Spinache, Junes, Zeus, Danny - Rytm naszych spotkań tekst piosenki (lyrics)

[Spinache, Junes, Zeus, Danny - Rytm naszych spotkań tekst piosenki lyrics]

Widok za oknem zmienia się, zachodzi słońce
Noc witam
Natura pokazuje jak przyciągać, jak chwytać
Jak odpuszczać, nie ściskać, gdy płynie
Gdy się zmienia mówią: "tyle do stracenia"
Kolejne doświadczenia
Ta energia nie zanika, powraca w nowej formie
Smakować, dotykać, nie opieram się
Niech porwie nas radość ze spotkania
Tak w pełni bez granic, powitana, rozstania
Wszystkiego doświadczamy, mamy
Mądrość, potencjał, jasność widzenia
Czujemy intensywnie te kolory, te brzmienia
Oddalamy się od rdzenia
Przybliżamy się do źródła
To piękna droga, nawet jeśli bywa trudna
To nasz oddech
Nasz puls i rytm naszych spotkań
Jesteśmy tu na chwilę
Więc możemy się im oddać
Za oknem zmiany i wschód słońca witam


Teraz się już pożegnamy
Idę śmigać na beatach

U mnie ławka, chłopaki z bloków, osiedle
Znowu w parku nocą chłonę letnie powietrze
Oddycham ciepłem
Czując ciepło wódki w gardle
Patrząc na światła samochodów w relaksie
Widzę jak świat pędzi i chcę to zmienić
Bez pieniędzy w kieszeni
Mimo pensji i premii
Dziś liczy się tylko (co?) usiąść i gadać
Widząc jak to miasto dziś świeci dla nas
Wyluzować się na chwilę, zwolnić oddech
Pijąc goudę na bloku życie chłonąć wygodnie
Rozkminić opcje, by mieć luz w tym opór
Choć był przypał kolejny znów w tym roku
Dzisiaj dla nas liczy się tylko moment
I nie chcemy policji dzisiaj
W parku przy stole
Dzieli nas tak wiele, dziś to nieważne
Z plastikowych kubków wynurzamy przyjaźnie

(Tak jest, tak jest, tak jest
Tak jest! Ej, ej, ty)
Kto dziś pamięta na osiedlu
Wojny paru niespokojnych łebków?
Każdy z nas był młody
Wkurwiony i szedł na te wojny bez lęku
Parę ładnych lat nauczyło nas pokory odrobinę
Każdy ma parę szram, ktoś
Idzie rano do roboty, a ktoś ma rodzinę
Zmieniłem się na bank
Tak jak złą stylistykę na funk
Chciałbyś to zabrać nam, obyś () , blau!
Tyle dróg, tyle zmian, tyle opcji
Byłem tu, byłem tam - wnioski?
Żyję tak, że jak wracam do Łodzi
Moje ziomki z ośki wciąż mi biją piątki
Nie jestem gorący, sorry
Po co mi czerwony dywan?
Widzę tu czerwone mordy, od
Krwi, od goudy, hm, czerwony nos nie porywa
Nasze życia to kręte drogi
Ciężkie i pełne wyboi
Sam, gdy patrzyłem na niektóre z
Tych ran, nie myślałem, brat
Że to się jeszcze wygoi
Życie jest pełne ironii
Śmieje się prosto w twarze
Po latach czasem podajesz grabę wrogowi
Spotykasz go na browarze
Życie jest nieprzewidywalne, bywa szare
Ale szare jak płótno
I czasem sam kładę się spać z
Pytaniem: "Ciekawe co się stanie jutro?"

Dziś kolorowy plac zabaw zajął
Miejsce tego asfaltowego boiska
Co znał zasady starych gier i
Nas po innych ksywkach
Co znał zasady, coś jest
Czy nie i nie dawało się w syf pchać
Nie kazało mi nic brać
Żeby być cool stykało solówę wygrać
Z łóżka wstawało się z myślą
By tylko zjeść i wyjść
Dziś rano niektórym budzik odbiera chęć
By żyć nie wiem, co stało się im
Ale na stówę z większością z nich
Łączy mnie nadkwaśność min
Że za szybko nadal lecą dni
Nikt nie bał się śnić, że będzie kimś
Co wyciągnie resztę stąd
Nikt nie bał się śnić, a ilu z
Nich, gdy cię mija, to odwraca wzrok, ziom
Też próbowałem czasem chodzić na łatwiznę
Nie kupowałem w sklepach
Nie śmierdziałem romantyzmem
Już nie pcham się, a gapię ślepo w to
Co zaraz zniknie
Za dużo słów na marne, nie znam się na czymś
To milczę to przeszłość wykuwa w nas
Charakter i charyzmę
Nawet jak dasz radę śmierci
Życie gna dwa razy szybciej

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować