Proceente - Aneks 2020 tekst piosenki (lyrics)
[Proceente - Aneks 2020 tekst piosenki lyrics]
Wszystko stanęło na chuju nagle
Wytłumaczę choć to skomplikowane
Co stało się z jedną z miliona planet
W państwie gdzie rządy autorytarne cały
Hajs wydały na propagandę
Na szpitale nie starczyło kwitu
Lekarze zeszli na koronawirus
Antykryzysową tarczę chwalę
Ale tylko dla beki jak się mocno upalę
Bo tak na poważnie to jest kurwa dramat
Kolejna firma zbankrutowała
Kilku przedsiębiorców w tym miesiącu
Wyszło z domu i skoczyło z mostu
Kilku myśli żeby pójść w ich ślady
Bo liczą straty i nie dadzą rady
Płacić kosztów stałych i rat kredytu
Chociaż pozwalniali pracowników
Rząd nad ranem przykręca śrubę
Coraz bardziej wkurwieni są ludzie
Czekam aż wywiozą ich na taczkach i
Cała ta mafia skończy w kazamatach
Władza nie odda tego co ukradła, więc
W sumie marna moja satysfakcja
Ale zawsze jakaś
Co by nie było, mówisz i masz
Prawo i sprawiedliwość
Polskim politykom całkiem odbiło
Więc chuj im w dupe a nie jеdna miłość
Przechlapali sobie u mnie okrutniе
Dlatego puściły mi całkiem hamulce
Nieparlamentarne jest to co mówię
Masz tak samo? To witam w klubie
Uwielbiam narzekać na system, w
Tym jestem mistrzem
Nigdy w niego nie wierzyłem
Te atencyjne debile co chwilę
Chcą sprzedać mi popelinę
Nie mam już złudzeń, dawno wyczułem obłudę
Faryzeusze dlatego tak ich nie lubię
Chrzanić ich jak publiczną telewizję
Wolałbym być nosicielem HIV'a niż
Pobierać pensję przy Woronicza
Albo pisać psalmy dla ojca Rydzyka
Nie zhańbiłbym tak mojego nazwiska
To kolejna gnida naszym kosztem
Nauczyła się zarabiać pieniądze
W luksusu pływać, na salonach bywać
Po mieście rozbijać się najnowszym Porsche
Bogactwa ci nie zazdroszczę
Ale buractwa nie znoszę
Dlatego lepiej kanalio uważaj
Nawet jeśli jesteś zwyczajnym posłem
W czasie pandemii cwaniaki z rządu
Cyniczne zaniżają ilość zgonów
Łapią się łajdacy każdego sposobu
Żeby doprowadzić tu do wyborów
Nocą śni mi się zemsta
A za dnia potrzeba serca pragnie miłosierdzia
Miotam się podminowany
Wciąż uwikłany w tych niekonsekwencjach
Uporczywe starania poprzedzają
Chroniczny niedosyt
Nie opowiadam Bogu o swych planach
Nie mam ochoty się nikogo prosić
W sumie to banał, moja litania
Słuchacza na duchu raczej nie podnosi
Większość tu sumienia już nie posiada
W jego miejscu czuje ból fantomowy
Ja też mam dosyć gadania o tym
Ale milczenie to grzech zaniechania
Nie wolno mi kłamać
Jestem mistrzem ceremonii
A to coś więcej niż praca