PMM - Historia kontrabandy tekst piosenki (lyrics)
[PMM - Historia kontrabandy tekst piosenki lyrics]
Wyprany szmal nie brudzi rąk
Tak to się zaczęło
Wiedzieli kto, nie wiedzieli gdzie
Wyjechał z miasta
Zarobił i do tego zabrał co dawali w zastaw
Opierdolił to na biegu
W Szczecińskich lombardach
Opierał się na kontaktach które
Dawała mu rapka
Milion znajomości nowych zawarł na melanżach
Pite sety, kokaina i Amsterdam, Holandia
Kiedy grudniowego dnia na kwadrat
Czaiła się psiarnia
Czysty był, zatarł ślady, nie mogli go zabrać
Obława policji i pod obserwacją dom
Choć nie dało im nic to że namierzyli go
To on ze wszystkich stron czuł obłudę i fałsz
Mówił że nie ufa już nikomu i zawiódł go brat
Dziwny świat jak Niemen latał sam pod niebem
Więcej pił, mniej jadł, jechał, poczuł biedę
Gniewem zabijał resztki przyjemnych chwil
Czarno biały film w starym kinie, rwany rytm
Porwał go dziś, wspomina jak to się zaczęło
Tu biznes robi biznes, hajs robi pieniądz
Jest sprawa, muszę jechać do Berlina
Na jeden dzień, samemu nudno
Więc pomyślałem że
Że może skoczył byś ze mną prawko masz
Zaczynali od drobnych wałków, lewych faktur
Ktoś podrzucił pomysł żeby dragi
Pchać do rajchu
Kontrabanda full targu układ się sprawdzał
Tak przez lata bez przypału
Od miasta do miasta
Zmieniała się tylko trasa
Sposób rzutu i hasła
Stały był odbiorca, hajs, towar i dostawca
Kiedyś psy nie węszyły jak dziś, byli zieloni
Wmówić im mogłeś wszystko i wozić na tony
Biznes, kwit
Obroty zwiększały się z każdym rokiem
Coraz częściej ktoś dostawał szału
Przez parę złotych
Źli doradcy, narkotyki, kobiety i zawiść
Wbił się klin między nich
Patrzyli sobie na łapy
Samochody, chaty, burdele, imprezy
Wtedy przemyt się poszerzył o kilku żołnierzy
Pierwszy zwietrzył co się kroi
I chciał się wycofać
Miał dom, dziecko w drodze, żonę którą kochał
Drugi siedział na prochach od
Tygodnia i kminił
Pod wpływem chwili pomyślał że
Może go wystawili zorganizował się w moment
Wziął kopyto i kosę
Ekipa czeka na dole, ziomuś podstawił gablotę
Wsiedli i w drogę, trasa na prawy brzeg
Potem już huk bitych szyb
Krzyk na klatce i krew
Łańcuch pękł, wszystko się skończyło tragedią
Sąsiad zszedł, wiedział ich
Wezwał doje z karetką
Zaczynali od drobnych wałków, lewych faktur
Ktoś podrzucił pomysł żeby dragi
Pchać do rajchu