Słoń - Puzzle tekst piosenki (lyrics)

Wojciech Zawadzki

[Słoń - Puzzle tekst piosenki lyrics]

Wymieszane narko z alko, hardkor
Czystki w baniach
Ucieczka przed samotnością
Jakieś dziwki w barach
Często na własne życzenie był
Mi bliski dramat
Dziś powyciągałem wnioski z tamtych
Blizn i złamań
Umiem zniszczyć, skłamać i wiem
Czym jest honor, pizdo
A mosty, które palę
Oświetlają moją przyszłość
Niech łuny co noc błyszczą
To dla mnie żadna strata jebać tych
Którzy widzą we mnie tylko mój awatar
Z własnej winy w tarapatach
Młody głupi Wojtek
Najebany w sztok gdzieś pod
Klubem darłem mordę
W którą sobotę lub piątek zgarnąłem tęgi wjeb
A los śmiał mi się w oczy


Jak te świnie z angry birds
Leciała mi z gęby krew
Czułem się w chuj żałośnie
Jestem zwykłym gościem
Żaden ze mnie zapaśnik czy bokser
I wiem, że na własną prośbę dostałem wpierdol
Bo żyłem w przekonaniu
Że znam kod na nieśmiertelność

Bo każdy mędrzec jest czasem zwykłym głupcem
A słowa największego z mówców bywają puste
Nim urwie się mój hejnał i bezpowrotnie usnę
Układam na bitach mój własny świat jak puzzle

Żaden ze mnie matematyk ani Maradona w piłce
Choć nie były mi obce zdarte podeszwy i sińce
Wolałem latać z gołym tyłkiem
Wystającym z shortów bo lepszy był ze mnie
Błazen niż orędownik sportu
W pracy mówili "Wojtku
Po co ci ten Hip-Hop?"
Szczeniackie marzenia w zderzeniu
Ze światem znikną mogłem odpuścić wszystko
Nie przelewać słów na kartki
Gdybym wierzył w siebie tak jak oni we mnie
Byłbym martwy w garści chudy portfel
Brzęczy trochę drobnych
Pierwszy mixtape i solówkę pisałem
Na starej Nokii
Chciałem podbić całą polską scenę
W stylu Cezara
Szybkie wejście z buta veni, vidi
Wypierdalać
Żyje tym nadal składam historie do rytmu
Jak cię wkurwia to, co widzisz
To po prostu sobie oczy wydłub
Chłystku, chcesz mnie zatrzymać? Śnisz
Prędzej odwrócisz do góry nogami grecki krzyż

Bo każdy mędrzec jest czasem zwykłym głupcem
A słowa największego z mówców bywają puste
Nim urwie się mój hejnał i bezpowrotnie usnę
Układam na bitach mój własny świat jak puzzle

Te wszystkie negatywne myśli
To niepotrzebny balast
Puszczam je w siną dal jak
Trumny na morskich falach
I okłamałbym cię, mówiąc
Że nie wiem czym jest marazm
I że nie byłem nigdy blisko, żeby się załamać
Lata temu w podstawówce nauczyciel od fizyki
Stał nade mną, drąc japę
Że w przyszłości będę nikim
Że skończę na ulicy
Już nic ze mnie nie będzie
Niestety nie dożył chwili, aby skumać
Że był w błędzie
Ten stary belfer zawsze był bałaganiarzem
A w przeddzień śmierci wyczyścił
Swój gabinet i klasę
I słyszałem, że niektórzy ludzie czują
Kiedy umrą minął taki szmat czasu
A ja myślę o tym w kółko w pokoju półmrok
Nie śpię już od dwóch godzin
Życie bywa czasem ciężkie
Więc nie będę mu słodzić
Słońce powoli znów wschodzi
Nad zaspanym miastem
Czwarta rano piętnaście siedzę piszę
I nie zasnę

Bo każdy mędrzec jest czasem zwykłym głupcem
A słowa największego z mówców bywają puste
Nim urwie się mój hejnał i bezpowrotnie usnę
Układam na bitach mój własny świat jak puzzle

Nie słucham rad tych którzy
Krzyczą że czas zawracać
Come on feel it – tą samą drogą – mijają lata
Puzzle, niby je znasz – dobrze
Wiesz kto je ułożył
Życie jest walką – od dnia moich narodzin

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować