Kali, Gibbs - Do 3 X sztuka lyrics
Kali [Marcin Kamil Gutkowski]
Gibbs [Mateusz Przybylski] Kłobuck, Polska 🇵🇱
[Kali, Gibbs - Do 3 X sztuka lyrics]
Ona wolna była jak ptak
Ej, polatajmy razem, pogruchajmy
Bom zjarany jak szpak
Ja lubię rap grać i chcę okraść bank
Jestem niegrzecznym chłopakiem
Dla ciebie mogę lać gaz w tank
Moja pierwsza love story jak w wierszach
Niekończące się rozmowy
Usypiam przy jej piersiach
Gdy chłonęły mnie te oczy
Niczym piwna galaktyka
Głowiła się cała klika gdzie
Kali ciągle znika (hmm)
Dostałem bzika i poczułem co to szczęście
Lecz ulica nauczyła mnie
By zatapiać swe zęby w mięsie
Głodne myśli o grubym kęsie, nie wiem, mała
Czy jutro splotą mnie twe ramiona
Czy kajdany w kryminałach
Janinę Marię zwyzywałaś od kurew
Chciałaś mnie tylko dla siebie
A ja tylko chciałem chmurę
Zaczął sypać się monument
Zakazany owoc w bletce
Kiedy chciałaś nas poróżnić
Podzieliłaś jak tort serce
Ciągłe pretensje, ty znów o ideałach?
Wiem, znowu zaspałem, znów się najarałem
Jestem nieogarem
Proszę wybacz, to były jej ostatnie słowa
Została sensimilia, ma druga połowa
Skarbie mój, kocham cię
Tyś ze mną od lat, ty
Naprawdę mnie rozumiesz i wiem, że
Nigdy nie opuścisz mnie
Bo akceptujesz moje zalety i wady, kim jestem
One jak noce i dnie odeszły w zapomnienie
Łamiąc moje serce i wiem
Że więcej nie pomylę się nigdy już
Bo ja więcej nie szukam
Do trzech razy sztuka
To było jakieś after party
Backstage, po WWO kręciłem blanta
Nie śmieszyły mnie żarty
Widzę tylko ją - niebieskooka
W białych najkach
Gdy nasze oczy spotkały się na kwiatach
Bez wątpliwości, bez wahania cienia
Świat zatrzymał się w miejscu
Gdy wzięłaś macha
Zauroczenie od pierwszego wejrzenia
Nieuchwytna jak woda, w oczach głębia oceanu
Znałaś klasykę rapu
Nie słuchałaś go dla szpanu
I tak od pierwszego razu
Ganja znała nasze łóżko
Co dzień wręczałem ci kwiaty
By zainicjować trójkąt
I tak w kółko i w kółko
Co dzień testując granicę
Spętliło się martwe kółko
Ruszyliśmy za granicę na nic nie liczę
Byle w twych ramionach szukać szczęścia
Na wyspie go nie było
Zrujnowała nas ta trzecia
Sto powodów do odejścia
Czas wszystko wypalił
Sto dziur w okolicach serca
Już ich nie pozapychamy
Już cię to nie bawi? Trzykrotne 'nara'
Ona ze mną po dziś dzień
Do dziś nią się jaram
Skarbie mój, kocham cię
Tyś ze mną od lat, ty
Naprawdę mnie rozumiesz i wiem, że
Nigdy nie opuścisz mnie
Bo akceptujesz moje zalety i wady, kim jestem
One jak noce i dnie odeszły w zapomnienie
Łamiąc moje serce i wiem
Że więcej nie pomylę się nigdy już
Bo ja więcej nie szukam
Do trzech razy sztuka
Co za ironia, to znowu był koncert
Mieliśmy wspólnych znajomych
Siedziała sama na sofie
I zerkała jak roluję spliffa
Ślinię bletkę z rośliną
Podbiłem z lekko spiętą miną
Pomyliłem z inną (ups)
'Sory, jestem Marcin i nie mów mi Kali
Może gdzieś cię zaproszę
Może chcesz ze mną zapalić?'
Ty lubisz alko, ja ziółko na śniadanko
I tak się zaczęło, byliśmy niezgodną parką
Szalona niczym kary rumak pędziła w galopie
Nie umiała długo ustać, ale tęskniła okropnie
Ona ciągle w mojej głowie tak
Jak słowa tej piosenki
Tyle samo ile szczęścia daliśmy
Sobie też męki
Był ktoś jeszcze przed kim ukrywałem Marię
Choć pięć wiosen się starałem
To wypadłem chyba marnie
Miliony prób, miliony szans, by żyć normalnie
Bo ty jesteś jak iskra
Ja to środki łatwopalne
Zniszczenie finalne - zburzyliśmy
Wszystkie mosty
Skoro sobie szczęścia nie damy
Odfruń lekko jak motyl
Nigdy nie myślałem, że bez ciebie dam radę
Ale na szczęście mam ją
Po dziś dzień ją palę
Skarbie mój, kocham cię
Tyś ze mną od lat, ty
Naprawdę mnie rozumiesz i wiem, że
Nigdy nie opuścisz mnie
Bo akceptujesz moje zalety i wady, kim jestem
One jak noce i dnie odeszły w zapomnienie
Łamiąc moje serce i wiem
Że więcej nie pomylę się nigdy już
Bo ja więcej nie szukam
Do trzech razy sztuka
Rampamparampampam
Kali, Gibbs, Kali, Gibbs, Kali, Gibbs, ej!
Pam parampampam
Sentymentalnie, sentymentalnie, ej!
Pam parampampam
Kali, Gibbs, Kali, Gibbs, Kali, Gibbs, ej!
Pam