Procentee/Łysonżi Dżonson, Bonson, Oxon - Szczęki 5 tekst piosenki (lyrics)
[Procentee/Łysonżi Dżonson, Bonson, Oxon - Szczęki 5 tekst piosenki lyrics]
To nowy dżoy, RIP Roy Scheider!
Troszkę masz stoczkę, poczkaj poczkaj
Jutro odpoczniesz - obczaj to mocna stoczka!
Skręciłem gałąź - cuchnie okrutnie
Odpalam całość - urwało żuchwę!
Zawsze nam mało - kruszcie to kruszcie
Szpinaku zostało - ale leżymy kapustę!
Płyniemy w tej łódce, szczerzę się szczerze
Żadnych ustępstw, ziomek bierzesz torpedę!
To już mielizna, gdzie się podział kapitan
Kolejny bydlak, to pieprzona kotwica!
Żarłacz ludojad, zagrożony gatunek
W mrocznych zakątkach morza
On znowu zaatakuje świeczki się zmażą
Spodziewaj się śladów po zębach
Nie licz na pomoc humanitarną BeataKępa
To wielka głębia, kurwa, trzeba uważać
Trawa zdejmuje sagan, kości bieleją jak rafa
Tamci szykują wędki, omijam te ich przynęty
Urywa ryja, urywa ryja
Wyjazd z mojej posеsji
Trzęsie się pokład, ich łódka jest chybotliwa
Będzie wywrotka, obiad chyba się zbliża
Nadal trwa saga, sеria Spielberga
Urwany sagan, mordo gdzie twoja gęba!
Pękają kraty, nogi ciężkie jak marmur
Urwało japy, został mniej więcej kadłub!
Szczęki to klasyczna opowieść
O zmaganiach człowieka
Z naturą Rekin płynie w ciszy
Carcharodon carcharias odwzorowuje
Ślady zębów
Mam szczęki jak wrota piekielne
Zamknięte za nimi same paskudztwa
Dymi mi czacha gdy tylko się wścieknę
Choć wody wtedy nie nabieram w usta
Lubię we krwi świeżej się pluskać
Przeglądać w oczach mych ofiar jak w lustrach
Sumienie nic, bestia bezduszna
Wkrótce ich ciała też spotka ta pustka
(pustka)
Brrra Brrra - teraz pokrzyczę bo będę
Pod wodą zabijał was w ciszy
Brrra - rozerwę ciało holując go na
Dno użyję jelita jak smyczy
I na co liczysz? Wchodzisz na mój
Teren, myślisz że będzie tak lekko, łatwo?
Wystarczy bym lekko szczęką
Kłapnął byś zabrał
Się stąd ze swą śmieszną klatką
Nie czekam na ciebie tuż pod taflą
Moim domem jest mrok (mrok)
Leszcz, wpierdala się z pustą gadką
Sięgam tam gdzie nie może jego wzrok (wzrok)
Oni chcieliby mnie zjeść
Lecz sami nie wiedzą ile już
Spłaciłem na ulicach długu
Chcieliby mieć w sobie jakąś treść
Lecz takiej nie mogą znieść
Więc im mówię dzisiaj cześć jak ryba fugu
Miejscowi są w szoku a naukowcy w kropce
Za przyczynę zgonu uznaje atak rekina
Nikt nie wierzył
Żarłacz tygrysi pożera wszystko co napotka
Wypływasz na nieznane wody
Rap nie lanie wody, rap nie darcie mordy
Rap jebane głąby gdzie z tą łajbą
I tym sposobem stajesz się kolacją
Gdzie z ta łajbą na takich
Jak ty nawet nie popatrzą
Ostatnia deska ratunku jak dla Was
To zamknąć ryj i się uczyć tak składać
A jak cię leszczu przerasta ta faza
To kończysz jako przystawka dla stada
A jak stado czuje krew to nie ma zmiłuj
I precyzyjnie twoje mięso tnę jak chirurg
Mało przyjemne sceny kurwa rzeź jak z filmu
I teraz myślisz synuś na
Chuj żeś chciał dymów
A cicha woda brzegi rwie
A mi was szkoda niezbyt jest
Masz pysk jak dziobak chcesz być lwem
Was szykanować, a nie bić pić
W morskich odmętach czai się potwór – rekin
Oto prawdziwa historia szczęk
Zawładnął wyobraźnią milionów
Historia rekina terroryzującego miasteczko
Wydaje się nieprawdopodobna