Analogia, Warszafski Deszcz - Ajajaj Te Melanże tekst piosenki (lyrics)
[Analogia, Warszafski Deszcz - Ajajaj Te Melanże tekst piosenki lyrics]
Ajajaj te melanże, ziomboj
Ajajajajaj te melanże
Tak spędzam czas nie jestem zrzęda
Gdy Kaszal kolęduje to zapamiętaj
Nie ma większej stawki niż kolęda
Dziś czeka nas bibka, pójdę po piwka
Dzwonek, to ziomek z naprzeciwka
Więc razem super grupa
Miękkie nogi, bylebym tylko nie upadł
Rób tak, melanżyk dziś wieczorem
Ziomboji ze mną biorę
Na projekt, pękł nasz klasyk
Póki nie starczy kasy
Za ziomków raz, za babki dwa razy
Wdech, wydech, TDF
Wielkie Joł dom, południowa Warszawa
Wielkie Joł ziom, o to ja fan zabaw
Jak tu jest impreza, tak gadam
Sza beze beza beza bezel sza bal laba
W polu tym mówię innym slangiem
Pij kurwa, pij, bujnem tutaj balangę
Tankuję, o to jestem tankiem
Będę tu dotąd aż baru nie zamkniesz
Jest nas paru, ja z moją ekipą
Idą za tym czyny, tańczymy clip walk
I nie kończymy aż się zrobi widno
Tak to się robić powinno, sziea
Ja z moją grupą jadę grubo
Zatem dziękuję znajomym klubom
Kluby i my to straszne combo
Ajajaj te melanże ziomboj
Ajajajajaj te melanże
Ziomboi, jeszcze raz ziom, jeszcze raz
Ajajajajaj te melanże
Ziomboi, jeszcze raz ziom, jeszcze raz
Giety, blety 100% natural
Energia bez fety, no właśnie niestety
Jak nie podoba ci się dym to odbij ty
Tym zakazem nic nie zdziałasz ziomboj odpala
Osobno czy razem, melanż w efekcie
Dzisiaj dobrze radzę weź
Się koniecznie ubezpiecz
Koniecznie, bo nie wiadomo co to
Będzie kiedy słońce wzejdzie
No to co, no to jak
Po browarku jak najbardziej
Jak w zegarku ajajaj te melanże
Czyli dwie godziny tyły spóźnieni z podziemi
Do klubu, do baru, na parkiet po paru
Nie czaruję karkiem, nie jestem więc wiem
Jakie są moje możliwości mniej więcej
Na projekt trzeba jeszcze wrzucić gości
Zalet kości w pył, a ciałem za nim się robale
Ale za nim to nastąpi
Słyszysz Baku dawaj ziom pij
Zdrowie WFD już siąpi
Zajebiście wbiliśmy się na imprę
Mógłbyś tu na chwilkę wstąpić z tym gwintem
To początek, zazwyczaj pośpiech
Sprintem, potem sobie pośpię jak już zniknę
Jak na razie melanż przedni
Wniknę w struktury bredni, to już pewnik
Bardzo odpowiedni klimat
Są tu młodzi gniewni, ale nie zadyma
Gorąc chłodzi w tańcu więcej baunsu
A ja, ja, ja już na krańcu
DJ graj, graj do toastów
Wielkie Joł, wielki nastuk
Ubrany dobrze lecz nie elegant
Na ustawkę biegam
Dzwonił kolega, rezerwacja czasu na melanż
Ty masz konto to przez
Bankomat hajs pobierasz masz to zbierasz
Ja trochę kwitu wybieram z szafki
Jakieś blaszaki
Chcę dziś babki lepsze od Ashanti
Mają być koleżanki, nie chcę robić wariacji
Pełna kultura, poszedł procent w grozę
Nie jest dobrze, trasa trochę się przedłuża
Mam adres, to już blisko od stacji autobusa
Szybciej się poruszam, kumple również
W sumie suniem jak TŻW
Jest chata, dwa piętra, a na parterze
Kanapy, stół, palanty, chuj na nich kładę
Przy kuchni takie ładne dwie
Panie więc przewijam gadkę
Jedna odbija nagle, bo przybył jej facet
A ja z czasem tracę szansę
Bo coraz bardziej najebany wzrok
I krok niekontrolowany
I gdzieś znika mi ta księżniczka
Więc ja na piętro wbitka
Dam se spokój dzisiaj, drzwi
Na sypialny pokój otwieram
A tam blondyna sączy drina
Cholera, ej co ty sama, a ona załamana
Bo jeszcze niedawno była zakochana
Więc się przysiadam, sytuację badam
Tyle sobie przypominam, opowieść się przerywa
I z dziś na jutro finał, gdzie ja jestem
Łóżko podnoszę kołdrę cóż to obok siebie
Widzę mordę w chuj to
Poranek kojota szybciej niż Toyota celi
I tak ja znikam
Na szyi malinka, ale lipa, myślę o tym krótko
Mówię trudno, wieczorem jakaś wbitka
I może lepiej się obudzę jutro
Może będzie lepiej jutro, tak
Ajajajajaj te melanże Ziomboi
Ajajajajaj te melanże Ziomboi