Kali - Zwierzę tekst piosenki (lyrics)
Kali [Marcin Kamil Gutkowski]
[Kali - Zwierzę tekst piosenki lyrics]
Stare firany czarne w
Ciemności chronią demony
Zapach kadzideł nie pokona stęchłego fetoru
Ale on kocha ten odór, poznaj sługę mordoru
W komórce znika
Tam gdzie Pavulon mięśnie usypia
Niczym Mengele co noc bawi
Się we władcę życia
Studentka znika, dalszy ciąg morderczej serii
Piękne oczy w słoikach
Reszta truchła zakopana w ziemi
Pozbył się wiary, nie pamięta kiedy zbłąkał
Gdy przyszedł w pełni, jak koszmary
Władca piekielnego kotła
Dał mu siłę Plutona i poczucie pana świata
Mocno wziął go w swe ramiona
I pokazał mu jak latać
Czarne pióra, czarne łzy, upadłe anioły
On do szpiku kości zły
Ludzkim strachem karmiony
Czyny szaleńca dłoni
Chce byś ujrzał jego dzieło
Przeznaczenie się dopełni
Już bliska godzina zero
Nie ma słońca w pieśni tej
Tylko ciemność, ból i strach
Nie ma słońca, gdy budzi się
Ten okrutny i głodny zwierz, nie ma szans
By uwolnić je
Nie ma dla niego leku
Nie ma dla niego ratunku
Jego dusza zaprzedana, głodna padliny
Jak stado kruków
Gumowy fartuch ponownie ściąga z kołka
Chowa się nawet karaluch
Gdy nadchodzi rzeźnicka robota
Ma się za artystę, w śmierci dopatruje piękna
Zaczynał już, jako chłystek
Gdy zaduszał bezbronne zwierzęta
Nie używa płótna, stół sekcyjny jak sztaluga
Prowadzi dokładny skalpel
Pedantyczna martwa sztuka
"Jesteś piękna" szeptał jej, głaskał czule
Jej nieruchome mętne oczy wciąż
Błagały o ratunek
Z otwartych ust niemy krzyk się wydobywa
Ale nikt go nie usłyszy, bo ona leży nieżywa
Znów się odzywa pragnienie
Ogień ogarnia ciało
Słyszy rozkazy i komendy pana, ciągle mało
Z tej już uleciała prana
Niechaj zasypie ją wapno
A kolejna lala do zabawy czeka tuż za ścianą