Bisz, Wizja Lokalna - Piaski tekst piosenki (lyrics)
Jarosław Jaruszewski
[Bisz, Wizja Lokalna - Piaski tekst piosenki lyrics]
Oburącz w rękach, jak na ten czas
Gdy pod skórą
Czując niesmak, ująć to w wersach
Za półkulą tam gdzie tęcza
Poezja wielkomiejska
Rzucam urok, ty stoisz obojętna
Jednak mówiąc do mnie
Uśmiercasz we mnie wszechświat
Nic nie trwa wiecznie, faktycznie nic gdy
Jest za wcześnie by ucichły szepty modlitwy
Zbyt naiwny, tak po prostu wnioskuj
By na skrzydłach z wosku
Wznieś się ku słońcu
Nigdynigdy nie bacząc na skutki
Znacząc drogę w imię wódki miłością do wódki
Uśmiechnij się! miną smutki i
Nareszcie ty uśmiechnij się
Ja wiem, mówisz, że odejdziesz
Lecz to ja odejdę wcześniej
Bo już mam cię kurwa gdzieś
I wiedź o tym, bo rani mnie twój dotyk
Gdy po nocy jak narkotyk
Każesz mi znów pisać tekst
I jak Gres, chodzę tam gdzie najciemniej
Idźprecz, czego jeszcze chcesz ode mnie?
Muzyko jakże nadaremnie
Zgoła odmiennie nadmienię
Że nadchodzi już twój kres we mnie
Choć wiem, że pewnie i tak nic z
Tego nie będzie nie będzie
Sześcian jak the cube, klatka, pętla
Sample, kradnie mi to czas, znów kratka
Kładę kostki słów, Fruity Loops, spacja
Cisza jest martwa
Pod sufit idzie dym szuka światła
Ćmy spadają jak tynk, choć w słuchawkach
Bit mam to aura, niesie rytm i w szafkach
Dzwoni szkło, ten dźwięk narasta
Mnoży go echo kapsla
Muzyka duchów tworzy bo to ektoplazma
Plecami do miasta ogniskuje umysł
Myśl oscyluje wokół spraw zakończonych z góry
Mimo wszystko jak mój człowiek hakuje system
Muszę wejść głębiej
By zrozumieć gdzie jest wyjście
W noc z cząstek składać konstelacje słów
Gąszcz przeczesywać wciąż myślą jak Hubble'm
Znaleźć gwiazdę
Która wyjaśni mi przyszłość dzisiaj
Inaczej nie zasnę (nie)
W czterech pustych kontach, pełnych dymu
Siedzę znów by ogrzać setki rymów
Ładuje tytoń w bibułę na wojnie z nocą
Aż ostatnia myśl padnie jak ostatni żołnierz
Pogoń za tobą aha, ruszam na noc w ogień
Kawa leję się jak krew, ciężki nalot powiek
Mam oczy przekrwione
Ale gdzieś widziałem twoje tam
I usłyszałem strzał ten sam
Chciałaś pocałować czule
Ale przyłożyłaś mi usta do czoła
Jak lufę i wyplułaś kule
Zostałem duchem i zostałem tu sam
Jak jest się duchem nie da
Się przytulić nawet do ścian
Piasek w dłoniach w klepsydrach
To jak spacer po wydmach
Skąd nie łatwo wybrać albo wygnać zło
Jak bagnet na broń, wrzucony los
Noszonych stygmat
Jak fale na ląd, wypływa prawda iluzoryczna
Jak widok przez pryzmat
W sidłach własnych rąk
Te pióra jak skalpel wyznań
Palce w bliznach są
Zmieniam widzenia kąt, windagande barier
Powieki zapadłe, prowadzą walkę o front gdzie
Dźwięki jak tlen wypełniają tętnice martwe
Jak w imadle gniotę obraz rzucony na kartkę
Tęczówki zdarte
Wycieram szkło prawie zaschłe w oczach
Ślina zaschła w gardle
Drapię kolejną szesnastkę
Marne szanse mam, nie zasnę, piszę po nocach
Emocje jak w zwierciadle
Kradnę podkładam własne
Jak Nowok sample, na to wokale idą kablem
Dziś WL, karteli Bisz BOK after na tle
Miejskich arterii
Usiądź obok przyrzekam nie zaśniesz