Bisz - Ulisses tekst piosenki (lyrics)
Jarosław Jaruszewski
[Bisz - Ulisses tekst piosenki lyrics]
To będziesz rządzony przez gorszych od siebie
Więc pora z podziemia przejąć dowodzenie
Ze specjalnej troski o scenę
Żaden ze mnie Machiavelli
Bo u mnie to środki uświęcają cele
A cenię szlachetne wybory, a
Jeśli kosztują słono, to płacę tę cenę
Od ręki, stać mnie na wszystko
Choć nie kieruję się zyskiem, ani ambicją
Kości rzucone, co życie przyniesie? Gwiżdżę
- przybiega szybko
Królowie chadzają w przebraniu
Bisz to lis pod postacią owcy
Więc do kurnika wbija Wam dzisiaj
I przegryza łakom aorty
Raz, dwa, trzy
Sprawdzam majka, potem sprawdzam ich
Długo mnie nie było, czas dać im
Rap, bo wokół tylko bla, bla, bla, bla, bla
Bla
Niе rozpaczaj po mnie, matko
I zanoś prośby najwyżej
Jak mi nie pójdziе - najwyżej
Ale muszę mierzyć najwyżej
Przyszłość spisana na straty
Kto jak nie ja nową napisze?
Odyseja trwa od dekady
Znów na starych śmieciach Ulisses
Mówią, że lepiej nie wchodzić dwa
Razy do tej samej rzeki
Ale znaczenie tego powiedzenia źródłowo
Ma sens bardziej płynny
Bo każdą rzekę, o ile jest rzeką
Nurt z czasem zmieni i zmieni człowieka
Co do niej wstępował - ja też jestem inny
Kiedy wracam tu po latach
Szepczę: Matko Boska
Kiedy widzą mnie jak wracam
Krzyczą: Matko Boska! Zrobili mi crash test
Liczyli na moją porażkę i byli blisko
Lecz miałem zawsze żelazną maskę
Dziś wracam jak Monte Christo
Czas gna, próbuję wszystkiego
Wyłuskuję ziarna
W szczegółach tkwi diabeł i prawda
Podobne do siebie tak
Że muszę dwa razy sprawdzać
A rap gra? Jest nie Eurydyką
Ale Penelopą od dawna chcą mi ją zabrać
Dla niej wchodzę drugi raz
Do tego samego bagna
Umarł król, niech żyje król
Wyschnięte źródło znów bije
Zmieni się w nurt, co zwali
Z nóg glinianych kolosów, płynę
W ostatni kurs, na gardle nóż
Choć śmieją się ze mnie od lat
Nadzieja to moja matka, nigdy nie umarła
Dziś śmieje się ze mną ostatnia
Raz, dwa, trzy
Sprawdzam majka, potem sprawdzam ich
Długo mnie nie było, czas dać im
Rap, bo wokół tylko bla, bla, bla
Nie rozpaczaj po mnie, matko
I zanoś prośby najwyżej
Jak mi nie pójdzie - najwyżej
Ale muszę mierzyć najwyżej
Przyszłość spisana na straty
Kto jak nie ja nową napisze?
Odyseja trwa od dekady
Znów na starych śmieciach Ulisses
To życie w kawałkach, Bisz
To nie rapowa gwiazdka, co chwilę zabłysła
Przespała sprawę i zgasła, to nie kariera
Przestań - to walka nie wygrasz ze mną
Bo nie pasuję nigdy - cisnę do końca
Musisz mnie wygnać, bo nie pasuję nigdzie
Tworzę legendę od podstaw
Przez tyle lat chudych
Że nigdy nie byłem tak głodny przez trudy
Co nie dały rady mnie zabić i
W końcu musiały mnie wzmocnić
Przez próby, co łamały drugich
Przeszedłem samotny spłaciłem długi
A wiara w ludzi? Przyszedłem
Ją zwrócić na chodnik