Bisz - Suprematyzm tekst piosenki (lyrics)

Jarosław Jaruszewski

[Bisz - Suprematyzm tekst piosenki lyrics]

Stoisz przede mną i znowu nie wiesz
Co masz myśleć - czujesz dyskomfort
Ja się uśmiecham i milczę, robi się
Dziwnie, to nie Twój lot, co?
Chcesz się odwrócić na pięcie
Rozsądek szepcze: lepiej wyłącz to
A jednak dajesz mi jeszcze kolejne
Sekundy i dajesz się wciągnąć
Stoimy przed sobą, Ty marszczysz
Czoło, Ty nie wiesz, kto na kogo patrzy
Twoje spojrzenie nie mogąc wydobyć
Się ze mnie, tonie w abstrakcji
Nie wiesz, co się za mną kryje
Ale intuicja rusza jak sejsmograf
Gdy zrywam milczenie jak czarną zasłonę
A Ty zaglądasz do środka

Ja ciągle prowokuję progrеs, mało tu takich
Co tak się zawzięło (aha)
Mówili, że się wykończę? Aha i
Się wykańczam - jak dzieło


Wielu tu nawеt osiągnęło szczyt -
I na tym stanęło
A Ty, jak to nie czekałeś na mnie? Mówiłeś
Że czekasz na przełom!
Wielu pragnie tylko audiodekoracji
By ubarwić trochę swoje szare życia
Nie umilę im przejażdżki, ani osiemnastki
W poczekalni nie zastaniesz Bisza
Moje ideały to nie tajemnica
Lecz nie zdradzam ich, nie dam Ci się użyć
Bo to nie służy do czegoś, nie służy nikomu
Nawet mi nie służy
Jedyne ramy to te, które nadałem sobie
Żeby się nie rozlać
Muzyka dała mi życie i jestem jej winien
Żeby teraz w słowach je oddać
Ludzie nie czają już sztuki
Więc wypłacam swoją na odmuł
O gustach lepiej nie mówić
Więc śmieję się i płaczę w środku

Z balkonu patrzę na ogrody
Widzę sztuczne kwiaty słyszę słowa
Lecz nie mają wagi - puste znaki
Dziś wszystkich i wszystkim kręcą liczby
Pasja kół zębatych
Czarna rozpacz zalewa mi kwadrat
Ale chuj w eskapizm!
"Jak tam sprzedaż?" Każda płyta ten
Sam nakład - żmudnej pracy
Ja to obraz i idea
Zmagania dla słusznej sprawy
Wciąż uśmiecham się przez zaciśnięte
Zęby jak Gioconda
Patrz na mnie, ja się nie oglądam
Byłeś ze mną? Wierz mi, nie do końca

Nie lubię podziałów
Nie dzielę twórczości na sztukę
Wysoką i niską
Sztuka jest sztuką, nie miej wątpliwości
Reszta jest tylko rozrywką
Nigdy nie mówię o sobie, że jestem artystą
Choć jestem artystą
Bo jestem tylko tym, co robię, a nie tym
Co mówię o sobie jak cały ten… hip-pop?
"Biszu, Biszu, powiedz przecie, na chuj
Drążysz? daj se siana, ustąp
Na rapie się można ustawić!" I się
Ustawiam przed Wami jak czarne lustro
Nie możesz mnie przejrzeć
Możesz się przejrzeć we mnie
I słusznie się wahasz
Bo to nie królicza nora -
To jest czarna dziura
Z której już nie wracasz

Ja ciągle spadam coraz wyżej
I cały czas robię, co mi się podoba
(aha) mówili, że się skończyłem
Aha i się skończyłem - przejmować
Szczyt? chyba tam ślisko jest
To raczej urwisko, nie?
Bo co robić, kiedy masz wszystko
Eee? To nuda aż przykro
Więc ja wolę mieć wszystko gdzieś
Hajs na ulicach, lecz ja się
Nie schylam, bo podnoszę poziom
Niech w końcu im może zaświta, że nie
Poziom życia podnoszę, lecz poziom odbiorców
Podobno najlepszym sposobem, by
Przewidzieć przyszłość, to ją stworzyć
Dziś rap to targ, więc
Jedyne, co mogę zrobić, to go dobić
Wszyscy przyjmują tu pozy
Moja to: poza zasięgiem
Nie mam tu wyzwań, bo za czym
Mam gonić? Ty, pożal się boże, za fejmem?
Od czarnej owcy po czarny kwadrat
Swych zasad trzymam się nadal - świetnie
Się nie obrażam, że nie przepadają za mną
Dzielą nas lata… świetlne

Z balkonu patrzę na ogrody
Widzę sztuczne kwiaty słyszę słowa
Lecz nie mają wagi - puste znaki
Dziś wszystkich i wszystkim kręcą liczby
Pasja kół zębatych
Czarna rozpacz zalewa mi kwadrat
Ale chuj w eskapizm!
"Jak tam sprzedaż?" Każda płyta ten
Sam nakład - żmudnej pracy
Ja to obraz i idea
Zmagania dla słusznej sprawy
Wciąż uśmiecham się przez zaciśnięte
Zęby jak Gioconda
Patrz na mnie, ja się nie oglądam
Byłeś ze mną? Wierz mi, nie do końca

Interpretacja dla


Dodaj interpretację

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Interpretować