Bisz, Te-Tris, Medium - Meteorologika tekst piosenki (lyrics)
Jarosław Jaruszewski
[Bisz, Te-Tris, Medium - Meteorologika tekst piosenki lyrics]
Co się stało z Ojczyzną?
Czy musimy wam wlać?!
Rozkładam dłonie, bo wiem, że spadnie deszcz
Takiej pogody dla Polski nie
Wywróżył żaden wieszcz nadciąga ulewa
Bo z serca człowieka wylewa się krew
Nie umywaj rąk
Bo nie zmyjesz się stąd! Zatykamy wlew!
Deszcz kapie na parapet oczu
Jeśli myślisz, że przechytrzysz monsun
To rozmyślisz się w kapoku
Odkręcam prysznic z literek
Karmię nim intelekt, leję treść
Świece prognozują nam tu los ślepy jak kret
Lej na TV - nie ma w mediach miejsca
Gdzie masz przekaz
Z nieba zwiedzam teraz troposferę
To powietrze trzeba czerpać z męstwa
Ułożymy wał na tych bębnach!
Polska z tego samego powodu korowód głąbów
Ma kopać nam orła? Morda!
Bierz szalupę, wkładaj sztormiak
Sztorm nadciąga!
Kropla potu spływa Ci po skroniach
To meteorologia Boga płacz! Stań pod naszym
Parasolem jako człowiek
Bo stać na to wszystkich, chłopie!
Czemu wolą leżeć w grobie z gnojem? (Powiedz)
Wiatr nawiał z kosmosu tych trzech proroków
Jeden zaleje, drugi zachwieje
Trzeci wysuszy wasz rozum
Komu szaleje ciśnienie będzie cierpieć
Lepiej zamknij okna, to opad słowa
Z nieba nadciąga deszcz!
I wtedy właśnie spadł deszcz, słony deszcz
Bisz!
Ta ziemia domaga się głosu
Jeśli nie dasz jej, zabierze go
I zawsze znajdzie sposób by przekonać tych
Co nie wierzą
Że dusze są nie tylko w ciałach, ziom
Nadjeżdża eszelon
Powodzi, epidemii, ziemi trzęsień
Żeby zmienić coś
Brzegi rwą, wzburzone wody, lody topią się
Młodych dziewczyn oczy złaknione mody
Wpatrzone w schody donikąd
Ptaki obsrały pomnikom ramiona, kona naród
Do krwi zagryzając wymiona cielca ze złota
Kto ma to zmienić, jeśli w domach się ceni
Jedynie to
Na co nasi przodkowie tylko by splunęli?
Kto ma przywołać ich pamięć
By zdołali się przebić
Przez omamiony tłum wrzeszczących
Niewierzących wierzycieli?
Nie widzą nic poza tym, co im należy się
Choć tak naprawdę należy
Wpierdolić im należycie
Widzę życie i wiem, że powinno być inne
Lecz nikt nie kiwnie palcem u nogi
By choć trochę tu polepszyć się
"Pieprzyc je!"
Krzyczą gotując zagładę wnukom
Ukoronowanie głupoty: władzę dali nieukom
Ale Gaja nie ma zamiaru tylko przyglądać się
Bój się z nimi albo z nami ciesz
Nadciąga deszcz!
I wtedy właśnie spadł deszcz, kwaśny deszcz
Tet!
Nasz Nowy Orlean, nowy początek
Nasz nowy świat
Chore komórki odeszły, to jak wyleczony rak
Płat mięsa, niedopieczony stek bzdur
Już zmyła bryza, której czasem nie widać
Lecz czuć!
Eks król, co odszedł ze świtą o świcie
Kałuże nie ubrudzą już tafli
Jego odbicie marzyciel!
Zastanów się! Teraz możesz mieć
Wszystko w życiu szlak boso po rosie
Bez dywanów z erytrocytów
Fałszywą miłość kładę na ołtarz tym deszczom
Z sufitu z wolna spada kropla
I'm sorry Mrs jackson
Jak dziecko uwierz, jest tutaj po to
Żeby ci dawać wzrok?
Schowaj parasol, umbrella ella ella
Świat miał dość zapada noc
Pora budować coś na tych zgliszczach
Łzy po policzkach
Krople po rynnach i gzymsach
Niech bije olbrzym pod żebrami
Nie spod Giewontu
Spójrz! Dziś lało nie tylko na Brackiej
W końcu!
To jak wygląda twoja miłość? - wiesz
Jestem reporterem, niosę wieść, press, play
To jedyne medium
Które opłaca się w domu mieć
Deszcz ciął cząsteczki tlenu tych systemów
Wszedł szatan, szedł w szatach
A pustynia wysuszała gardła
I właśnie wtedy zobaczyłem rzekę rwącą
Rwąc mocno wiosło prąd popchnął
Ponton w potok
Wyrzucił mnie na drugi brzeg, nic nie zabrał
Nie unieś w powietrze swoje 'nie'
I śpiewaj pieśń!