Człowień, Shot - Do Zobaczenia Później tekst piosenki (lyrics)
[Człowień, Shot - Do Zobaczenia Później tekst piosenki lyrics]
Mogę to udowodnić
Choć nie odezwą się wierz mi, wiem
że chcą się pogodzić
Każdy ze mnie wyłazi chce
Mnie zepsuć jak szkodnik
Każdy jest niewyraźny jak ścieżka bez podbić
Każdy z nich mnie obraził i
Jest dla mnie za silny
Jeden nagrywa, drugi dorósł
Trzeci biegnie za nimi
Rzuca pechem, wyzywa, zostawia mi blizny
Jestem jak zakładnik
Na mnie nie działają żadne egzorcyzmy
Żyją we mnie i są na to za cwane
Mam tylko myśli moje
One moje myśli widzą je tu za nim wstanę
Zanim wypiję kurwa pierwszą kawę
Powiedziały, ze odejdą prędko za hajs i sławę
Wyjdzie na lepsze ci pchnąć twórczość i tytuł
Zamiast na próżno omijać siano z Empików
Wyjedź na urlop za parę hitów
I niech ci bieda ssie
Omijaj typów, Człowień
Po prostu sprzedaj się nie słuchaj go
Nie ryzykuj żadnej chwili jak nie wiesz
Nie pozwól by twoi znajomi
Się wstydzili za ciebie
Niejeden żałował bo nie wiedział
Ze blado tak wypada że masz tyle fanów
A nie masz już z kim pogadać
A może żaden z nich nie ma racji, to bezsens
Bo mają w dupie co robisz, ważne kim jesteś
Ty, o fałszywych prawda wyjdzie na jaw
Rób swoje, a dobra karma przyjdzie sama
Wiem, że bez nich nie
Wiedziałbym jaki mam plan
Ale z nimi nie mogę siebie winić za błędy sam
Sam mogę wyczerpać limit przyziemnych spraw
Przez nie
Nie korzystam z chwili i nie chcę zmian
Wiem, że bez nich nie
Wiedziałbym jaki mam plan
Ale z nimi nie mogę siebie winić za błędy sam
Sam mogę wyczerpać limit przyziemnych spraw
Przez nie
Nie korzystam z chwili i nie chcę zmian
Wiem, że bez nich nie
Wiedziałbym jaki mam plan
Ale z nimi nie mogę siebie winić za błędy sam
Sam mogę wyczerpać limit przyziemnych spraw
Przez nie
Nie korzystam z chwili i nie chcę zmian
Wiem, że bez nich nie
Wiedziałbym jaki mam plan
Ale z nimi nie mogę siebie winić za błędy sam
Sam mogę wyczerpać limit przyziemnych spraw
Przez nie
Nie korzystam z chwili i nie chcę zmian
Wiem, że bez nich nie
Wiedziałbym jaki mam plan
Ale z nimi nie mogę siebie winić za błędy sam
Sam mogę wyczerpać limit przyziemnych spraw
Przez nie
Nie korzystam z chwili i nie chcę zmian
Sam siebie muszę oszukać
Żeby powiedzieć prawdę
Bo atakują mi myśli, jebane myślą
Że się załamię chcą mnie oszukać
Za to zniszczę je tu bezkarnie
Wracam na dystrykt
Dla wszystkich to moje zdanie
Mam tutaj słowa rozjebane jak puzzle
Ale w tych kolorach nie mam do nich wzorów
To smutne
Choć jest powoli browar, będą zanim usnę
I powiedzą tylko mi do zobaczenia później