Słoń - Ugly Kid Słoń tekst piosenki (lyrics)
Wojciech Zawadzki
[Słoń - Ugly Kid Słoń tekst piosenki lyrics]
Piszę i nie mogę przestać
Czasem gapię się w ekran
Jakbym czekał na respawn
Choć nie lecę jak Tech N9ne
Umiem zgwałcić mic
Ta cała bitwa o OLiS śmieszy jak martwy klaun
Nadal mam własny świat
Nie jestem więźniem opinii
Chociaż od dziecka mnie wszyscy
Porównywali do innych "Wojtek jest dziwny
On kiedyś coś wysadzi jak Arab"
Tak wiele dzieci nie mogło się
Ze mną w szkole zadawać
Zryta bania, wybijanie szyb w oknach
Zbyt świetlnej przyszłości mi
Nie wróżyła wyrocznia ze szkoły uciekałem
Żeby w krzakach pić browca
Zaliczyłem więcej kibli niż pośladki tirowca
Czarna owca, darcie mordy, rozpierdol
Chciałem agresją zaznaczyć na
Świecie swoją obecność
Ten cały stres i samotność
Mnie niszczyły od wewnątrz
Pamiętam ból brzucha z nerwów
Jakbym łykał domestos
W domu było też średnio
Starsi w pracy zazwyczaj a jak już byli
To serio darliśmy japy jak Lipa
Starszy brat poszedł w dance
Z flaszką tańczył walczyka
Pamiętam posępny zgrzyt jebanej
Bramy w Charcicach
On to ja, ja to on, wkurwiony szczon
Przez całe życie szarpani setkami rąk
I wciąż mimo upływu lat niektóre rany bolą
A beef możesz przegrać jedynie ze samym sobą
On to ja, ja to on, wkurwiony szczon
Przez całe życie szarpani setkami rąk
I wciąż mimo upływu lat niektóre rany bolą
A beef możesz przegrać jedynie ze samym sobą
Piąta rano, przystanek
Jadę na szóstą do tyry
Myśli zepsute niczym powietrze
Wewnątrz mogiły
Wokół kominy jak betonowe posągi bożków
Czas ciągnął się wolno jak
Ślimak sunąc po ostrzu
W środku czuję chłód, jakąś ponurą pustkę
Nie mówię o tym nikomu
Na twarz zakładam uśmiech
Widzę jak kumple spełniają się i
Łapią wiatr w żagle a ja się któryś rok z
Rzędu miotam jak w bagnie
Chcesz znać prawdę? Siadło mi mordo
Depresja jest jak jaskra
Nagle tracisz widoczność walka z insomnią
Niepokój z powiek sen spędza
Przez cały czas się czułem
Jak zjebany egzemplarz
Zapijam antydepresanty drinkiem z kufla
Marny żołd wciągam przez zwiniętą
Dyszkę z lustra
Niszczę mózg, mam ciężki lot
A we łbie kankan
O mały włos nie wskoczyłem po
Tym rejsie w kaftan
Nie chcę gadać jakichś smutnych banałów
Każdego z nas mrok czasami otula jak całun
W pokoju pełnym plakatów
Siedział wkurwiony smarkacz
Który nie mógł przestać pisać zawsze
Kiedy w trans wpadł
On to ja, ja to on, wkurwiony szczon
Przez całe życie szarpani setkami rąk
I wciąż mimo upływu lat niektóre rany bolą
A beef możesz przegrać jedynie ze samym sobą
On to ja, ja to on, wkurwiony szczon
Przez całe życie szarpani setkami rąk
I wciąż mimo upływu lat niektóre rany bolą
A beef możesz przegrać jedynie ze samym sobą