Ekran Klimatu Ulicznego, Areczek PRG, Tekeshi, Fazi - Chce tego jeszcze (Ekran Ulicy) tekst piosenki (lyrics)

[Ekran Klimatu Ulicznego, Areczek PRG, Tekeshi, Fazi - Chce tego jeszcze Ekran Ulicy tekst piosenki lyrics]

Rozpierdol muzę na cały zycher
Dzisiaj mam w chuju czy policja przyjdzie
Idziemy grubo, trzęsą się ściany
Ktoś dostał w pizdę, leży rozjebany
Chuj z nim, chuj z nim, sypie się panama
Kochamy melanż do piątego rana
Tańczą dziewczyny, tańczymy my
Dzisiaj na pewno nie będę zły
Flakon, flakon, alkoholik zakon
Jak się trzymacie? Hmmm, jako tako
Zepsute głowy, spaczone umysły
Chcę tego jeszcze, poleci whiskey
Wódka czy dobre czerwone winko
Co się tak spinasz? Wyluzuj dziecinko
Tak tu się płynie, jak stary ocean
Reset głowy, dziś tego nam trzeba
Relax, relax, przestań udawać
Podbij tu do nas jak chcesz się wygadać
Nie przejmuj byczku, trach po maluchu
Dobra domówka, mam ją w serduchu
Będzie gitarka, posłuchaj Arka


Płynę jak barka, pozdrawiam, narka
Melanż, terroryści, Warszawa nie Pakistan
Jest znowu poranek, przystanek, ciężki stan

Jak jarać, to grubo, jak pić, to do dna
Dzisiaj walimy gołdę, niech zabawa trwa
Dawaj muzę tę głośniej, niech usłyszą kurwy
Tańce, swawole, głośno, rozruby
Przypał na stole, ktoś dostaje krzesłem
Wszystko rozsypał, i w dupę jeszcze
Ogólny peklaż aż więdną ręce
Lecę do kibla, dupy w łazience
Rozmowy w toku, też dobre miejsce
W ciągłym amoku, chcę tego więcej
Dawaj na parkiet i w góre ręce
Rozkręć ten balet, chcę tego jeszcze
Crack, kokaina aż przejdą dreszcze
Dobrze wspominać taką imprezkę
Wpadnę tu nieraz, wpadnę na pewno
Ruszaj swą dupą, nie bądź jak drewno
Nie jesteś sama, a mi wszystko jedno
Wypnij swój kukiel, dawaj mefedron
Dzisiejszej nocy coś pęknie na pewno
Nie będzie to ściana, Ty leć po następną
Balet do rana, zrywany parkiet
Odpal szampana, całkiem przypadkiem
Wpada brygada z niezłym dodatkiem
Kilkudniowy rejs
Jednak czeka mnie przynajmniej

Ej koleżko, patologia jest konkretna
Jak gdy pierdolnę w klimpę
Chyba spadnę zaraz z krzesła
Bo niezła fantazja, bo wpadło trochę kwitu
Teraz bełkot ze szlugami
Miesza się jak w psychiatryku
I po co tyle krzyku, że aż mnie boli głowa
Zamiast się ze sobą kłócić
Wysypcie na stół ten towar
I po co tyle krzyku, pierdolnij se węgorza
Zajebał przed pięć minut
Nie powiedział ani słowa
Wóda i towar, browar i trawa
Puchnie wątroba, resetuje się bania
Dopada deprecha, krecha zamiast śniadania
Przez trzy dni melanżu odzwyczaił
Się od spania
Z rana gorzała i kłótnia o głupoty
Dupa sobie przypomniała
Że dziś idzie do roboty
No co Ty, kobieto, lepiej dzisiaj się zwolnij
Bo nie chcę być niegrzeczny
Ale wyglądasz jak zombie
Zapomnij, szybko nie dojdziesz do siebie
Ty niżej jutro w piekle i
Wyżej dzisiaj w niebie
I znowu poleciałeś, tarzałeś się po glebie
Ale ile przejebałeś, dopiero dotrze do Ciebie

Ej, żadna dobra biba nie
Odbędzie się bez pancia
Dopiero melanż puszcza
Lecąc do pracy z rańca
Są chipsy, są kanapki, jest wóda i napoje
Nie ma co świrować, z początku browar doję
Tłum ludzi połowa urwało się chuj wie skąd
Jedni Ameryka, drudzy reflektują prąd
Parkiet oblegany panie węszą i nęcą
Męczą wodzą co trzecia z charakteru procą
W kuchni konferencja wódy płynie Wenecja
Sekcja styl dowolny, witam pato, eminencja
W takich rauszach redukcja dwa kilo
A do następnej wypłaty nie zgadza się bilon
Damy walą wino, potem wchodzi wóda
Potem damy dają, czarna, blond czy ruda
Cicha kucharka robi z mięsem cuda
Po upływie czasu i walenia gazu
Uchyla włazu i wjeżdżasz do garażu
Kiedy budzi się właściciel, zarządzają finish
Ty ledwo widzisz i powrót se kminisz
Pożegnalny wąs blatem wstrząs

To tera ja, obok przeleciała flacha
Dobra, daj spokój, dawaj lepiej macha
Po węgorzu angielskie wyjście
Ona idzie ze mną, jest pierwsza na liście
Naćpane miasto, każdy na swój sposób
Wypierdalać, nie róbta mi tu tłoku
Bo chcę do taryfy zawinąć ją na hotel
Dzisiaj będę kurwa dzikim kotem
Wpadła nadwyżka, to lecim w tango
Cztery węże, dobrze tu jak Rambo
Naćpani wpadamy na pokoje
Nie muszę chyba gadać co zaraz z nią zrobię
Będzie ruchana dzisiaj na chama
Węgorz, wąż, butelka od szampana
Taki rozpiździej zawsze preferuję
Mega luj Fazi lubi mieć w czubie

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować