Słoń - Ania tekst piosenki (lyrics)

Wojciech Zawadzki

[Słoń - Ania tekst piosenki lyrics]

Come little children I'll take thee away
Into a land of enchantment
Come little children the time's come to play
Here in my garden of shadows

Szósty miesiąc, szóstego dnia
Jakoś chwilę po szóstej
Zobaczył ją jak stała w brudnej
Rozciągniętej bluzce
Uśmiech miał jak rekin i puste oczy lalki
Zrobił jeszcze rundę wokół
Po czym podjechał na parking
Znał wszystkie zakamarki w
Obrębie głównych przecznic
Miał niecodzienne hobby - lubił
Zabawy z dziećmi miasto to śmietnik
Ludzie topią się w śmieciach
Nikt nie zwróci uwagi
Że zniknął bezdomny dzieciak
"Cześć" - powiedział do niej
Swym oślizgłym głosem
Nie mogła mieć więcej niż jedenaście wiosen
"Co się dzieje dziecko?" - ukucnął i zagadał
"Gdzie jest mama i tata
Czemu stoisz tutaj sama?
Deszcz pada coraz bardziej
Mieszkam nieopodal
Nie możesz tutaj zostać przecież
Jesteś bardzo młoda!
Schowaj się w moim aucie
Jesteś blada jak trup
Możesz przecież dostać nawet zapalenia płuc!"
Znów mu się udało, kolejna z wielu ofiar
Pedofil, sadysta, przed niczym się nie cofał
Umiał dobierać słowa, stworzyć iluzję opieki
Taki psycholog-amator ze słabością do dzieci
"Wygodnie ci się siedzi? Chodź
Pojedziemy do mnie
Odwiozę cię z powrotem, przysięgam
Że nie zapomnę!"
Dzieci są bezbronne, ciągle z tego korzystał
Zwabił dziewczynkę do auta i
Ruszyli na piskach
Ciekła mu ślina z pyska, lekko ją pogłaskał
"Nie bój się maleńka
Mieszkam kawałek od miasta"
Już prawie zaczął mlaskać, mało brakowało
Kiedy zmieniając biegi otarł się o jej kolano
Stanął pod domem, chatę miał nie małą
Nikt tu nie usłyszy krzyku
Sąsiedzi nie przeszkadzają
"Chodź, zrobię ci kakao" -
Mówił z fałszywym uśmieszkiem
A w jego zepsutym sercu
Wrzało wszystko co grzeszne

Come little children I'll take thee away
Into a land of enchantment

Dość tych podchodów - wchodzi główne danie
Podszedł do niej od tyłu i
Mocno chwycił za ramię
Ale chwila, co jest grane? Wygięła jego palec
A on runął na ziemię całym swoim ciężarem
Przejebane, kość przebiła skórę
Nie mógł uwierzyć w złamanie
Patrzył na rękę jak dureń
"Jak się z tym czujesz?" - Zapytała go jakby
Przez jej struny głosowe
Przemawiały wszystkie diabły
Nagły przypływ bólu szybko w
Panikę się zmienił
Ślizgając się po posadzce próbował
Wstać z ziemi "Nie myśl, że uciekniesz
Zabawę mamy świetną"
Oczy małej dziewczynki płonęły niczym piekło
"To nie jest zwykłe dziecko!"
Znów chciał się podnieść
Z wrażenia na jej widok
Opróżnił pęcherz w spodnie
Zaczął skomleć i się modlić
"Mario przenajświętsza Pani"
Ona szybko mu przerwała - "Boga
Nie ma tutaj z nami!
Zanim zdechniesz kundlu i wyssę
Z ciebie duszę dołożę wszelkich starań
Żebyś cierpiał jak najdłużej
Jestem duchem twoich ofiar
Jestem piekielną karmą
Jestem twym najgorszym wrogiem
Możesz mówić na mnie Arioch"
Zdarł sobie gardło
Krzyczał kilkanaście godzin
Kiedy łamała mu nogi
Patrzył w jej czerwone oczy
Nawet próbował się bronić
Wyciągnął z kurtki kastet
Ona śmiejąc się do łez zgniotła
Mu pięść na miazgę
"Ty błaźnie żałosny, bawi mnie twój opór"
Jej małe pięści rozstrzaskały mu
Twarz jak obuch
Opluł się krwią, ciągle wołając pomocy
A ciało dziewczynki weszło w
Stan dziwnej metamorfozy
Oczy płonęły nadal, lecz nagle światło zgasło
I tylko księżyc słabo oświetlał
Pokój spod zasłon
Coś padło na podłogę, coś przewracało krzesła
Coś wiło się na ziemi
I nie potrafiło przestać
Nagle cisza "Może odeszła i już jej nie ma?"
Słyszał tylko swój oddech
I przedwojenny zegar
Zaczął grzebać w kieszeniach
Zdrową ręką panicznie
Aż znalazł i odpalił ozdabianą zapalniczkę
"To niemożliwe!" rzucił widząc
Oświetloną strzygę niezgrabny twór
Coś na wzór Beksiński plus Giger
Patrzyła na niego chciwie wywijając ogonem
A pedofil czuł, że powoli zbliża się koniec
Położyła na nim dłonie, białe
Pokrzywione palce
Obwąchała go całego siadając na jego klatce
Odpuścił sobie walkę, kiedy otworzyła paszczę
I posapując zatopiła zęby w jego czaszce
Nieznacznie jęknął, szczęka mu opadła
Miał wzrok jak krowa próbująca wyjść z bagna
Krwawa masakra, to było okropne
Policja zamiast worka na
Zwłoki przyniosła zmiotkę
W tej dobranocce morał jest prosty:
Moje drogie dzieci, nigdy nie ufajcie obcym
Dziewczynki i chłopcy, pogaście już światła
Słuchajcie tego co mówią do
Was ojciec i matka

Come little children the time's come to play
Here in my garden of shadows

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

Dodaj rozszerzoną interpretację

Jeśli wiesz o czym śpiewa wykonawca, potrafisz czytać "między wierszami" i znasz historię tego utworu, możesz dodać interpretację tekstu. Po sprawdzeniu przez naszych redaktorów, dodamy ją jako oficjalną interpretację utworu!

Najnowsze dodane interpretacje tekstów

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować