ejmatt - Powiedz_koniec tekst piosenki (lyrics)
[ejmatt - Powiedz_koniec tekst piosenki lyrics]
Tak nadchodzą happy days
Nazwiesz to rapem, by mówili to nie Hip Hop
Karną kompanię
To dziś można z samych płaczków wiesz
Założyć sprawniej niż kurwa pojąć
Co to Hip Hop
Mi to Tito, jak Vilanova, przecież wiesz
Incognito, to już, kurwa, tylko jazz, funk
Dziś horyzont
To se sam przesuwam tak jak chcę
Ino szybko, im dalej, żebym gdzieś wlazł
Żebym nie spadł, nie musiał trzymać gardy, ej
Żartowałem, trzymaj zawsze sztywno kurwę
Tu pod dachem, jak pod niebem, kurwa
Sadzi deszcz
Mamy się, trzymamy siebie sztywno w kurwę
I nie mam żadnych zmartwień
Jak Kuba i Kuba i Kuba
I nie mam za złe rapgrze
Że daje się dymać i ruchać
Nic na to nie poradzę
Że taka jej bywa natura
Ty kochaj kurtyzanę kurwaaa
To powiedz co mi zrobisz
Jak mnie w końcu złapiesz
Powiedz, powiedz, powiedz
Stoję na końcu drogi, nie znając karate
Koniec, koniec, koniec
No powiedz, co mi zrobisz
No ile można czekać
Powiedz, powiedz, powiedz
Długo tak będziesz gonić? Ja nie poczekam
Koniec, koniec, koniec
Bogaty się nie obudziłem, i kurwa mi to wisi
Ile za outfit synek, z milion tysi
To tylko kiksy dzieciak
A musisz uwierzyć mi bo
Dotykam nimi nieba Jeremy Scott
Jak Macklemore, to szybko wchodzi w krew
To IMO więcej niż to crew i sztuczny podziw
Wiesz
To tylko przyczyn zbiór i okoliczności zbieg
To wszystko niczym wór, pakuje, nie mości
Grzesz a w sumie to więcej chcę
Robię to lepiej, Ty możesz pierdzieć
Że jeszcze nie skrobię podeszwy
Rozdeptując słabych wiecznie gdzieś
Dlatego siebie zeskrobałem dawno
Przecież wiesz no weź się mnie zapytaj po
Raz kolejny co, kurwa, robię z życiem
Bo przecież zegar tyka
Ja to pierdolę i tak se idę, idziesz?
Gdybym nie był dziś w tym miejscu
To bym tego miejsca nie znał
Gdzieś na hejnał w bramie
Obalał małpkę co dzień
Mam zielone jednak, a moja wersja jest taka
Że jak wepcham się, to buduj tratwę koleś
Trudów znam, nie powiem egzystencja
Liczę je w setkach i se możesz być kim chcesz
Liczy się przekaz? Liczy się gieta? Nie
Liczy się w pędach, jak wysoko możesz wejść
Ej, jebać to, cash na kop i jest dobrze
Gdzieś na dworze ławka i dresowy styl
Strzelam sobie w bagno, wiem, że mogę
W subkultury, które nie zrobią mi nic
Ja robię kwit i nie ma
Co się szczerzyć szmato
Robisz go Ty, żebyś tylko przeżył jakoś
Pieprzyć jakość, bo ilość jest dziś ponadto
Zerknij na to i nic, nie chcę kopać zwłok