Sokół, VNM, Prosto Label - Jestem Swój tekst piosenki (lyrics)
[Sokół, VNM, Prosto Label - Jestem Swój tekst piosenki lyrics]
Twoja dziewczyna z uśmiechem unosi miniówkę
Chłopaczyna chce z nami wysmażyć lufkę
Ochrona klubu chce sobie zrobić zdjęciówkę
Dwie turystki pokazują cycki
Na których mają już markerem
Grube tagi wszystkich
Koleżka z boczary podbija
Że pozdrawia człowiek
Z którym ciężkie miechy ten gibał w Tarnowie
Zdziwiony podchodzi gość w koszulce
Z orłem w koronie
Którego znowu ktoś wkręcił
Że ze mną gadał na Gronie
Nie mam Grona chłopaczyno i nigdy nie miałem
Więc pogoń tą pałę co podszywa
Się pode mnie stale
Na zaplecze idziemy dalej przez salę
Kiedy wchodzimy tam widzę after
Jak w karnawale
Zadzwonić do dziewczyny chciałem
Że zaraz jadę
Ale napierdala bit i najebane wokale
Więc wychodzę przed klub
Żeby coś było słychać
Ktoś przekopał koleżkę, leży i ledwo oddycha
Psy dyskutują z właścicielem lokalu
Kolejne jadą na sygnale
Nie słyszę nawet sygnału
Dobra trudno, napiszę jej SMS'a
Deszczu zawija samar
Ale się ktoś na nim wiesza
Podchodzą w kółko pytają co z tamtą
Co u tamtego zadzwoń na informację jak
Jesteś ciekaw kolego
Pomału tracę cierpliwość
Chcę wracać już do Warszawy
Gościu mnie bierze na litość
Że jechał tu aż z Iławy
Ktoś chce kolejne zdjęcie
Ja już nie mam nastroju
Naćpany ktoś mówi coś z prędkością naboju
Mam dość, chcę odpocząć, mam wyjebane
I tak na końcu będzie, że to ja jestem chamem
Bo z nikim nie piłem wódki i nie zajarałem
Ale nie jestem twój
Jestem swój i tak zostanie
Jestem swój, dla ciebie jest ta muzyka
Odpierdol się od mojego życia
Jestem swój, nie twój, żyję tu dla siebie
Nikt w prywatne życie mi się nie wjebie
Jestem swój, weź się do tego przyzwyczaj
Odpierdol się od mojego życia
Jestem swój i chuj tutaj jest do odkrycia
Odpierdol się od mojego życia
Idę do pracy na kacu max, udała się najba
Stoję na pasach
Patrzę jak spierdala mi tramwaj
Deszcz pada, co za żenada
Na łeb kapie, a w japie sucho jak Newada
Biorę taxę, nie chce moknąć dalej
Cierp chce pogadać
Ale dziś może mnie cmoknąć w pałę
Klnie na pogodę, czeka kiedy coś powiem
A mówię tylko jak Mes i Blef - aha
I otwieram te drzwi
Wchodzę do pracy jak Public Enemy
Wśród ubranych jak Kennedy
Ziomek mówi, że się znów spóźniam i chuj
Była dobra zabawa
Mówię ty lepiej popraw krawat
Siedzę na kompie, łeb napierdala
Mówię nie, idę po czwartą kawę zaraz
A każdy czegoś chce ode mnie, to sieć chamów
Dzwonią do mnie z Dubaju, Anglii, Amsterdamu
Wypierdalaj, proszę, dla mnie co drugi typ
To dziś z robotą śmiga jakby coś tarał nosem
Ale dobra, jest piąta, wychodzę
Marzę by w busie nikogo nie spotkać po drodze
Kurwa, tylko nie ona, nie rozumiem
Nie chodzę już z nią na studia, myśli
Że obchodzi mnie co u niej
Pyta - co u ciebie? masz już funclub?
Ja w głowie liczę
Pozostałe siedem przystanków
I wysiadam, wchodzę do domu
Żeby nie było tam alkoholu, Boże dopomóż
Niunia wyjmuje wino
Mówi - zagramy w scrabble?
Jedyne słowo jakie dziś bym ułożył to upadłem
Kochanie proszę, powiem ci coś
Na dziś wrażeń w mojej głowie już dość
Jeszcze dzwoni Ciemny, wpadaj stary
Jest niezły gnój
Ale dziś jestem niczyj, jestem swój
Jestem swój, dziś mnie o nic nie pytaj
Odpierdol się od mojego zrycia
Jestem swój, nie twój
Dziś zdycham dla siebie
Nikt na skacowany łeb mi się nie wjebie
Jestem swój, dziś się do tego przyzwyczaj
Odpierdol się od mojego zrycia
Jestem swój i chuj tutaj jest do odkrycia
Odpierdol się od mojego zrycia