Jacek Kaczmarski - Testament ‘95 tekst piosenki (lyrics)
[Jacek Kaczmarski - Testament ‘95 tekst piosenki lyrics]
Pod koniec dwudziestego wieku
Co nic już chyba do odkrycia
Nie ma ni w sobie, ni w człowieku -
Za czarne pióro i atrament
Chwytam, by spisać swój testament
Za mną już liczba chrystusowa
Ofiarnym kozłom przypisana
Kiedy niewinna spada głowa
Za cudze grzechy - czyli za nas
By z życia się wymknąwszy sideł
Uschnąć w relikwię wśród kadzideł
Przede mną dziesięć lat niepewnych
Gdy każdy zmierzch mężczyznę miażdży
Od wewnątrz pośpiech szarpie gniewny
A z nieba mu znikają gwiazdy
Który to przetrwa ten - dożyje
Zaszczytu, że sędziwie zgnije
Mniej ważne - ile czasu trawisz
Niż - z jakim trawisz go wynikiem
Niejedną twarz mi los przyprawił:
Byłem już zdrajcą i pomnikiem
Degeneratem, bohaterem
A wszystkie twarze były szczere
Patrzono na mnie przez soczewki
Miłości, złości, interesu
Przeinaczano moje śpiewki
By się stawały tym, czym nie są
Tak używano mnie w potrzebie
Aż dziw, że jeszcze mam ciut siebie
Poza tym zresztą mam niewiele
Wpływy przejadłem i przepiłem
Co nieco w duszy tkwi i w ciele
(Co duszy wstrętne - ciału miłe)
Więc nie zostawiam potomności
Kont, akcji ani posiadłości
Pierwszej małżonce mojej, Ince
Nim się wyrazi o mnie szpetnie
Zostawiam nasze wspólne sińce -
Pamiątki z wojny wieloletniej
Ja się przeglądam w tych orderach
Bo to, co boli - nie umiera
Zaś drugiej mojej połowicy
Niczego nie zapiszę za nic
Bo choćbym nie wiem jak policzył -
I tak mnie za rozrzutność zgani
Więc nim się zrobi krótkie spięcie -
"Kocham cię" - piszę w testamencie
Także synowi memu, Kosmie
Niewiele mam do zapisania
Nie wiem co będzie, gdy dorośnie:
Czy zada cios mi, czy pytania
I próżno mi się dzisiaj biedzić
Czy znajdę na nie odpowiedzi
Paci zabawek nie pomnożę
A zapisuję jej przestrogę
Że choć się wiecznie bawić może -
Nie taką jej wyśniłem drogę
Lecz snem nie będę córki dręczył:
Zjawi się drań, co mnie wyręczy!
Przykra to myśl, że - gdy czterdziestkę
Poranny wieszczy reumatyzm -
Tak łatwo w ten testament mieszczę
Wszystkie me lary i penaty:
Gitarę, książki i zapiski
Butelkę po ostatniej whisky
Nic nie zapiszę więc Wałęsom
Pawlakom, Strąkom i Urbanom
Co codziennością naszą trzęsą
A ja ich muszę strząsać rano
I przyjaciółki mej Grabowskiej
Grę z nimi biorę za słabostkę
Zostały jeszcze pieśni one
Już, chcę czy nie chcę, nie są moje
Niech cierpią los swój - raz stworzone
Na beznadziejny bój z ustrojem
Sczezł ustrój, a słowami pieśni
Wciąż okładają się współcześni
Ja z nimi nic wspólnego nie mam
(To znaczy z ludźmi, nie z pieśniami)
Niech sobie znajdą własny temat
I niech go wyśpiewają sami
Inaczej zdradzą wielbiciele
Że nie pojęli ze mnie wiele
Partnerzy także źródłem troski -
Ciąży przyjaźni kamień młyński:
Niezbyt wysilał się Gintrowski
Nazbyt wysilał się Łapiński
Tyleśmy wspólnie wznieśli modlitw -
Rozeszliśmy się bez melodii
W ten czas tak marny, hałaśliwy
Gdy szybki efekt myśl połyka
Chóralne plączą się porywy
Muzyka wszelka w zgiełku znika
Lecz, chociaż z nieuchronnym smutkiem
Każdy niech swoją nuci nutkę
O, nie samotne to nucenie!
Ani obejrzy się pustelnik -
Zjawią się wielcy ocaleni
Z historii rusztów i popielnic
By szydzić wprzód a potem kusić
I do sprostania im przymusić
Bo nie przypadkiem przeszli czyściec
Odsiani z mód wartkiego ścieku
Po to by istnieć (a nie błyszczeć)
I wieść dysputę o człowieku
W przepyszne wciągną cię katusze
Nie byle jakie łby i dusze
Dyskusja z nimi więc jest czysta
Podstępna tylko z naszej strony
Czym grozi nam antagonista
Co przed wiekami pogrzebiony?
A dodam jeszcze myśl, że i my
Niedługo już będziemy z nimi
To samo pod rozwagę daję
Kochankom moim bez wyjątku:
Jakże do syta tym się najeść
Co końcem było od początku?
Imion rozkoszy więc nie podam
Bo życia mało, czasu szkoda
Dlatego też się kończyć godzi
Nie wiem, czy jeszcze co napiszę
Lecz tylem już wierszydeł spłodził
Że jest czym okpić po mnie ciszę
Zwłaszcza że póki słońce świeci
Wciąż będą rodzić się poeci
Jak ja bezczelni i bezradni
Spragnieni grzechu i spowiedzi
I jedną nogą już w zapadni
Dociekający co w nich siedzi
Co wciąż nieuchronności przeczy
Że może życie jest do rzeczy