmiech łzy
Słońce, gdy pada deszcz
Pragnę, by świat się zmienił, a ty
Powiedz czego chcesz
Pragnę zamienić na uśmiech łzy
Słońce, gdy pada deszcz
Ja pragnę ziomuś szczęścia, nie odbierzesz mi
Tego i nie żywię urazy i zapytaj dlaczego
Bo człowiek miał tak żyć
Dobrze życzyć innym ludziom
Czasami się pierdoli i czasami się gubią
Pragnę żyć, pragnę żyć
Te numery z małych słów
Zło mnie nachodzi bez przerwy i
Przechodzi tak jak Bóg
Wiara, miłość, to podstawa
Łapiesz w płuca te powietrze
Pragnij tego tak jak ja
Dziś mogę powiedzieć MC
Dziś mogę powiedzieć MC
Dziś mogę powiedzieć MC
Dziś mogę powiedzieć MC
Polska to mój rewir tu film życia kręcę
I cięcie, kolejna scena
Nowy rozdział - życie
Gdzieś to już widziałem, stestuj jak to idzie
Sytuacje moje, tak jak twoje się powtórzą
Będziesz czuł ten piękny zapach
Gdy ukłujesz się różą
Więc burzą ci wszystko, a na pewno spróbują
Ty nie patrz się na innych zdanie
Niech się oni głupio czują
Niech ci gwarantują to, że patrzą
Widzą i zazdroszczą
I tak dzień po dniu, później nocą, zimę
Wiosną też, chcesz leżeć to leż
Tu z ekipą nie finito
Chyba dobrze o tym wiesz
Lecimy dalej po swoje marzenia
Chuj w paranoje
DDK na pełnej kurwie, jeden cztery
Taki projekt
Pragnę, by świat się zmienił, a ty
Powiedz czego chcesz
Pragnę zamienić na uśmiech łzy
Słońce, gdy pada deszcz
Ja pragnę, szczęścia
Czasu dla naszych bliskich
Ja pragnę żyć i smażyć, smażyć
Ja pragnę, szczęścia
Czasu dla naszych bliskich
Wszystko się może jeszcze zdarzyć, zdarzyć
Pragnę żyć
Nieśmiertelność to mnie w ogóle nie jara
Pomyśl, że zostałbyś sam i
Co warta taka wiara?
Pragnę nie opadać z sił i z
Dnia na dzień więcej starań
Jeśli chodzi o przyjaźnie za hajs
To leci hara pragnienia człowieka mocne
Choć czasem bywa gleba
Znaczy, że podnosił ciężar wtedy
Kiedy było trzeba znaczy, że podnosił się tu
Po najcięższej burzy ziomek
Pragnę nie opadać z sił
Życia nie mieszać ze złomem
Moment, chwilunia i z kolejnym tomem lecę
Ile jeszcze bracie trzeba
Motywacji i poświęceń?
Aby życzyć sobie dobrze i
Razem przejść trudności
Bardzo chciałbym, uwierz
Głębia podświadomości
Ilości, ilości więcej, więcej jeszcze raz
Dążyć do wiarygodności i miłości, na to czas
Na kurestwo odporności
Tego potrzeba tu wielu
Nie próżności i zazdrości fałszywego
Przyjacielu
Wielu leci do celu tu po trupach, takie buty
Do tego wszystkiego gnój zaniesie
Do swej chałupy no niestety, taki gnój
Więc poszyte takie wdzianka
I dlatego co niektórzy
Przezroczyści jak firanka
To skandal, nie pomyl z tym
Co dało wielu siłę
Przede wszystkim dużo farta tu
Gdzie ścieżki są zawiłe
Pragnę, niech poleci karta ta
Najwyższa w waszej talii
Testosteron nie pomoże na to
Że ludzie są mali
Pragnę, by świat się zmienił, a ty
Powiedz czego chcesz
Pragnę zamienić na uśmiech łzy
Słońce, gdy pada deszcz
Telefon wciąż cię odcina od realnych spraw
Bo jak zwykle podróżujesz, wirtualny świat
I jak zwykle serfujesz, chociaż nie ma tu fal
Bo jak każdy nadajesz na
Tych samych falach brat
To teraźniejszy świat
Nie ma potrzeby zgromadzeń
Coraz częściej wyobcowany solo kamikaze
Nic nie poradzę, czasem też mam taką fazę
Ale bardziej od postów skupiam się na bragge
Gdy łapię refleksję, że jest dobrze
Czuć szczęście
Chwilę później czarne chmury zakłócają fiestę
Czasem odcięty jestem, skupiony na problemie
Ty wtedy masz pretensje, co jest grane
Często nie wiesz
No i prosisz bym się włączył
Potwierdził obecność
Bo rodzina potrzebuje swojej
Głowy bardzo często wciąż daję świadectwo
A wszystkie trudne sprawy
Zostają w tyle głowy
Bo nie wszytko dziś naprawisz
Słucham ulicznych rapsów
Że nie jeden to Brutus
Przypadkowe koneksje nigdy nie
Zdziałają cudów
Czegoś się spodziewał? Typ przy
Flaszce nabrał luzu
By na drugi dzień oczernić
Wymyślać od lamusów
Traktuj jak intruzów tych nieszczerych PKU
Jednak warto odświeżyć tych
Kilka starych słów
Jeśli zapomniałeś, że nie każdy będzie swój
To poniesiesz konsekwencje znajomości
No i chuj