Eripe, mlodykojot, PeeRZet, Penx, Wysoki Lot, Wirus, Jack The Ripper, Bazi - Deszcz meteorytów tekst piosenki (lyrics)

[Eripe, mlodykojot, PeeRZet, Penx, Wysoki Lot, Wirus, Jack The Ripper, Bazi - Deszcz meteorytów tekst piosenki lyrics]

Poryję znaki bo paliliście i znacie to
Sory chłopaki, lecz myśleliście
Że macie flow
Cepie, bez kitu tak to lepie do bitu
Więc lepiej sprawdź to
Bo to rozklepie tych typów
A dinozaury niech się martwią
Też lepiej o tytuł
Bo przepowiadam hardcore #deszcz meteorytów
Jesteś piętą achillesową rapu
Możesz być spięty
Zaraz tak Ci pocisnę chłopaku
Że Ci pójdzie w pięty
Chcesz się przejść w moich butach
Ale jak wielu masz pietra
Nie masz tu cwelów w getrach
Ani tych gejów w swetrach
Tak jak u Ciebie, więc jebać Twoją publikę
Większość myśli tylko już jak
Ma sprzedać swoją muzykę
Morał się należy Wam prosty i krótki


Rap gra to burdel, raperzy to prostytutki
Mam apel, powiedz ile tak gra kapel
Rozpruję wszystkie dziwki na
Tej scenie #Whitechapel

Raperzy, wchodzę w nich słowa ważę, no homo
Kumasz, wchodzę w nich #8pasażernostromo
Nie po drodze mi do gwiazd
Choć mam niezły styl
To uczulenie mam na blask i na gwiezdny pył
Im jesteś wyżej, sorry
Tym bardziej kiepsko to bangla
Skille - niedostrzegalne nawet
Przez teleskop Hubble'a
Ile lat już kurwa krzyczę
Że to farsa jakaś ziomek
Jedno z moich życzeń - wysłać ich
Na Marsa w jedną stronę
Co drugi MC kwadrat E #Einstein
Ja co bym nie nagrał piszą #punchline
Jak komety wpada tu bragga
Bo konkrety nadal tu składam
Chcą mnie zjeść - błagam
Mój rap to jak dla Araba ramadan
Taka sprawa, że syfu tu nawał i póki
Będziesz tu brawa dostawał
Musisz gonić nas - nie będziesz
Odstawał bo zejdziesz na zawał
ATP pussy rapers komu chcesz wejść do odbytu
Na kolana
Otwórz japę - leci deszcz meteorytów

Ziomy w szarych masach, mierzą wyżej niż NASA
Lecz ich stratosfera jest na wysokości pasa
Chcą być starsi, super, jak Starship Troopers
Największe bohatery pierwsze padną trupem
Ważę tyle co nic, umiem tyle co nic
Ale jak nawarzę piwa to odważę się go pić
Znaczę tyle co nic, mogę tyle co nic
Sroga droga przede mną bo walę na szczyt
I nie muszę podpierdolić komuś
By się dorobić
Może jestem Hood-chudy ciut, ale nie Robin
Celebryci pną się na gałęziach fejmu
Choć za gwiezdne legginsy wieszali
Nawet w Sherwood
Z tą historią łączy ich mały John
Patrzą z góry jak Orion bo sami mali są
Chcieliby na orbitę po kapitana tytuł
Ale mele z moich ust to deszcz meteorytów

This is hip-hop the way it post to be
Destroying fake rappers man
Like a meteor shower this is hip-hop
The way it post to be this is hip-hop
Say what?

Ta scena to kosmiczne jaja
Ja meteoryt co w tej
Galaktyce gwiazdy rozpierdala
To co widzę, aż się serce kraja
A jak raperzy myślą
Że są świezi jak po orbicie do chapania
Uwaga, bo ktoś was zrobi w balona
Polecicie w czarną dziurę i
To w postaci kondoma patrz zobacz
Czy to ptak, czy samolot, czy Superman
Nie, to ten pojemnik na spermę
Ojojoj, jakie to przykre, ale prawdziwe
Zesraj się, pokaż cipkę, rób rzeczy parszywe
Ojojoj, jakie to brzydkie i obraźliwe
Zrób z tego nagrywkę, puść w sieć, aha
Wymyśl se ksywę
Te jebane wszystkie, ale fałszywe
Niech trafią na listę, ale pomyłek
Chyba czas na misję i to nie niemożliwe
Daj mikrofon, a zostanie z nich gwiezdny pył
Tyle

Niejeden chce cię kupić morałami
Wyssanymi z dupy
Medialne zabiegi karmią mentalne trupy dziś
Prawdziwy przekaz dla dzieciaków jest nudny
Oni wolą słuchać o koksie i pluciu na kurwy
Uważaj, bierzesz za prawdę coś
Co prawdą nie jest
Męczy cię myślenie, pozostaje mieć nadzieje
Że w końcu oderwiesz oczy od monitora
Nie wiesz o co chodzi - oto Sodoma i Gomora
Więc nie ufaj masom debili
Co się wybili w tej chwili
Internet i TV żywi się
Tych ich wiadrem pomyji
Leje jelenie na scenie, gdzie oni byli
Gdy myśmy tworzyli rap, tu w KaeRKa
I nie chodzi mi wcale o legale czy nielegale
Chcesz się wybić, wspaniale
Idź do Mam Talent albo Droga do Gwiazd
Nie pomiń w swym arsenale przekazu rób
Dalej, nie wciskaj mi bajek
Że jesteś sobą jeśli tylko grasz

Parę paranormalnych wersów to obraza branży
Atak to najlepsza obrona #paradapunchy
Stara szkoła chce umoralniać jak w parabolach
To krzywa akcja na maksa, jebana paranoja
Pora to naprostować, wyciągnie baran wnioski
Gdy wytłumaczę mu te mity jak Parandowski
Rapem się parać chcą tu, chodzące paradoksy
Wystawią paragony
Chociaż to nie rap dla forsy
Gwiazdy zbiorą wpierdol
Widzisz tu sens w linijkach
Wątpię, jak myślisz
Że Kasjopeja to sikor Ryśka
Czytasz między wersami to na maskimum licz
Skillami wymykam się skali #ZArchiwumX
Stłukę ci talerze w domu
Jak mi się pocisk uda
Twierdzisz, że słyszysz coś nie
Z tego świata, to ci ufam
Się poci dupa rapsom po tych wersach
Wiesz bez kitu
Metafory lecą na miasto jak deszcz meteorytów

Spada na mnie bałagan na bani, zaraz jebnie
Bo mam w głowie wizję świata i
Tym samym dziury we łbie
Deszcz meteorytów spada na nas
Otwiera blizny kara dla nas
Kropla w morzu potrzeb tych
Co chcą nas zniszczyć
¾ sceny przyspiesza, ja jestem opóźniony
Mówią typy o mnie ale żaden
Z nich mnie nie dogonił
Jeszcze, rzucają mięsem
Być na czasie beef nic nie da
Być na czasie chcą
Niech se kurwa wyjdą na Big Bena
Ich czas minie w końcu
Zejdą chociaż zejdzie trochę
Każdy zejdzie i stąd wyjdzie jak
Mi wejdzie w drogę zapłonie scena to proste
Chyba ciut prawdy zaboli
Tak gonię marzenia, postęp widać
A ja bym spierdolił
Wchodzę w głowy, słuchają
Choć mało kto docenia
I tak większość tu nie skuma
Więc nie szukam zrozumienia
Ciemni chcą być oświeceni
Ich posprzątam zrobię błysk
Dam im światełko nadziei
Dostaną latarę w pysk

Kiedy tu wjeżdżam to od razu
Biję pięć z grupą
Oddaję treść dupom a na japę pięść fiutom
Największy życiowy dramat to przypał
Mieć z dupą jest im łyso ale nigdy nie
Będą jak Lex Luthor
Daj mi bit, te sztosy daj mi w mig
Jebać pedałów, co z tego, że mają fajny hit
Pchają tu łajzy kit, dla nas to straszny shit
To jak Prawo i Sprawiedliwość gdy
My jak Justice League
Zrobimy rewolucję, nie jebany pokaz mody
Wśród debili
Którzy myślą że Majdan to chłopak Dody
Popełni samobójstwo, gdy ja skoczę do nocnego
Ten rap to siostry Grycanki -
Nie przejdziesz obok tego
Tu jeszcze stoję, gram wreszcie swoje
Ubierzcie zbroje
A twe przeboje, te wiersze twoje
Te święte zwoje
Są kiepskie ziomie, je tekstem
Gnoję, gram w mieście, pojeb
Aż wszędzie płonie, podnieście dłonie
Unieście co jest!

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować