Abradab Rahim Kleszcz - OBP tekst piosenki (lyrics)
[Abradab Rahim Kleszcz - OBP tekst piosenki lyrics]
W kolejce na piedestał
Veni vidi fiesta, dziś kwesta dla maestra
Choć życzą se bym przestał
wyłączył jak na sjestach
Jak kreci tym jak vestaks kolejnego sylwestra
Jest ekstra! Frunę ogarnąć fortunę
Minimum przyjąć nie umiem
Maksimum przyjąć kierunek
Skille mym autotunem
Stawiam latami monument
Spajam go w całość rozumem
Niosę w mej duszy ładunek
Ogłaszam poczęstunek
Mmm, znów czuję głód jak do mety
Wilczy apetyt
Pragnienie jak fetysz w drodze do mety
Podczas upicia ślę bzdety
A tak to życia sekrety
Wersety są jak headshoty
Polecam włączyć headsety
W podejściu mym jest pietyzm, pewnie czuć go
Na bycie tym trzecim chyba już za późno
Przysłowie jak sympozjum, lecz na luźno
To wadium w drodze na podium, więc nuć to
To rap który działa na zmysły
To dziad który ma pomysły
To czas który jest przyszły
To żar, który w nas nie wystygł (a mimo to)
Ja nie celuje w szczyty listy
I nie chce królem być statystyk
Dla mnie to sukces oczywisty (o tak)
Kiedy z głośników sypią iskry (się)
Odczuwam skutki kariery
Pije stare wino, jem spleśniałe sery
A będzie jeszcze gorzej brachu
Chodzi po głowie mi samochód bez dachu
Ja z Bogucic prosto, gdzie ziarno wyrosło
Piździ tak jak w Oslo, sen się ziścił o to
I tylko według własnych reguł
(Ja) nie reaguję na "do biegu"!
Mogę nie pić i nie bakać
Mogę se iść i nie wracać
Mogę się chichać i hahać, mogę cię bić
A ty płakać możesz się wić albo skakać
Możesz mi lżyć i obmawiać
Możesz się mścić na wiatrakach
Ja muszę grać i zarabiać
Dla jednych niebo to limit
Innych już ziemią przykryli
Jednego jakby gonili
Drugiemu zabraknie chwili
Jeden jest turbo bigotem
Drugiemu chodzi o flotę
Ja swoją drogę w hip hopie
Przeszedłem tam i z powrotem
To rap który działa na zmysły
To dziad który ma pomysły
To czas który jest przyszły
To żar, który w nas nie wystygł (a mimo to)
Ja nie celuje w szczyty listy
I nie chce królem być statystyk
Dla mnie to sukces oczywisty (o tak)
Kiedy z głośników sypią iskry (się)
Mówię ci "Dobrze jest", mówię ci "Jebać cash"
Jebać cash, piszę wiersz, przyjdzie dzień
Gdy przyjdzie też
Złoty deszcz monet, złoty deszcz, złoty domek
Jak znajdzie Kleszcz złoty środek
Dobry moment i koronę
Zajawka to dusza i niech cię nie zmusza
Nic i tylko niech ona ciebie porywa
Jak ja mam morza i wodne przestworza
Przypływać jeżeli nie potrafię pływać?
Samolotem, samolotem lecę po niebie
Po co na piechotę?
Wszystko przeskoczy za parę dni w fotę
Bo po co mam pływać skoro jestem kotem?
Kici, kici
Po nitce do kłębka i mam złote nici
Poczekam tu sobie spokojnie aż znikną ze
Sceny ci wszyscy zieloni kosmici
Oryginalne style, jest ich tyle
Że co chwilę widzę takie same ryje
Niewidomi, wszyscy bryle, wszyscy wille
Groźną minę i machinę na godzinę
A każdy z osobna tu przypomina
Mi piskami brzydką dziewczynę
Każdy pięknie płynie
Macie nagrodę - drzewo i linę
Katar, anginę, kata gilotynę
Ja katapultować was będę i ka-karabinem
To rap który działa na zmysły
To dziad który ma pomysły
To czas który jest przyszły
To żar, który w nas nie wystygł (a mimo to)
Ja nie celuje w szczyty listy
I nie chce królem być statystyk
Dla mnie to sukces oczywisty (o tak)
Kiedy z głośników sypią iskry (się)