Planet ANM - Nietykalny tekst piosenki (lyrics)
[Planet ANM - Nietykalny tekst piosenki lyrics]
Jeśli musisz jestem glebą
Ale nie kop we mnie jeśli nie chcesz umrzeć
Mam nad sobą życie
Choć mieszkają we mnie trupy
A pod skorupą bomby mam
Przykryte przez nasturcję
Jestem wodą, cmentarzem U-Bootów
Syrenim domem ty nie stąpaj po mnie twardo
Jeśli nie jesteś Bogiem
Mam, w sobie cierpliwość i siłę
By stać się lodem
Jestem obojętny na pęknięcia
Kiedy płonie ogień
Jestem wiatrem, nie dotkniesz
Nie złapiesz mnie za włosy
Możesz tylko obserwować skutki
Mojej obecności jestem tworem samoistnym
Energią w atmosferze nie okiełznasz mnie
Jeśli nie masz władzy nad ciśnieniem
Jestem ogniem, zdolnym by rozgrzewać i parzyć
Byłem na górze Synaj jeszcze
Przed nadejściem Syna
Jestem symbolem zniszczenia i
Narodzenia wiary a odkąd płonę nad głowami
Ma legenda jest żywa
Jesteśmy zbyt łatwopalni na ten świat
Zbyt łatwopalni a ja się czuje zbyt
Nietykalny znów nietykalny
I może to mnie kiedyś zgubi
Ale nikt nie pada martwy w życiu
Po raz drugi
Jesteśmy zbyt łatwopalni na ten świat
Zbyt łatwopalni a ja się czuje zbyt
Nietykalny znów nietykalny
I może to mnie kiedyś zgubi
Ale nikt nie pada martwy w życiu
Po raz drugi
Jestem ciszą, inspiracją poetów
Hałasu antonimem
Możesz mnie zagłuszyć wtedy stracę na sile
Jeśli chcesz swoim krzykiem
Uczynić mi krzywdę
Wiedz że wrzask męczy dusze a
I tak w końcu ucichnie jestem światłem
Chcesz mnie wyrzucić będąc cieniem
Choćbym był ostatnią iskrą to i
Tak ja rzucam ciebie
Jestem drogowskazem dla tych
Którzy pobłądzili gdzieś a na końcu drogi
W ciemnej dolinie przyświecam cel
Jestem burzą, grzmię mam wpisane to w naturę
Jak odchodzę to oddycha ci się lżej (lżej)
W kroplach deszczu widzę
Resztki ludzkich sumień
I ciskam w nie pioruny
Bo się zachłysnęły snem jestem wiarą
Czasem ludzie tracą mnie na zawsze
I biorą pod wątpliwość to
Czego nie doświadczyli zmysłem
Ciepło nie jest namacalne
Co nie znaczy że jest martwe
A nawet gdyby było, to kiedyś musiało istnieć
Jesteśmy zbyt łatwopalni na ten świat
Zbyt łatwopalni a ja się czuje zbyt
Nietykalny znów nietykalny
I może to mnie kiedyś zgubi
Ale nikt nie pada martwy w życiu
Po raz drugi
Jesteśmy zbyt łatwopalni na ten świat
Zbyt łatwopalni a ja się czuje zbyt
Nietykalny znów nietykalny
I może to mnie kiedyś zgubi
Ale nikt nie pada martwy w życiu
Po raz drugi
Jestem smutkiem, głęboką depresją
Wynikiem klęski jestem skutkiem pierwotnym
Samodestrukcji wewnętrznej
Jestem brakiem rozwiązań
Na każdy problem społeczny
Tak bardzo łatwo jest mnie uśpić -
Wtedy zmieniam się w furię jestem złością
Ty możesz próbować mnie tłumić w sobie
Przez zaciśnięte pięści i ość
Stojącą w gardle
Jestem gniewem co napręża do
Granic struny głosowe
W końcu wyjdę z ciebie
Niszcząc twierdze którą zbudowałeś
Jestem strachem
Przyczyną byś w siebie mógł tchnąć odwagę
Zwiastunem białych flag które
Haniebnie wznosisz
Jestem impulsem do działania abyś
Krwią spowił szablę albo oddał się ucieczce
Kalecząc przy tym stopy
Jestem miłością, antidotum dla stresu
Dla obecności w próżni, pragnieniem oddechu
Jestem opaską Temidy
Sygnałem świetlnym dla ślepców nie znikam
Choć czasem blaknę wraz z upływem sekund
Jesteśmy zbyt łatwopalni na ten świat
Zbyt łatwopalni a ja się czuje zbyt
Nietykalny znów nietykalny
I może to mnie kiedyś zgubi
Ale nikt nie pada martwy w życiu
Po raz drugi
Jesteśmy zbyt łatwopalni na ten świat
Zbyt łatwopalni a ja się czuje zbyt
Nietykalny znów nietykalny
I może to mnie kiedyś zgubi
Ale nikt nie pada martwy w życiu
Po raz drugi