Bisz, Elhuana - Godzina zmierzchu tekst piosenki (lyrics)

Jarosław Jaruszewski

[Bisz, Elhuana - Godzina zmierzchu tekst piosenki lyrics]

Pokonałem drogę, pokonałem siebie, przebacz
Nigdy nie bałem się człowieka
– pokonał mnie czas
Moje południe było krótkie jak zimowy dzień
Godzina pozbawiona cienia
Nie wiem już czy to był sen?
Opuszek palca na krawędzi wody
Zmierzch zimowy papier płonie, czas płynie
Nie rozgryzą mojej kody
Na sześć świata stron, wszystkie moje strony
Się rozpada dom z kartek nie wiem
Sam już jak je chronić
Na cienkiej krze, cicho stygnę
Zaprzeczając fali
Czas będzie biegł, mimo mnie, niepomny ofiary
Ostatni gest
Nim w konwulsjach ciało ducha zdradzi
Kładę palec na ustach dnia

Zapada zmierzch, skomle pies
Zimne ciało Pana


Wycofać się znaczy pójść drogą hańby
Zapada zmierzch
Pośród drzew ginie gałąź biała
Objął ją cień, objął mnie, odjął barwy
Zapada zmierzch
Zlewam się z zimnym ciałem Pana
Wszystko ma kres, trzymam mój mocno w garści
Zapada zmierzch
Pośród drzew ginie gałąź biała
Zagarnia cień w siebie biel

Kiedyś nas zrówna cień
Co pada na wszystko pod słońcem
Twój śmiech urwany z przyjemnością
Za ciebie dokończę minie twoje południe
Nie wiem w kim znajdziesz obrońcę
Gdy czas się urwie i jak
Sopel roztrzaska na drobne
Całe życie walki o uczciwą sławę słowem
Dałem tobie więcej
Niż ty kiedykolwiek dałeś sobie
Palcem na wodzie piszę kod, codę, kodeks
Błogosławiąc los za to
Że z własnych rąk mogę odejść
Jak ocalić rzadkie sztuki
Kiedy nie ma uczniów? Wyginą białe kruki
Gdy nikt nie docenia kunsztu
Spłacałem długi
Lecz tak szybko spadła cena kruszcu
Dziś jedyne złoto, które mam to ciii

Zapada zmierzch, skomle pies
Zimne ciało Pana
Wycofać się znaczy pójść drogą hańby
Zapada zmierzch
Pośród drzew ginie gałąź biała
Objął ją cień, objął mnie, odjął barwy
Zapada zmierzch
Zlewam się z zimnym ciałem Pana
Wszystko ma kres, trzymam mój mocno w garści
Zapada zmierzch
Pośród drzew ginie gałąź biała
Zagarnia cień w siebie biel

Nikt nie słucha dawnych duchów –
Muszę za nie mówić lecz gdy nie dają mi
Posłuchu – muszę zaniemówić
Wybacz Panie, zaniedbanie sługi
Nie umiałem cię ocalić
Ale dziś pokażę im oddanie sługi
Z pamięci będą wymazywać mnie z zapamiętaniem
Ostatnia lekcja – nie tak
Łatwe jest zapominanie
Wspomnienie wróci i opadnie
Płatkiem na membranę
I niechciane struny zadrżą
Nagle tak niespodziewane
Najpiękniejszy owoc w końcu zacznie gnić
Ranną godziną gwiazdy z nieba zgarnie świt
Trzeba na marne iść, by drogę upamiętniać
Człowiek musi odejść, żeby przetrwała legenda

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować