Paluch - Nagła Śmierć tekst piosenki (lyrics)
Paluch [Łukasz Paluszak] Poznań, Polska
[Paluch - Nagła Śmierć tekst piosenki lyrics]
Nie rodzice sadyści dziecku łamią nawet myśli
Gdyby potrafiło chodzić lub wypowiadać myśli
To definicje bólu wszyscy usłyszeli byśmy
Tu nie ma granic, gdzie duchowy rynsztok
Ten co życie ma za
Nic pierwszy powinien zawisnąć
Chcą zdobywać planety, czują że są blisko
Choć na ziemi śmieci sterty
Ludzkie wysypisko chce poznać Twoje imię
System chce Twój numer
Chce iść z Tobą przez życie
Dla nich jesteś trupem cel jest niewidoczny
Dzisiaj nie będzie ich łupem
Prawdę zabiorą do grobu
Tylko fałsz puszczają hurtem
Promienie Najwyższego Światła
Przebijają chmury
Niewiara upadła, Pan uderza w życia struny
Wysychają oceany, lewitują góry
Wszyscy podziwiają naraz moc
Najwyższego Stwórcy
Wyrównanie różnic, rdzewieje szczere złoto
Wypełnienie próżni, dla duszy święty botoks
Ci co rzucali bluzgi, ręce do nieba wznoszą
Suma istnień ludzkich otoczona jego troską
Bliscy co odeszli, żywi stoją obok Ciebie
Wszystkie zbłąkane dusze odnajdują
Domy w ciele, ta
Jeśli wątpiłeś to dzisiaj jesteś pewien
On wrócił na ziemie i
Wszystkim prawym daje Eden
Darmowy prezent, boska sztuka na żywo
Znikają stygmaty
To dzisiaj wybawienie przyszło
W towarzystwie świętych ostatnie widowisko
Nie musisz tłumaczyć przecież o
Tobie wie wszystko
Znów karmi głodnych, spragnionych poi z ulgą
Ucichły modły, nasze serca biją równo
Wszyscy zwyrodnialcy czują ból swoich ofiar
A sprawiedliwość dla tych
Których sąd nie dopadł
Brudne sumienia niszczą niewiernych tchórzy
Z przerażeniem w oczach dzisiaj
Chcą Jemu służyć
Materialne dobro obraca się w gruzy
Jego łza jest życia kroplą
Nawilża Saharę duszy
Resetuje pamięć poniżanych kobiet
Pamiętają tylko dobro
Znika opuchlizna z powiek
Daje nam szanse na ostatnią szczerą spowiedź
Zdejmij z sumienia maskę i
Całą prawdę powiedz
Pojawił się Pasterz, stada ślepych owiec
Daje nowy początek, bądź pewien to nie koniec
Właściwy porządek, dziś cywilizacja płonie
Prawdziwy Król na tronie w rękach topi koronę
Zło miesza się z dobrem, równowaga wraca
Przestaje być istotne to co
Na kościelnych tacach
W pył obraca zbędne kościelne bogactwa
Wyczekiwana ulga we wszystkich warstwach
Nie podała daty żadna znana przepowiednia
Dzisiaj wszyscy mają dzień
Świeci blaskiem cała Ziemia
Największe tajemnice świata stają się jasne
Nie musisz ich rozumieć
To co ludzkie nie jest ważne
Otwiera dla nas złote bramy boskich komnat
W pierwszej kolejności idą wysłannicy dobra
Słychać anielski chór we
Wszystkich świata zakątkach
Męczennicy, pierwsi żywi w nieba progach
Za nimi idą ci którzy karmili się wiarą
Świadomie i w niewiedzy
Przestrzegali boskie prawo
Nie widzieli Go za życia
Żywi przed nim stają
Choć niewiedza Cie osłabia to
Jest wiary podstawą
Ostatnimi będą ci co brak
Wiary wynieśli z domu
Lub wierzyli w jego siłę ale negowali Kościół
Wiedzą co istotne przez wyciąganie wniosków
Idę z nimi dumnie przez
Kilometry złotego mostu
Nic więcej się nie liczy
Czas w miejscu stanął
Słodkie łzy, słona krew
Świat zalany zimną lawą
Ginie chaos, bo tym było życie ludzkie
Nie szukaj schronienia
Teraz nie masz dokąd uciec
Nie ma znaków zapytania
Odpowiedzi też są zbędne
Ziemia wraca do początku
Życie zatoczyło pętle
Nie widziałeś tego nigdy nawet
Jeśli patrzysz sercem
Zostało tylko piękno, tylko to i nic więcej