Jacek Kaczmarski - Koń Wyścigowy tekst piosenki (lyrics)
[Jacek Kaczmarski - Koń Wyścigowy tekst piosenki lyrics]
- Więc doczekałem się nareszcie swego dnia!
Chrypną głośniki: Czarny koń
Dżokej w czerwonym! - To dżokej mój
A Czarny koń - to właśnie ja!
Nie na mnie skierowane publiczności oczy
Na mnie nie stawiał nikt, pisano o mnie źle
Ale ja wiem, że mogę gnać, co koń wyskoczy
I że zwycięstwo jest pisane właśnie mnie!
Start! Tunel toru za barierą się otwiera
Do przodu rwę, wiatr z oczu mi wyciska łzy
Dżokej w strzemionach staje, chłoszcze
Jak cholera!
Na czarnej sierści rosną pierwsze pręgi krwi
Sam wiem
Jak biec! Kopyta szarpią ruń na bruzdy
Przeszkody tnę - jedna po
Drugiej - od niechcenia!
Ach, jakbym biegł! - Tylko bez
Siodła i bez uzdy co chcą powstrzymać mnie
Od mego przeznaczenia!
Co mnie obchodzą publiczności dzikie wrzaski!
Co mnie obchodzi dżokej mój
- czerwony karzeł?!
Ja tu dla siebie biegnę, nie z niczyjej łaski
I - co potrafię - zaraz wszystkim wam pokażę!
Znikają z obu stron chorągwie, twarze, godła
Ja czuję tor i tylko tor i kopyt takt
Więc jeden ruch! - I wylatuje dżokej z siodła
I z pyska znika mi wędzidła słony smak!
Pędzę co sił, cóż dla mnie dyskwalifikacja -
Przegrywa stajnia, dżokej, widz - ale nie ja!
Nikt nie zagrozi mi - to dla mnie ta owacja
Lecz meta nie jest końcem biegu - ani dnia!
Więc dalej gnam, nie wiedząc - czy to ja
Czy nie ja o którym wrzeszczą
Że oszalał! - Ich to rzecz!
Stać mnie na wszystko! -
Byle tylko bez dżokeja!
I raz na zawsze - z siodłem, uzdą
Pejczem - precz!