Bisz - Brzuch bestii tekst piosenki (lyrics)
Jarosław Jaruszewski
[Bisz - Brzuch bestii tekst piosenki lyrics]
Nie widzę spoza nich ludzi
To tylko sposób na pensję - mówisz
Już lepiej byś tego nie mówił!
Myślisz, że tworzycie życie? Nie, myślę
Że życie was tworzy
Dobrze wiem kogo tu czcicie
A cała reszta to tylko pozory
Naprawdę my to potwory? to
Jak o sobie mówicie?
Ślepowielając wciąż wzory
O jakim pieprzycie szczycie?
Jeśli to Bóg was ulepił z gliny
Wątpiłbym w jego intencje
Więcej w tej mieszance śliny i
Chyba lepiona też była naprędce
Jeżeli cena by być tu szczęśliwym
To pokornie uwierzyć w kłamstwo
Wolę pozostać prawdziwy, nie umiem
Na niby żyć, muszę mieć jasność
A jeśli nie ma jej, no bo w sumieniach tu
Najmniejsze światło już zgasło
Krainę cienia, będę przemierzał
Aż ją przemierzę
Na wskroś! Poprzez brzuch bestii!
Piąty rok mija od narodzin wilka
Popatrz jak z nim kończę
Zedrę skórę do krwi byś zobaczył
Z bliska własny portret
Chcieliście uniknąć mojego pyska
Wkładając ciasny gorset
Muszę mój obraz z głów wam wyrwać
Z pomocą wielkich kowalskich obcęg
To była wspólna pomyłka, że
Jestem zwykłym kowalskim, nonsens
Jedyne co nas tu łączy to
Nitka i słodkiej Ariadny podstęp
Wędruję po labiryntach
Czekam na kolejny smaczny kąsek
I nie ma stąd innego wyjścia
Tylko przez mój otwarty żołądek
Poprzez brzuch bestii!
Bagatelizuj mnie, bagatelizuj
To nie ma żadnego znaczenia
Jedyne co zobaczysz w całym swym
Życiu - to swoje ograniczenia
Musiałbyś odejść od zmysłów
Żeby móc dojść do logicznej konkluzji
Łapa odgryziona w pysku -
Jedyna szansa by puścić
Nie będę powtarzać, nie będę powtarzać
To jak buddyjski koan
Wynalazłem koło, nie będę pomnażać
Choć gonią wszyscy koła
To chyba dosyć żałosne
Być dodrukowanym banknotem
Prosta zależność, gdy ilość rośnie
Rośnie też brak pokrycia w złocie
Jeżeli cena by być tu szczęśliwym
To pokornie uwierzyć w kłamstwo
Wolę pozostać prawdziwy, nie umiem
Na niby żyć, muszę mieć jasność
A jeśli nie ma jej, no bo w sumieniach tu
Najmniejsze światło już zgasło
Krainę cienia, będę przemierzał
Aż ją przemierzę na wskroś!
Piąty rok mija od narodzin wilka
Popatrz jak z nim kończę
Zedrę skórę do krwi
By zobaczyć z bliska własny portret
Jak miałem uniknąć swojego pyska
Wkładając ciasny gorset?
Jedyne co mogłem na czasie zyskać
Odwlec straszny odwet
Więc muszę zabić tę bestię
Dziś zanim mnie na zawsze pożre
Choć to wewnętrzna schizma
Czuję że bieguny właśnie łączę
Na twoim kompasie wiruje igła
Przestrzeń czas się plącze
Spod wilczej skóry prawda wyszła:
Runo - czarne, owcze
Beee! Beee!
Beee, beee, beee! Beee, beee, beee!
B, b, b, i, s, z