Gimpson, Lesiu - Lody tekst piosenki (lyrics)
[Gimpson, Lesiu - Lody tekst piosenki lyrics]
Lecz od zawsze pustką świeci
Tu w tym mieście
Więc poradzę sobie jeszcze tak jak leci
Upatrzyłem już jednego
Wiem o której kończy w środy
Godzina czternasta pięć
Dziesięć po idzie na lody
Więc też pójdę, życie chciało
Że na lody też mam chrapkę
Tylko nie wiem czy koledze ślinka
Na myśl o tym kapnie ale walić, hehe mocno
Tak wciąż walić będę musiał
Tylko nie wiem czy swojego czy
Tym jego dziś poruszam mam ochotę na więcej
Boję się patrząc na jego twarz
Że dziś zabawimy się i pierwszy i ostatni raz
Jestem ciekaw ile mieści, czy popieści
Co poczuje będę pchał nim
Niech szeleści jego kurtka i nie pluje
Dotknę wszędzie, część wyciągnę
Lubię dziury, trudna sprawa
Ale przecież każde dziecko lubi
Kiedy jest zabawa
Już się zbliżam, już podchodzę
Może zapłacę za niego
Niech pomyśli już na starcie
Że chcę być jego kolegą co za fart
Brakło piątki bym mógł kupić swoje lody
Jakiś pan do mnie podbił
Trochę hajsu mi dołożył
Mówi, że mu imponuję
Widział jak grałem w teatrze
Chce obejrzeć na żywo
Wszystkie moje spektakle
Spieszę się z jedzeniem
Bo gość jest sympatyczny
Proponuje mi wycieczkę, autem do jego willi
Napotykam jego oczy, widać było krótki błysk
Jeśli będzie chciał mnie skrzywdzić
To najwyżej dam mu w pysk
Gdy wsiedliśmy do Lancera
Obczajałem jego profil
Mówili dziś w telewizji że grasuje tu pedofil
Lekki strach poczułem
Mrowienie na całym ciele będzie git
Pedofile ponoć są tylko w kościele
Jesteśmy w garażu, więc wychodzę z samochodu
Strasznie dziwnie tu jest
Poczułem ukłucie głodu
Mówię że jestem głodny, a facet się obraca
"Chcesz coś w ustach mieć?
Dostaniesz w ryj kutasa!"
Nawet krzyknąć nie zdążyłem
Trafił aż prawie zemdlałem
Byłem kurna taki głupi
Teraz za swoje dostanę
Posadził mnie na krześle
Zaczął rzęzić oraz charczeć
Patrząc prosto w moje oczy
Życzył mi serdecznej tarczy
Nie bój się i siedź spokojnie
Lepiej nie rób nic głupiego
Nie miałeś takich kolegów do tej pory
Masz pierwszego wiem to, że lubisz teatr
Ja znam bardzo fajne sceny
Gdzie się ruszasz? Nie-e-e, nie idziemy!
Złapał mnie mocno za ramię
Wiem że zaraz w ryj dostanę
Trzask i dwójki wyjebane
Ręką łapię się za japę
No to usiądź tu mój mały
Pan kolega zaraz przyjdzie
Tylko nie myśl o ucieczce i
Tak ode mnie nie wyjdziesz
Czego on chce? To pedofil czy morderca?
Chuja mi zje, czy woli wyrywać serca?
Mam nadzieję, że tam siedzi
Że co się stanie nie myśli
Gdzie ten nóż? Przecież chwilę temu
Był tutaj wśród wszystkich
Trochę szarpnąć i te więzy nie
Są wcale takie mocne będę wolny bo nie dla
Mnie są igraszki całonocne
Nie ma noża a to dziwne
Cóż zabawniej będzie z nimi
Nożyczki to bardzo dobre zamienniki
Tak sądzimy w międzyczasie, młody chłopak
Uwolnił się z krzesła
Idzie wolno, bierze zamach
Oto zemsta nadeszła
Odwraca się z uśmiechem godnym świra
Pedofila
Po czym upada na ziemię, co się stało, finał?
Lekko obraz rozmazany
Gość przytomność odzyskuje
Jest na krześle skrępowany
Dzieciak wargi oblizuje
"Zaraz, zaraz, jestem nagi, ręce
Nogi skrępowane"
Chłopiec zdjął pasek od spodni
Zaraz zajmie się tym panem podszedł wolno
Napawał się strachem przejętej ofiary
Napiął mocno pasek w dłoniach
Gotów do zadania kary
Długo bił na oślep, wymierzając silne ciosy
Trysła czerwień na podłogę
Krew zmieszana z potem
Szlufka uderzyła w oko, wszędzie rany
Wszędzie blizny chłopak odrzucił pasek i
Zdjął resztę bielizny
Skoczył, przewrócił krzesło
Chuja wbił w oczodół teraz inna biała ciecz
Wypełniła miejsce wokół
To nie białe myszki błaźnie
To plemniki w twojej czaszce
Wyrwę obcęgami zęby, kutas w mordzie
Jak słitaśnie jeśli zaśniesz, to na wieki
Utnę palce ci dla beki
Najpierw w dupę ciebie zerżnę
Twoje resztki pójdą w ścieki