Kaen, Kaz Bałagane - Ona tekst piosenki (lyrics)
Kaen [Dawid Starejki]
Kaz Bałagane [Jacek Świtalski] Warszawa, Polska 🇵🇱
[Kaen, Kaz Bałagane - Ona tekst piosenki lyrics]
Wydawałem flote na niej, niczym ulicy król
Dawała owoce nocy, odbierała mi spokój
Dawała krocie floty, zabierała mi rozum
Kochałem takie życie to beznadziejne trochę
Tylko znałem takie życie to bezsenne noce
Kiedy nie możesz spać walczy w głowie szum
Kiedy nie możesz dać, rady sobie już
Kiedy pętla się zaciska czujesz nóż na gardle
Magia zaczyna pryskać
Kolce róż na prześcieradle
Kiedy świat Ci się sypie
Drogą do zgonu utarg kiedy brak życie sypie
Wchodzą do domu z buta
Zaliczony przypał teraz, papuga zabiera
Uwolniony, wita scena, kolczuga uwiera
Nie dają spokoju dalej, chcą mojego sosu
W gorę środkowy palec, drwiąc kolego zrozum
Ona wiele niby może Ci dać
Ona daje i zabiera znów
Powoduje, że pada na Ciebie grad
Ściera, pożera, do zera, lód
To była dziwka łatwa na maksa
Brałem ją na klatkach
Zabierałem z powrotem na kwadrat
Cały tydzień mogła dzwonić co kwadrans
To nie miłość, ale czułem, że to magia
Jebać jakiś tam paragraf w Polsce
Wpierdalamy się na lokal
Ja i mój człowiek portfel
Ona w kiblu z workiem, nie mam żalu w ogóle
Dzięki niej porzuciłem dresy tu na koszule
Z tyłu zostali żule to golasy bez planów
Za pare gramów jeden
Drugiego wyjebał by lamus (ha)
To nie to samo co jakiś tam związek
Świat jest nasz tylko musimy
Poruszać się mądrze
B do G nieporządek, wszytko co chcę osiągnę
A ta dziwka ma na
Drugie synek szybkie pieniądze
Zdrowy rozsądek to złoty środek
Krzyż na drogę dla wszystkich
Zakochanych z Bogiem
Ona wiele niby może Ci dać
Ona daje i zabiera znów
Powoduje, że pada na Ciebie grad
Ściera, pożera, do zera, lód