Peja, Dono, DVJ Rink - W czasie gdy... tekst piosenki (lyrics)
[Peja, Dono, DVJ Rink - W czasie gdy... tekst piosenki lyrics]
Głowa często przeciążona
Nie gorzej niż szkolny plecak
Ot kolejna heca, fejki leczą tu kompleksy
Na świecie
Gdzie milion baksów dawno przestał być sexy
Dobrze wiedzą, że się stoczą
Mimo to nawijają
Że mogę im skoczyć niczym Javier Sotomayor
Chcesz hawirę i pannę Sotto Mayor
Co z Belmondo woziła się na pełnej w
Pełni Cię rozumiem mordo
Fast Life, goń marzenia, napierdol się Bordo
Wiedz, że high levelu
Nie zdobędziesz prochem, gołdą
Balet Cię zawróci z obranego celu wiem, to
Gdybym w porę nie załapał to
W portfelu bym miał cienko
Dziś mam gust wyrafinowany ale wciąż rap
A hejt ma tupet z włosów
Na dupie jak Donald Trump
Ponoć kto nie ma talentu, kończy grając rocka
Hip-hop jest jeszcze niżej i właśnie
Za to go kocham nie mam czasu na focha
Przejmować się pojebami
Co zamiast słuchać jak leci
Czytają między wierszami
W czasie gdy ta gra się zmienia
Wszyscy się zmieniają pod grę
Zatracając swoje ja, żeby gimby czuły progres
Gimby robiły w pieluchy
Gdy były dziewięćdziesiąte
Wiem, te czasy już nie wrócą
Lecz nie będę w grze pionkiem
W czasie gdy ta gra się zmienia
Wszyscy się zmieniają pod grę
W czasie gdy ta gra się zmienia
Wszyscy się zmieniają pod grę
W czasie gdy ta gra się zmienia
Wszyscy się zmieniają pod grę
W czasie gdy ta gra się zmienia
Wszyscy się zmieniają pod grę
Nie panuje jeden z drugim
Na publicznym wystukuje
Tak oto dorosły chłopak się dyskredytuje
Prowokacje na tablicy wirtualnych bohaterów
Żołnierze zawistnych nieudacznych
Koleżków raperów
Na koncercie pytanie "kim on
Jest"? Przenika w tłumie
Czym się różnie od niego?
Przecież też tak umie
Medialny lincz, tępe widły, wrócił smak
Kocham rap
Choć bywało, że miłość ta nikła, bach, bach
Bach! Weszły dziwne określenia
Jakieś chore fb loty
Porozmawiasz, bo ktoś pyta i
Już rodzą się kłopoty
Dystans, dystans, opuścić lepiej tę klatkę
Wyjdź do ludzi masz przyjaciół
Z nimi nie wpadniesz w pułapkę
Jestem z pokolenia kaset, Lenarów, Pewexu
Baltony
Będą latały w powietrzu nie dolary – bony!
To, że kochasz przeszłość nie znaczy
Że nie doceniam to co świeże
Na poziomie leci w głośniku na przemian
Tylko bez pajacowania, bo to scena nie cyrk
Jak widać kilku ujawniło miłość do umcyk, cyk
Słowa z butów osiągnąłeś swój cel sława i żel
Zawsze pasowałeś do wesel
Kłania pod dyktando władzy równo tańczy
Ledwo poznał sztukę ten artysta samozwańczy
Pod skorupą goły twardziel
Podatny na krytykę
Była przestrzeń jest akwarium z pustelnikiem
Pozory mylą, myli nas uniosły ton
Każdy ćwiczy, ma sukcesy
Ma stos ciuchów ma przecież topowy phone
Przerażająca jest ta fikcja z
Sreberkiem z czekolady
Smutny uśmiech, malinowy
Odegrana rola – blady!
Gdzieś widziana kreacja
Zdobi kolejną choinkę
Gdzie w tym Ty, stagnacja, daj przypinkę
Kolejny ma bilet do błyszczącego wagonu
Po kilku miesiącach płaczą
Zjadacze własnych ogonów
W czasie gdy ta gra się zmienia
Wszyscy się zmieniają pod grę
Zatracając swoje ja, żeby gimby czuły progres
Gimby robiły w pieluchy
Gdy były dziewięćdziesiąte
Wiem, te czasy już nie wrócą
Lecz nie będę w grze pionkiem
W czasie gdy ta gra się zmienia
Wszyscy się zmieniają pod grę
W czasie gdy ta gra się zmienia
Wszyscy się zmieniają pod grę
W czasie gdy ta gra się zmienia
Wszyscy się zmieniają pod grę
W czasie gdy ta gra się zmienia
Wszyscy się zmieniają pod grę
Może pójdę w odstawkę, przysłowiowego lamusa
Lecz nie będę ganiał po
Scenie w srebrzystych rajtuzach
Nawet mnie to nie wkurza
To przecież nie jest mój level
Jeśli to ma być mainstream?
To ja wybieram podziemie!
Bycie sobą wciąż w cenie
Też lubię dobrze wyglądać
Lecz nie staje mi na widok
Rapera w nowiuśkich oksach
Wolę panie podglądać ubrane w Channel 5
Kumasz?
Bo ten look to dziś 50 procent sukcesu, duma
Muza powinna brzmieć
A dziś ma tylko wyglądać
Skoro gówna nie słucham
To gówna też nie oglądam
Kolejna modna oprawa, nie służę diabłu pokora
I oczy w słoneczku mrużę
A nie ryj Terminatora tak już moja rola
Że się napinam a gdzieś tam
To raczej temat do zwały
Niespecjalnie tu besztam
Niech cała reszta oceni
Co się stało z Hip-Hopem?
Hip-hop to banda łbów, dodać chujową odzież
W czasie gdy ta gra się zmienia
Wszyscy się zmieniają pod grę
Zatracając swoje ja, żeby gimby czuły progres
Gimby robiły w pieluchy
Gdy były dziewięćdziesiąte
Wiem, te czasy już nie wrócą
Lecz nie będę w grze pionkiem
W czasie gdy ta gra się zmienia
Wszyscy się zmieniają pod grę
W czasie gdy ta gra się zmienia
Wszyscy się zmieniają pod grę
W czasie gdy ta gra się zmienia
Wszyscy się zmieniają pod grę
W czasie gdy ta gra się zmienia
Wszyscy się zmieniają pod grę