Gibbs, Filipek, Diana Ciecierska, Nullizmatyk - Hotel Odyseusz tekst piosenki (lyrics)

Gibbs

Gibbs [Mateusz Przybylski] Kłobuck, Polska 🇵🇱

Filipek [Filip Marcinek]

[Gibbs, Filipek, Diana Ciecierska, Nullizmatyk - Hotel Odyseusz tekst piosenki lyrics]

Sto pięćdziesiąt mil od domu
Pusty hotel, z lodem Jack
Niby wszędzie mamy ziomów
Więc dlaczego piję sam?
Szukam wciąż na siebie wzoru
Chociaż czuję lekki żal
Kiedy w hotelowym holu
Czuwam nocą jak ta ćma

Jestem typem samotnika, dzwonisz, pik, pik
Nawijaj
Znowu kwit, kwit, mnie mija
We krwi mam antyviral
Znowu jestem na koncercie, jest sobota
Choć nie dla nas
Ty na drugim końcu Polski śpisz
W mojej koszulce sama
Live, love jak A$AP Rocky
Jeden ziom ma trzy kierunki
Drugi od nas trzy wyroki
Jak byłem w kołysce zapalenie


Płuc mnie prawie zmiotło
Jakoś mam zakodowane, by oddychać pełnią
Mordo
Tankuję swą Fiestę, Drwala w siebie wciskam
Spędziłem w trasie tak dużo czasu
Każda ze stacji serio jest bliska
Choć mam dużo wrogów
Face to face każdy przyjazny
To dla moich bliskich wers, każdy pisze
Że się martwi
Z rodziną od święta
W progu się z nią witam rzadko
Spędzam zamiast z mamą więcej
Czasu z płytą matką
Powracam jak Odyseusz do domu
Po takich trasach
Chociaż żebyś mnie wpuściła
Nie wdziewam stroju żebraka

Sto pięćdziesiąt mil od domu
Pusty hotel, z lodem Jack
Niby wszędzie mamy ziomów
Więc dlaczego piję sam?
Szukam wciąż na siebie wzoru
Chociaż czuję lekki żal
Kiedy w hotelowym holu
Czuwam nocą jak ta ćma

Woda na młyn, na młyn woda
Ładuję karabin, przede mną oceany, morza
Samotny dżin szuka drogi na bezdrożach
Killer Queen wyznacza szlak jak polarna zorza
Woda na młyn, na młyn woda
W gardle absynt, w domu syn, czeka Penelopa
W hotelu dym, powietrze pełne obaw
Nie byłeś w nim, ani w tym, to waż słowa
Dwadzieścia siedem lat trwa rap przygoda
Dźwigam na barach ten towar
Nie mówię: "nara"
Chcę z muzą nadal obcować
I choć przelana goryczy czara
Piję szampana, bo nie mam czego żałować
Życia żałować
Mile widziana wygrana, ślepa przegrana
I do celu od nowa, oko cyklopa
Nie zawsze łajba może na
Pełnych żaglach żeglować
Woda na młyn, na młyn woda
Do zoba, bo końca dobiega w hotelu doba

Sto pięćdziesiąt mil od domu
Pusty hotel, z lodem Jack
Niby wszędzie mamy ziomów
Więc dlaczego piję sam?
Szukam wciąż na siebie wzoru
Chociaż czuję lekki żal
Kiedy w hotelowym holu
Czuwam nocą jak ta ćma

Jestem typem samotnika
Więc nie pukaj w moje drzwi
Dobrze czuję się w mym gronie
Stojąc w lustrze vis-à-vis
Raz na tydzień ktoś chce bardzo
Mym nowym kolegą być
Przesiedziałem sam latami
Roniąc tylko krople krwi
Może więcej, niż to było potrzebne
Z tego mam jeden wniosek
Nie potrzebuję już ciebie
Żadnych nowych koleżków
Ani ich zgniłych pestek
Wciąż reaguję słabo na manekiny po emce
Gdybyś sam zrobił przejście
Chodziłbym pewniej po świecie
A poruszam się z miną
Że miny czają się wszędzie
Nie wiem już, co to za kino
Że tłumy są aż tak ślepe
Każdego celebrytę szanując bardziej od siebie
Na szczęście mam swój świat
Jestem w nim jak zadokowany w doku
Dźwięki hip-hopu gdzieś na trzecim
Piętrze w bloku
Garstkę mych ludzi mile widzianych u boku
Bogu powierzyłem kilka spraw
Trudno ufać komuś

Sto pięćdziesiąt mil od domu
Pusty hotel, z lodem Jack
Niby wszędzie mamy ziomów
Więc dlaczego piję sam?
Szukam wciąż na siebie wzoru
Chociaż czuję lekki żal
Kiedy w hotelowym holu
Czuwam nocą jak ta ćma

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować