Kaz Bałagane - Nowe Szklane Domy tekst piosenki (lyrics)
Kaz Bałagane [Jacek Świtalski] Warszawa, Polska 🇵🇱
[Kaz Bałagane - Nowe Szklane Domy tekst piosenki lyrics]
(psi, psi, psi)
Gadasz coś o pożyczonych furach (hm, hm)
Troszkę opalony, mordo, aż mi schodzi skóra
Jadę se na szklane domy
Gdzie spotkałem mordo czuba
Prawdziwego świra, gruba w życiorysie dziura
(agrh)
Mówi mi, że to 5G rozjebało całe ptactwo
(smażą nas mordo)
Pokaż gdzieś skrzydlatego szczura
(nie ma w Warszawie ptaków)
Musimy rozjebać to żelastwo (chipy namierzą)
Nowe szklane domy, mordo, sygnowane żabką
(psi, psi) wszystko karton-gipsem tu zarosło
Zamiast bratków
Wczute małolaty chcą tu być jak David Bratko
(psi, psi) wszystko jest przeszklone
Jednak nie dochodzi światło
Warszawa w toksynach, nad nią szklane domy
Jemu szczęka lata jak pinballe na żetony, uh
(uh)
Nie wiesz, co ukrywa ten twój narzeczony
Ufasz swojej psiapsi, lepiej nie
Wchodź na jej story, uh
(uh) korpobiba na niej same klony
Krótkie boki, długa grzywa
Kurwa, same Callejóny, uh
(uh) nie słuchali Kazka, z dychy walą ziomy
Ty na dachu lepiej bez, bo latają drony
Oh, czwarty dzień szpachlowanie blatu (sniff)
Chłopy mają zdrowie do tematu (orgh)
Ja po jednej dobie to już mocne Nosferatu
(psi, psi) ale robią na budowie mordo
W nowym szklanym gmachu więc zahartowane
Nieraz w pełnym słońcu na dachu (psi, psi)
Będzie tutaj biuro korponiewolników czasu (o)
Obok w nowym bloku u dupy mieszka raper
Mija byle ekipę to już moment pełne nachy
Choć rapuje o szmatach, to gonią go te szmaty
(argh) choć brzmi jak ojciec chrzestny
To zrobił dwa szpagaty
Na dole siedzi kasjer to przyjezdny z Armenii
Wciąż suszy ludziom głowy
O fikcyjnej epidemii
Warszawa w toksynach, nad nią szklane domy
Jemu szczęka lata jak pinballe na żetony, uh
(uh)
Nie wiesz, co ukrywa ten twój narzeczony
Ufasz swojej psiapsi, lepiej nie
Wchodź na jej story, uh
(uh) korpobiba na niej same klony
Krótkie boki, długa grzywa
Kurwa, same Callejóny, uh
(uh) nie słuchali Kazka, z dychy walą ziomy
Ty na dachu lepiej bez, bo latają drony
(woah)
Warszawa w toksynach, nad nią szklane domy
Jemu szczęka lata jak pinballe na żetony, uh
(uh)
Nie wiesz, co ukrywa ten twój narzeczony
Ufasz swojej psiapsi, lepiej nie
Wchodź na jej story, uh
(uh) korpobiba na niej same klony
Krótkie boki, długa grzywa
Kurwa, same Callejóny, uh
(uh) nie słuchali Kazka, z dychy walą ziomy
Ty na dachu lepiej bez, bo latają drony