Prosto Label, Solar, Białas - Jak skończymy tekst piosenki (lyrics)
Białas [Mateusz Karaś] Teresinie, Polska 🇵🇱
[Prosto Label, Solar, Białas - Jak skończymy tekst piosenki lyrics]
Nie ma co się wozić, zobaczymy jak skończymy
Nie chcę wytykać palcem ludzi
Którym nie poszło
Bo może sam se nie poradzę z codziennością
Skurwysyny, nie ma nic bez przyczyny
Nie ma co się wozić, zobaczymy jak skończymy
Nie chcę wytykać palcem ludzi
Którym nie poszło
Bo może sam se nie poradzę z codziennością
Robimy z B płytę, chuj wie po co właściwie
Nie mam już nawet ochoty się
Widzieć z tym skurwysynem
Ciągle tylko pije, robi dupy po burdelach
Wali koks co melanż, lubi kogoś sponiewierać
Ja nie jestem lepszy, nie ma co pieprzyć
I tylko o tym już potrafimy pisać teksty
A kiedyś se graliśmy na luzaku, sącząc piwko
I w trasę ruszaliśmy zajarani robić hip-hop
Czemu do ciebie mówię, skoro cię tu nie ma?
Może czytam hip-hop
A jest napisane schizofrenia?
I tylko sobie wmawiam, że dni mi spoko płyną
A leżę w izolatce upierdolony śliną
Dostaje więcej leków, niż twoja apteka
Ciągle coś majaczę, dziwi się nawet lekarz
I mi nie daje żadnych szans, mówiąc krótko
A rodzina mnie widuje tylko
Przez weneckie lustro
Skurwysyny, nie ma nic bez przyczyny
Nie ma co się wozić, zobaczymy jak skończymy
Nie chcę wytykać palcem ludzi
Którym nie poszło
Bo może sam se nie poradzę z codziennością
Skurwysyny, nie ma nic bez przyczyny
Nie ma co się wozić, zobaczymy jak skończymy
Nie chcę wytykać palcem ludzi
Którym nie poszło
Bo może sam se nie poradzę z codziennością
Jestem po powrocie z Anglii
Bo w Polsce hajsy nie czekały na mnie
A ile można mieszkać u matki?
Biorę hajs, biorę kredyt, za rękę partnerkę
I kupuję (wow) monstrualną kawalerkę
Na parapetówę nie mam nawet kogo zaprosić
Nie mam już rodziny
Rapu ani dawnych znajomych
Moje życie to obsługa wózków widłowych
Ale mam gdzie upadać
Nie mieć siły się podnosić
A może się zabije, stracę dom i rodzinę?
Będę spał na dworcach
Ale do lepszego życia bilet
Nie dla mnie, nie jestem na drodze do gwiazd
Dzieciaki dają mi wino, jak je jebnę na raz
Zawsze to kręcą i wrzucają do netu
Mój syn patrzy na śmierć swojego autorytetu
Słucha mojego rapu, nie chce być nikim
Za parę dni się dowie, że zamarzłem na ulicy
Skurwysyny, nie ma nic bez przyczyny
Nie ma co się wozić, zobaczymy jak skończymy
Nie chcę wytykać palcem ludzi
Którym nie poszło
Bo może sam se nie poradzę z codziennością
Skurwysyny, nie ma nic bez przyczyny
Nie ma co się wozić, zobaczymy jak skończymy
Nie chcę wytykać palcem ludzi
Którym nie poszło
Bo może sam se nie poradzę z codziennością
Siedzę w moim gabinecie
W Baggy'ach i czapce z daszkiem
Słucham dema
Co mi je małolat dostarczył tu właśnie
Wiem, co ma w bani i jak bardzo mu zależy
Sprawdzam całość, opiniuję i mówię
By w siebie wierzył
Nie mogę go wydać, bo jednak biznes to biznes
Ale paru producentów dla
Niego chociaż przycisnę
Widzę, że nie zaczął od
Stworzenia listy gości tylko usiadł
Pomyślał – jak przekuć skillsy w propsy?
A może mi się uda, będę rapował bez przerwy?
Nie chodzę na balety, mam zajęte weekendy
W tygodniu robię klip i
Się dogrywam na mixtape’y
A moje marzenia mam na wyciągniecie ręki
Gram koncerty takie, że sala pęka
I skala pęka, kochają mnie jak Evidence'a
Jestem dowodem, że warto wierzyć w marzenia
Tam kurwa się widzimy, do zobaczenia!