Trzeci Wymiar - Kwas tekst piosenki (lyrics)

[Trzeci Wymiar - Kwas tekst piosenki lyrics]

Księżyc w nowiu wisiał jak ciężki
Ołów pod nim setki domów
W roli ciepłych schronów
Wydalały resztki smrodów
Eryk szedł przez ścieżki lodu w
Kieszeni niósł lepki produkt
Czuł już smak wódy
Metki no i dotyk ciepłych podłóg
Wszedł do chaty kumpla -
Dziś był odwapniony kwadrat
Jest paragraf, trwa balanga
Nastoletnia awangarda
Karolina, Anka, Magda, Kevin, Piotr
Staś i Adrian wszystko leją dziś do gardła
Resztę syfu mają w kablach
I w tym stanie nieważkości
Ktoś na pomysł wpadł by zaprosić w gości
Obrać z ości pedofilski jad
Plan był prosty jak jebanie:
Anka siadła przy ekranie
Miała piersi młode, blade


Długą szyję palce same zaczęły klikanie
Jak przy fortepianie - grały
Arię pod tytułem:
"Polowanie" - obraz poszedł w świat
Dziś w kamerce piersi same rzucają wyzwanie
Był już samiec
Obydwoje więc mieli ukrytą twarz
Zaprosiła go podając adres do
Swej nocnej chatki
Gdy skończyła wszyscy nagle
Trzymali mocniej szklanki
Po godzinie zamiast szklanki mieli
Kastet i dwie pałki
Lecz gdy otworzyli drzwi w
Progu stał ojciec Anki

Nigdy nie wiesz który z dni sprawi
Że pęknie nić
Pewne nic nigdy nie było jak proste
Nigdy nie wiesz, który z nich sprawi
Że będziesz kimś
Mając "nic" za brata, "syf" jako siostrę
Nigdy nie wiesz, który z dni sprawi
Że pęknie nić
Pewne nic nigdy nie było jak proste
Nigdy nie wiesz, który z nich sprawi
Że będziesz tym kim nie chciałeś być
Lecz dziś to już nonsens

W żyłach krążył Rock 'N' Roll
Chciałbyć klasyką jak Rolling Stonesi
W Madison Square Garden
W głównej roli on dziś
Fender Stratocaster w lewej
W prawej dłoni kostki
Guitar Hero Master poszerza horyzonty
Przed Deep Purple gra Purple
Haze niczym Jimmy Hendrix
Jazz we krwi ćpał tą narkozę a z nim lęki
Szczękościsk szczęki przeprowadził dźwięki
Ekstazę od agonii dzieliły milimetry
Zmienia metrum jak dragi, on w centrum uwagi
Zahipnotyzowany tłum
Pod ręką czuć strun lekkość - to magik
Maestro, wirtuoz z pełną profesją arcydzieło
Tak co noc w pustym
Pokoju zalicza martwy przelot!
On nie Slash, Joe Pass, Chuck Barry
Ani Satriani tonie jak Titanic w tej
Otchłani bez przystani
Patrz jak padał na ryj naćpany, nachlany
Cały obrzygany
Zwalił go crack w stan nirwany
Mózg rozjebany

Nigdy nie wiesz który z dni sprawi
Że pęknie nić
Pewne nic nigdy nie było jak proste
Nigdy nie wiesz, który z nich sprawi
Że będziesz kimś
Mając "nic" za brata, "syf" jako siostrę
Nigdy nie wiesz, który z dni sprawi
Że pęknie nić
Pewne nic nigdy nie było jak proste
Nigdy nie wiesz, który z nich sprawi
Że będziesz tym kim nie chciałeś być
Lecz dziś to już nonsens

Coś w nim nie zasypiało w tę jasną
Mroźną noc bolało po pracy ciało
Choć chciał zasnąć po stokroć
Wstał, wziął koc proszki, alkohol, co bądź
Zamknął oczy
W myślach zaczął kląć - małych sądź
Nerwoból uciszył sen
W którym królem był i psem
Żywił się nimi i złem artysta biblijnych scen
Przywitał go inny dzień, nowy dzień
Ale innym odbiciem
Sądny dzień - rozliczeń pot im ciekł
O tym później z gabloty
Wział sprawny muszkiet
Przeciągnął cyngiel opuszkiem podniósł łuskę
Poczuł spustem strach z ich oczu po rozpustę
W końcu uśmiech resztę ogarnął półmózgiem
Zmówił pacierz, rzucił bluzgiem
I wziął władzę na mord - spacer
Żeby postrzelać do kaczek słusznie -
Dla ich krwi, nie dla odznaczeń! Już nie
Raz za razem pluł w śnieg król muśnięć
Na stróżce krwi

Nigdy nie wiesz który z dni sprawi
Że pęknie nić
Pewne nic nigdy nie było jak proste
Nigdy nie wiesz, który z nich sprawi
Że będziesz kimś
Mając "nic" za brata, "syf" jako siostrę
Nigdy nie wiesz, który z dni sprawi
Że pęknie nić
Pewne nic nigdy nie było jak proste
Nigdy nie wiesz, który z nich sprawi
Że będziesz tym kim nie chciałeś być
Lecz dziś to już nonsens

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować