ejmatt - Issues | part 1 & 2 tekst piosenki (lyrics)
[ejmatt - Issues | part 1 & 2 tekst piosenki lyrics]
Ty możesz powiedzieć se kurwa co chcesz
Nie idę a frunę i mogę powiedzieć
Że kurwa ciągle
Nie frunę, a lecę na wkurwie
Ty? zamknij pysk
Nie mów do mnie dziś jeden z
Drugim jak nie chcesz słyszeć
Że sram Ci w ryj no taki mam styl
Że trafi mnie nic w głowach dziczy
Potrafisz się bić jak trzeba
Główkować ponad siły
Podatny na zysk jak każdy a
Zwykle kona z niczym i woła w ciszy - ziom
Podaj szkity, ziom wolał nosy
Niż ręce ćwiczyć i wącha z dychy dziś
Plus pixy i loty jak Trinity
He already lost his dignity
He already lost like Steve G
Really please, bring me shit
Cause without it bruv I can't ’be'
I can't live so my paper will
Be now spend on weed ziom pierdol ich
Ich nowy porządek to często syf
A nie ma komu sprzątać, wiesz to dziś
Ubrudzić sobie dłoń tak ciężko im
Pierdol ich, bo dziś gra to wygląda jak
Demo gry i na to wygląda
Że nie chcą iść do przodu kiedy
Można lecąc w tył robić sos
Dziś robię to znowu bez
Presji znikąd idąc sam
Po drodze do grobu dam wersy skrybom, idiom
Pat nie mogą niczego przełożyć na swe
Stoją wryci jakby został gibon a twarze
Co najmniej ze dwadzieścia dwie
Nie chciałem tam wejść
Więc dalej na nie się sadzę za trzech
Gdzie stale za szmelc się daje
Szacunek i gażę jak szejk, nara
Jebanie Was też się staje jak chleb powszedni
Więc kiedy znów słyszę fam co ty nie
Umiesz to jawisz się mi jak poprzednik
Poplecznik gawiedzi do rapgry monopol co
Rości se jak inni
Grajkowie klękają do lagi to Ty robisz dwie
Nara jak inni grajkowie klękają do lagi
To Ty Tory Lane
Jak beka to była jedynie z Eldoki
Ty politowanie i łzy rodzisz mate
Trzy gibony, Red Bull i Amber Leaf
Wersety jak trotyl i nie będę wcale pił go
Lecę dalej niż on, wyżej niż Ty, szybciej
Niż oni, nie chcę dalej iść
Bo jak raz polecisz to nie chcesz schodzić
Co Ty, masz taki potencjał, rapy na
Sześć mam, Mati piosenka kiedy, spierdalaj
To tragikomedia
Taki to fest ma, Mati to pewniak
Not for a minute even
Dziś rapy to pewna broń dla
Słabych jak LXGIWYL innit? innit?
Jak wtedy mówiłem, że boli mnie
Życie, to typie mówiłeś, że nikt jak on
I kiedy w zeszycie widniały te
Linie, na których zawisnę, #instasztos
I co mam se myśleć
Kiedy krzywda nakurwia mi PR
I kiedy to wszystko tu ma być prawdziwe
To siłą rzeczy wciąż się tego trzymam
No co mam se myśleć, jak odbierać
Że wtedy był rap
Jak chciałem wziąć linę oplatając
Szyję nią, jebać, że wierzycie w nas
Dziś nie myśl
Że mam Ci za złe te słowa co dały mi tlen
Choć jeśli mnie pytasz o tamto
To szczerze Ci powiem
Że ogary straciły sens poznali się wnet
A potem głosili odpalił kopiarkę
Flow, tonacja, kurwa
Barwa i w ogóle rys jak przez kalkę
Znasz mnie, tak wyjebane
Że to nawet nie zajęło mi sekundy man
Co moje dawałem dalej
Dalej wyjebane kiedy jebali mi rudy LaikIke1
Nieudane próby za sobą mam także jak UNICUT
Słabe featy gdzie nie wiem co mówić
Pamiętasz jak kurwa mnie Juni zjadł
Nieformalne grupy, te składy legendy
Jak halabarda
Jakbyśmy wjechali to kurwa od nowa
To nara rap gra
21: 37 jest tylko legitne na pozór
Bo jebaną trójkę pomyliłem z zerem
A wtedy na powiekach ołów
Do dzisiaj nie wiedzą
Że wstydzę się tego jak niczego nigdy
I dalej mi bredzą
Że rycerza etos i do tego krzywdy
Mam teraz dwa-siedem, a czasem się czuję
Jak wtedy gdy wiesz krzyczałem, że ratuj
Bo kurwa odjebie dziś nadal
To wszystko to videogame
Wiesz to pojebane bo wrzesień
Jest czarny co rok
Co z tego jak z okna wygląda
Że pędzę jak cofam się o dwa co krok
Zrobiłem co chciałem już w rapie
I jak mi nie wierzysz, że nie chcę
Nic więcej naprawdę to podejdź na
Cale by związać mi ręce
Nie ręczę, dziś szanuję przestrzeń klaunie i
Będę tak mówił Ci w mordę
To nie chcesz Wiesiek Gabriel
Mam swoją jazdę naprawdę mordo i
Zawsze mordo mieć będę już
Lenistwo w miksie z nerwowością i to
Wyjebanie gdy empatii w chuj
Co się patrzysz znów, idź
Podrosnąć i wagi wrzuć
Bo mnie bawisz w chuj
Wszystko mordo tak non-stop wali w mózg
To wszystko tu miało to swoje podłoże
Po trosze być może to moja osoba
Zlewane pomoce i noc na podłodze
Jak proszę by skonać od nowa
Zaliczeń do grona pokora i moda unikam
I wiesz, że się liczę z tym idąc przez życie
Że jutro może nie zawitać
Życie jak życie, nic ponad i poza od wtedy
Jak szedłem tak idę, choć brak mi poroża
To zgarbiona poza od wtedy
Na niwie mych życzeń, tych
Których nigdy nie spełnię
Zbudowałem życie to które byś
Typie wieść chciał, lecz nigdy nie będziesz