HVNCWOTY, LaikIke1, Nawaj - Bez kagańca tekst piosenki (lyrics)
[HVNCWOTY, LaikIke1, Nawaj - Bez kagańca tekst piosenki lyrics]
Bita beta i bita meta i szybka seta
Jak Michael Phelps
Bite, to pite jest wszystko
Idziesz - ulice milkną
Taka zabawa, że każdy zawadza, a życie
To bycie sadystą
Wity nabite po łokcie, wity na szyję i mordę
Jak takich krzywdzisz, jak nienawidzisz
Może im wyjdzie na dobre
Pięści chcą czereśni, chcą soku na palcach
Dzieci niosą wieści, na bloku jest małpa
Na bloku jest krwawa łaźnia
Głowy leżą jak w konstelacjach
Z kontenerów płynie smród
Jak z ust boomerów - konsternacja
Małpa sunie dalej
Gdzie kolacja? - się muszę najeść
Ciеń chłopaczka na brudnej ścianie
Nie pozna go matka nad ranеm
Ale miał tupet jebaniec
Bowiem aspirant osraniec
Jak małpa się naje, wstanie świt
Spiszą zeznanie
Jak małpa śpi, to aspirant zmienia ton
Bo o tym, kto z kim, chce rozmawiać tylko on
Jak małpa śpi, na bloku spokój jest normą
Więc, kto i z kim, to drażliwy temat mordo
W końcu nadejdzie sprawiedliwość
Na jaw zawsze wyjdzie prawda
Psy dopadną psa, nawet tego bez kagańca
Człowiek zszedł z drzewa
To dalej w nim drzemie małpa
Zło idzie w parze z decyzją
Choć za nimi czyha karma
To się nie musiało stać
Mogło być dobre dziecko
No, no, ale stali, kartę to wyjął niebieską
Gdy nucili rówieśnicy coś
Że stary spał niedźwiedź ten
Kulił się w piwnicy, bo go stary sprał nieźle
Szósta klasa, takie śmieszne dzieciaczki
Co to rechotały w chuj
Bo miał dres w cztery paski gdy, gdy
Jako mały gnój już wylecisz z tej paczki
Ćwiczysz nienawiść, no i MMA w kiblu
Weszły recepty wprost od alchemików z ośki
Co stały koło zdrowia
Coś jak Minister Szumowski
Gdy się stajesz małpą, to o flex nagle gładko
Tylko by, by zdobyć iphone
Z typa zrobił kwaśne jabłko
Bite gęby w klubie
Freddy Krueger w cudzych snach
Choć zasypiał do niej co dzień
I tak ból Cię budził, strach
Trzęsą się dłonie, Darwin drapię po głowie
Co to? Stanęło zwierzę tam
Gdzie kiedyś stał człowiek
W końcu nadejdzie sprawiedliwość
Na jaw zawsze wyjdzie prawda
Psy dopadną psa, nawet tego bez kagańca
Człowiek zszedł z drzewa
To dalej w nim drzemie małpa
Zło idzie w parze z decyzją
Choć za nimi czyha karma
Ojciec do końca życia już będzie
Widzieć słońce zza okna
To szczeniak przejął biznes, los
Finał o więcej dostaw
Szmuglował, co popadnie, handel
Niczym matrioszka
Kosił sos nawet na chłopcach
Sprzedawanych w folksdojczach
Ani krzty sumienia nie miał z nim powiązań
Kosa, kula, buła, bagaj
Nie chciał znać innych rozwiązań
Nienawidził szmat, brudnych
Jak matka i siostra co poruchał, to odjebał
Mówił pionkom: "Kości zostaw"
Bo uczucia żywił wyłącznie do psów
Miał ich siedem
Jadły sojowe mięso, tych co upadli na glebę
Kiedy poczuły krew, sam nie był ich pewien
Więc podchodził do nich z gnatem
A ten miał mały feler postrzelił sobie udo
Psy miały szalenie długi łańcuch
Upadł na ziemię, jucha leje się na marmur
Poczuł kły na ciele, jak żuły kawałek
Po kawałku a ostatnią myślą wspomnienie
Jak śmieje się z kagańców
W końcu nadejdzie sprawiedliwość
Na jaw zawsze wyjdzie prawda
Psy dopadną psa, nawet tego bez kagańca
Człowiek zszedł z drzewa
To dalej w nim drzemie małpa
Zło idzie w parze z decyzją
Choć za nimi czyha karma
W końcu nadejdzie sprawiedliwość
Na jaw zawsze wyjdzie prawda
Psy dopadną psa, nawet tego bez kagańca
Człowiek zszedł z drzewa
To dalej w nim drzemie małpa
Zło idzie w parze z decyzją
Choć za nimi czyha karma