Mata - MC tekst piosenki (lyrics)
33mata 🤙 [Michał Matczak] Warszawa, Polska 🇵🇱
[Mata - MC tekst piosenki lyrics]
No i kurwa znów to samo
Pół Polski chce mnie pobić
Pół Polski bije brawo
Płacze co drugi rodzic
Bo trudno się pogodzić z tym
Że patoraper nie chce zostać super nianią
Psy szczekają, ale robią to w kagańcu
A moja karawana jedzie dalej
Jak przez drive-thru
Ja i przyjaciele, dzielimy to na czterech
Jestem multimilionerem
Bo piliśmy za to w parku
Znowu nowe wersy pisze kolejny ghosthater
Że Mata jest kretynem i jest
Tu tylko na chwilę nawijam to do majka
Wy piszecie jeszcze więcej
Jеsteście tylko paliwem w
Moim pеrpetuum debile
Tak jak Laik na wigilię
Będę puszczał to co roku
Bo czuję spokój tylko kiedy jestem solą w oku
I coś pierdolą wokół mi
A ja słyszę tylko dźwięki hip-hopu
Na 10 piętrze w bloku
Widzą we mnie Eminema i
Chcą żebym był Magikiem
Słyszą głos pokolenia i czekają na manifest
Piszą coś w DM-ach
A ja ciągle mam to w cipie
No bo wczoraj jadłem frytki z keczupem
Jutro zjem frytki z Travisem, ej
Piszę to na Teneryfie marzenia z biblioteki
To teraz plany na weekend
Ludzie skaczą do rzeki
Żeby wypić z nami łychę
A my dalej tacy sami, gramy najarani w FIFĘ
Dwadzieścia dwa - zaraz będę miał w metryce
Mam na imię Michał i bardzo kocham muzykę
Jeśli umrę dzisiaj, to spełniłem obietnicę
Bo nie ma w Polsce skurwiela, co nie
Słyszał czterech liter, pora podbić świat
Pora podbić świat, pora podbić świat (pora)
Wiesz kiedy zrozumiałem to
Że ludzie to zwierzęta?
Kiedy zwyzywał w sieci mnie
Mój były terapeuta
Nie bójcie się leczyć, bo nie każdy z
Nich to menda, ale jebać kiego
Jak każdego konfidenta
Dopiero się rozkręcam i właśnie
To was nakręca
Zjebani boomerzy wychowani na przekrętach
Coś mi węszą po kieszeni
I szukają gdzieś Rolexa, kiedyś
Nachlany na ziemi, dziś dwa
Asy tam gdzie rękaw, mogłem być w AA
A jestem w Gdańsku i patrzę
Na zatokę jak mój laryngolog, artur
Nie miałem znajomości i dobrze wiesz jakie IQ
A pozamiatałem scenę
Bo się nie pierdolę w tańcu
Chyba, że tańczę flamenco i
Ktoś opierdala pento mi
Chyba, że macarenę, bo mi pękło dziś (mmm)
Eee, macarena żyjemy, kurwa, w lesie
A więc trochę se pokrzyczę
Zanim całkowicie zmienię stan
Skupienia w ciszę
Jak nie wiem co robić, no to siadam, no i, um
Zmieniam stan skupienia w taki
Że mógłbym być, kurwa, mnichem
Przede mną nie gadali o tym z Taco
Tylko z Quebo
Nie gadali ze Skeptą, nie gadali ze Sferą
Mam billboard na Manhattan, a
Polacy wciąż nie wierzą
Że głośno o Polakach w rapie
Może być za miedzą zrobię to co potrafię
Czasem 16 godzin dziennie siedzę w studiu
No a czasem na kanapie
Ale wstaję po południu i nie tyram na etacie
Dlatego szanuję pracę, ty
Wylewasz matcha latte, głupia pizdo
Jak to wbiłem w kwestii dziury
Ozonowej, skoro prosiłem prezesa
Żeby zrobili schabowe jakbym tego nie wziął
To i tak by to wziął Sobel
A zabito tyle krów, ile w
Chinach ginie w dobę, i tak w chuj
Ale mogę chociaż napisać na grobie
Że zrobiłem coś jako pierwszy biały człowiek
Zrobiłem coś, a ty drapiesz się po głowie
Słuchają tego w Ohio i słuchają w Legionowie
Słuchają tego w radiu, bajo jajo pierdolone
Mam chuja jak jakiś bambus, no
Bo trochę rośnie co dzień
Ty mi koło niego latasz tak
Jak panda z dużym głodem
Nie fiat panda, tylko rower
Nowy sandał na mej stopie
Tylko Pan da mi odpowiedź na (ej)
Na pytania, które w głowie
(na pytania, które w głowie mam)
Widzą we mnie Eminema i
Chcą żebym był Magikiem
Słyszą głos pokolenia i czekają na manifest
Piszą coś w DM-ach
A ja ciągle mam to w cipie
No bo wczoraj jadłem frytki z keczupem
Jutro zjem frytki z Travisem, ej
Piszę to na Teneryfie marzenia z biblioteki
To teraz plany na weekend
Ludzie skaczą do rzeki
Żeby wypić z nami łychę
A my dalej tacy sami, gramy najarani w FIFĘ
Dwadzieścia dwa - zaraz będę miał w metryce
Mam na imię Michał i bardzo kocham muzykę
Jeśli umrę dzisiaj, to spełniłem obietnicę
Bo nie ma w Polsce skurwiela, co nie
Słyszał czterech liter, pora podbić świat
Pora podbić świat, pora podbić świat
(pora podbić świat)
Pora podbić świat, pora podbić świat
Pora podbić świat (Pora podbić, pora)