Bisz - Wnyki tekst piosenki (lyrics)
Jarosław Jaruszewski
[Bisz - Wnyki tekst piosenki lyrics]
Stoję nad nią patrząc na nią wciąż oniemiały
Na te wszystkie dni i noce – co mi one dały?
Ani śladu sensu w tym, a minionej chwały
Dym ulatuję w tył, to już nie moje sprawy I
Choćbym chciał, to nie mogę sprawić, by
Niedobity czas przestał krwawić
Nie dotyczył nas ten akapit
W naszej historii, którą pisały nam moje wady
Blady świt wczepia się w firany, my
Otwieramy oczy, by zobaczyć to
Jak przemijamy
Czuję tylko ciężar, nie ma przeciwwagi
I już nie wiem czy to ja
Czy to świat jest przeciw nam I
Patrzę na nią jak na martwy płód
Mogła być czymś pięknym
Na moich oczach żrą ją glisty
Powód jej śmierci wydaje się dosyć mglisty
Powiedz, że to moja wina I każ mi żyć z tym
Mimo, że to przeszłość
Mimo, że to przeszłość
Mimo, że to przeszłość
Mimo, że to przeszłość
To jednak rzuca cień na teraz
I to uczucie, gdy kolejny dzień umiera
Jest jakbym musiał znowu wznieść od zera
Każdą najmniejszą część świata
By uchronić od zniszczenia nas
(Przyszłość)
Stoję przed nią patrząc na nią jak oniemiały
Bo nic się nie zmienia choć idę
W stronę zmiany wciąż
Zamiast iść do przodu ciągle goję rany
Zawiodłem swoją, jej
Nie chcę zawieść twojej mamy
Synu, jeszcze cię nie ma, a ja wolę marzyć
Że mnie pokochasz I nie
Znienawidzisz mojej twarzy
Zawsze chciałem być doskonały
Lecz to ciągle czas przyszły niedokonany
Twoja mama śpi, palę szlugi w kuchni
Miałem rzucić je dla ciebie, wiem, pomóż mi
Powiedz, że urodzisz się z genetyczną wadą
Jeśli nie zmądrzeję zaraz –
Na co czekasz tato?
Patrzę na nią jak przerasta mnie
W tej chwili wiara jeszcze tli się
Lecz już zgasła w niej
Stoję z boku, patrzę jak każda nie-
-wykorzystana sekunda mści się
Na moich dzieciach mimo, że to przyszłość
Mimo, że to przyszłość
Mimo, że to przyszłość
Mimo, że to przyszłość
A jednak napawa mnie lękiem, że
Tak żyjąc jak teraz nigdy nie zwyciężę jej
I wiem, że muszę robić więcej
Chociaż dobrze wiem
Że jestem wiecznie krok przed szczęściem
Które nie jest w niej
(Teraz)
Stoję tu naprzeciw lustra jak oniemiały, nie
Widzę nic, ja to pustka, projektowany
Przez ból, planuję znów przestać go czuć
Syn wczoraj, ojciec jutro, ale klęska jest tu
To, co było, tylko mija, nie znika
Jest ciągle obok, prześladuje cień życia
Tego, co będzie tu nie ma
Ale przez to źle sypiasz
Jak w kleszczach przeszłości, przyszłości
We wnykach we wnykach
We wnykach