Planet ANM - Trzy metry do nieba tekst piosenki (lyrics)
[Planet ANM - Trzy metry do nieba tekst piosenki lyrics]
Nie czuję dreszczu na skórze
To powietrze nie jest już elektryczne
Ściany to znów tylko ściany zbyt głuche
By usłyszeć jak z piersi wyrywa się seria
Uderzeń jak serce chce krzyczeć
Nie usłyszą te ściany już nic
Nie powiedzą już nic mając usta zaszyte
A firany w moim domu są siłą spokoju
Nie walczą już z wiatrem od dawna
Nie tańczą w ciemności ku czci obcych bogów
Choć pełne są pokus, niech idą do diabła
Dzisiaj głębiej oddycham i godzę się z losem
Choć tlen to nie moja Finlandia
Whiskey nie moja Irlandia
By dostrzec co jeszcze przede mną
Nie staję na palcach
Życie dostałem, wziąłem na własność
Oddałem używkom, wyrwałem z powrotem
Serce na dłoni oddałem, talent od Boga
Dostałem, przechlałem połowę i żyłem
Tu kurwa jak frajer
Od rana do rana z tą mordą w podłodze
Bez celu, bez większych ambicji
Choć te, które miałem niszczyły mi zdrowie
Dzisiaj wiem to na pewno
Tu jestem przypadkiem
Wciąż nie gotowy na sukces i
Niechaj mi Bóg będzie świadkiem
Że chciałem z tym skończyć
Finalnie zostałem na dłużej
Niechaj mi Bóg będzie świadkiem
Że tak między prawdą a nim
To się czuję zwyczajnie
Chociaż Orion nie kłania się nikomu w pas
A po pas to już kurwa tym bardziej
Dziś inaczej oddycham, inaczej
Choć tlen to nie moja Finlandia
Whiskey nie moja Irlandia
Już dna nie dotykam
Choć tak bardzo kochałem tonąć
W samotności tonąć zbyt mocno
Moim tlenem była Finlandia
Jak benzyna płonąca w tętnicach
Ty, powiedz, czy był taki moment
Że czułeś się lekko, lżejszy niż jesteś?
I by stan nieważkości miał większe znaczenie
I wpływ niż prawo ciążenia?
Czy czułeś się kiedyś zbyt lekki dla Ziemi?
Dla matki zbyt lekki by czuć się bezpiecznie?
Czy kiedykolwiek patrzyłeś w dół
Mając pieprzone trzy metry do nieba?
Powiedz czy czułeś jak kropla goryczy
Zatruwa ci wnętrze i wnętrze zalewa?
Uwierz mi, czasem kropla wystarczy
Jak salvia cię zmieni, nam więcej nie trzeba
Czy czułeś, że spadasz za szybko
Nie wiodą z pomocą gałęzie na drzewach
Jedyne co się wtedy ciśnie na usta
To "Panie wszechmocny, jeszcze nie teraz"
Czemu tak po prostu nie możemy
Spadać w bezkres, spadać wieczenie?
Czemu zawsze czeka na nas ziemia?
A sala samobójców rozkłada do nas ręce
Czy to zbyt romantycze by odejść
Zniknąć za dnia będąc słabym światełkiem
Czy to wciąż honorowe, pierdolnąć to wszystko
Jak leci by wychować córeczkę?
Jestem ojcem i dla niej swe życie doczesne
Przetapiam na przyszłe, lepsze
Jej oddam powietrze, to które wdycham
Niech głębiej oddycha ode mnie
Dla niej stanę pod murem, lecz przed
Demonami córeczko, to tatuś nie klęknie
Śpij dziś spokojnie, nie lękaj się tłumów
Bo zanim odejdę to ścieżki ci przetrę
Miałem trzy metry do nieba
Trzy metry do nieba patrząc w dół
Klęcząc przed demonami
Trzy metry nad niebem, było ich stu
Dzisiaj jestem na Ziemi
I dźwignę to niebo, by znowu nie pękło na pół
Mimo piorunów, deszczu i burz
Aż po mój grób, nie pękło na pół
Dziś inaczej oddycham, inaczej
Choć tlen to nie moja Finlandia
Whiskey nie moja Irlandia
Już dna nie dotykam
Choć tak bardzo kochałem tonąć
W samotności tonąć zbyt mocno
Moim tlenem była Finlandia
Jak benzyna płonąca w tętnicach