Kacper HTA, Słoń, Paulina Jankowska, Jongmen - Wilk tekst piosenki (lyrics)
Wojciech Zawadzki
[Kacper HTA, Słoń, Paulina Jankowska, Jongmen - Wilk tekst piosenki lyrics]
Który biegnie sam w ciemnym lesie
Nawet bez watahy też dam sobie rade
Pędzę dziś przed siebie
Nie mam szczęścia na tapecie
Pod łapami czuję ziemię
Śnieg prószy po ramionach
W moich oczach znajdziesz wszystko
Błękit oceanu
Wszystko zmierza, do wypełnienia planu
Nikt nie chce podejść, sam omijam innych
Skazany na samotność, nawet złapany niewinny
Dam sobie rade i kiedy jest najgorzej
Też dam sobie rade, jeśli opuścisz mnie Boże
Gorzej być nie może
Za mną wielkie morze krwi
Nawet sierść mam czerwoną i czerwone łzy
Spójrz w moje kły
Widzisz gniew? Wielki zawód?
Pożeram kłusowników i nie potrzebuje czasu
Już nie zapinaj pasów, niesie wilka do lasu
Krzyk ofiar słychać już nawet z tarasu
Biegł przez puszcze, góry, pola
Nikt z was schwytać go nie zdołał
Warczy gdy nadchodzi zmora broni stada wilk
Broni stada wilk
Jestem jak wilk, nocny łowca
Wiem że mam złą sławę
Jeśli wpadnę w sidła mogę odgryźć własną łapę
Już całe miasto zna mnie
Bo choć przemierzam je jak duch
Mój głos rozchodzi się pośród
Pokrytych mrokiem wzgórz
Nas dwóch to nie wyjątek, chłopcze wiedz
Że jest nas wielu
Bardzo dobrze wiem jak pachnie moja
Własna krew na śniegu
Jeśli nie znasz reguł w puszczy
Wróć do stada wiejskich kundli
Bo rzeczywistość jest surowa
Jak pustkowia tundry umiem ugryźć
Choć już nauczyłem się mieć dystans
W zagrożeniu mogę uruchomić tryb: wścieklizna
Płynie mi krew z pyska
Kiedy baraszkuję w truchle
Tym farbowanym lisom rzucam ironiczny uśmiech
Dumnie stoję na pogorzelisku
Krzycząc: wiwat Polska
Ty nadzierasz z nami ryj pod
Sceną jakbyś wypadł z okna
Niech każda dwulicowa żmija dzisiaj
Zdycha w torsjach
To Słoń, Kacper, zwierzęcy instynkt
Likantropia
Głęboki ślad
Na twardym śniegu na rzeki brzegu
Przed wejściem do lasu w biegu
W świecie bez reguł
Od początku słońca ku niebu, aż po sam biegun
Do końca gdzie rzeka rwąca, z natury gniewu
Biegnę dziki jak wiking
Łapa się nie podwinie
Wychował mnie las a czas inaczej płynie
Brak mi ludzkich cech, to pech
Stos niepowodzeń nie dasz rady
Nie lękać się gdy staniesz na mej drodze
Mam demoniczne moce
W świecie piekielnej krzywdy
Choć obce mi każde imię znajome żywym
Jestem ostatnim słowem
Nadzieję nim zrobię zamach
Wygryzę zębami z szyi jabłko Adama
Każda moja ofiara którą chcę brać na litość
Prawie się daje złapać, mógłbym przysiąc
Gdyby mógł, mój węch i słuch wywęszył ruch
Ślina z pyska, twoja krew tryska
Mów do mnie duch