Kaen - Bestia tekst piosenki (lyrics)
Kaen [Dawid Starejki]
[Kaen - Bestia tekst piosenki lyrics]
Jestem nowym objawieniem
Daję w kość masz to jak w banku
Przyjmuje nowe zlecenie
Popatrz w głąb, szukam sacrum
Płacę za to dużą cenę
Czujesz swąd? To profanum
To codzienny ten element
Wpadam w szał, wraca persona non grata
Szajbus
Ostatni bal, zapłata za lata życia w strachu
Burzę ład, krucjata denata gotów do ataku
Cały sztab, tu miasto wariatów, psychopatów
Ale upał, niezła dupa, czeka kutas
Przykuta do łańcucha twoja córka
W niej gwałtu pigułka
Najwyższa półka, analna kulka - moja kolej
Konduktor sprawdza bilet
To przejażdżka w jedną stronę
Armagedon, najlepszy przyjaciel śmierci
Coś kręci, się wierci
Przecież jesteśmy święci
Absolwenci Wyższej Szkoły Patologii
Studenci Wydziału Zbrodni
Zapraszają profesorki
Nie ma barier nie do przejścia
Nachalnie, wulgarnie uwaga dzieci bestia!
Obłąkany włóczęga ALARM
Zostałaś przeklęta! Lalalala
Przesiąknięty nienawiścią spowodowaną
Grzechem
Defekt, umysłu złe myśli niesione echem
Prefekt, Mefista to ten władca marionetek
Zlepek diabelskiego pisma
Noblista w jedzeniu ścieżek
To grom z jasnego nieba
Spada na wasze kolumny
Dusza czarna jak heban
Dla wielu to gwóźdź do trumny
Tyle złości w nas
Ona nie jest przez przypadek
Bez litości świat, pozostawił swoją skazę
Zamiast tuszu krew, papier to ludzka skóra
Opętany poeta, chory świat spod jego pióra
Twoja cudowna figura, kochana matka natura
Pogrąża żądza, poznaj to seksualny rytuał
Kocha, zwierzęcy instynkt przelecę Cię
Niczym jak królik
Kochaś spragniony pizdy zdejmie
Założony tłumik chłopak Cię zamulił
Ja przyjmę Cię do kliniki
Prawdziwi specjaliści poprawią twoje wyniki
Staje się pusty w środku od tych środków
Od tych związków
To zżera jak nowotwór, brak porządku
Brak rozsądku
Poddany setkom tortur w zarodku
To jest potwór encepence, w której ręce
Trzymam wiadro prądu?!
Chciałem ze Sobą Skończyć
Słuchaj teraz pierwsza próba
Zawiązałem pasek na szyi, niestety się urwał
To w Chinach robiona kurwa
Więc to gówno jakich wiele
Wodą się zachłysnę, kolej na misje topielec
Nie wyszła, woda zimna, mętna
Zachciało się życia
Widzę przystań deskę chwytam
Chce na brzegu się zatrzymać
Już nie chcę się zabijać
Mimo to jeszcze spróbuje
Tablety na serce, na ciśnienie
Tym się faszeruje
Ze smakiem pożeram kilka tablet opakowań
Droga do Diabła do Boga
Dobry mam wybór czy slogan
Tracę siły, zasypiam
Czuję tą cudowną lekkość
Koniec mojego życia, budzę się, znowu piekło!