Młody M - Kiedyś to widziałem inaczej tekst piosenki (lyrics)
[Młody M - Kiedyś to widziałem inaczej tekst piosenki lyrics]
Kiedyś to widziałem inaczej
Widziałem wolność, swobodę, melanże, hulankę
Jedno się sprawdza
Cały czas siedzę w rapgrze
Mogę nawijać z ludźmi
Których darzyłem uznaniem
Od zawsze na zawsze w sercu jedna miłość
Ty, dalej dbam o swoich
Bo tak się kiedyś żyło
Idziemy ekipą, nie chodzi tu o liczbę
Hip-hop zmienił moje życie, dumnie
Na piersi jak krzyż, wiesz?
I gram rap aż po dziś dzień
Nigdy nie myślałem czy wejdę na jakąś listę
Życie płynie i chyba znam swoją misję
Muszę głośno krzyczeć: "dasz radę
Pierdol genetykę" bo musimy być silni
Tu z wiekiem tracisz optymizm
Gdy na podjęcie decyzji znów nie
Ma czasu a instynkt
Raz na wozie, raz pod wozem
Bracie tak było zawsze
Raz jesteś ofiarą, raz katem, yo
Naszą ojczyznę od złego Boże racz uchować
I spraw, by poezja w końcu była dochodowa
Nasze osiedla, chcemy żyć jak Europa
Od tamtych mamy tylko bruzdy
Pizdy po zaborach
Nasza ziemia, dola, bunkry, krzyże w okopach
Daliśmy radę wtedy, teraz bez zmrużenia oka
Życie jest brudalne
Liczy sie pierwszy knotakt
Ale wolną ojczyznę Panie pobłogosław
Żaden z nas nie wybierał łatwej ścieżki
Zresztą, niby jak kupić bilet na loterii?
Popatrz na rewir
Kręci się od pensji do pensji
Od poniedziałku do piątku, czas szybko leci
I znowu w palnik, ale dalej wierzę
Że wygramy chociaż Bóg tak szczerze cieszy
Się na nasze plany wpadaj, powspominamy
To jednak nie jest lekkie
Osiedle jak polityka - przekręt na przekręcie
Jak krzyczysz jebać system
Ja ciebie rozumiem ziomuś
Każą podjąć decyzje, nie dając w ogóle wyboru
Trzeba walczyć, to nasz czas honoru
Nie da się kupić tamtym, moja logika betonu
Gra pozorów, ilu uwierzyło
Że o ziarno grochu
I tak harują za powodzenie cudzych fortun
Zostanie brzemię rąk, ból, coś wiecej
Popraw mnie jak myślę źle, miało być lepiej
Kochany kapitalizm zastąpił humanitaryzm
Tu wygrywa drapieżnik, są konieczne ofiary
Czasem myślę o kumplach, błędy młodości
Ludzie z przeszłością
Tak często bez przyszłości
Biorę duży łyk za was, ale muszę iść działać
(Stop, możesz przeczytać mi moje prawa)
Nieczyste sumienia, nie ma co udawać
Świat się zmienia
Nadal mamy mało do stracenia
Mniej czasu na rap, teraz jak pojebany dzień
Wyścig szczurów po hajs
Wódka nerwy wieczorami
Z perspektywy dziwnie wyglądają tamte plany
Koncert, hotel, i z powrotem Ciągle najebani
Każdy jakoś radzi, biedni i bogaci
Prezes nie ma czasu na nic
Z domu czajnik wziął do pracy
Tamten leseruje, ale znowu nie ma szamy
Tutaj nie ma równowagi stary